Kariera 22-letniego Francuza to festiwal efektownych wzlotów oraz równie efektownych upadków. Enfant terrible światowej siatkówki od lat zaskakuje kibiców nie tylko dobrą formą sportową, ale i bardzo często swoją ekscentrycznością. Fani kochają tak charyzmatycznych graczy jak Earvin, natomiast trenerzy, delikatnie rzecz ujmując, mają olbrzymie problemy z okiełznaniem jego temperamentu. Przed nami historia młodego przyjmującego z Francji.
Koszykarskie imię, lecz w sercu siatkówka
Earvin Ngapeth od dzieciństwa był niemalże skazany na siatkówkę. Jego ojciec, Eric, przez ponad dekadę należał do czołówki graczy w kraju nad Sekwaną, a obecnie zajmuje się pracą szkoleniową. Młody Earvin wraz z bratem Swanem (również siatkarzem) mnóstwo czasu spędzali w siatkarskich halach. - Przychodziłem ze szkoły, szedłem popatrzeć, jak trenuje tata. Na mecze też chodziliśmy regularnie. Z młodszym bratem spędzaliśmy dużo czasu w siatkarskiej hali. Pasja do siatkówki narodziła się sama - wspominał. Jego przygoda ze sportem rozpoczęła się w Poitiers, gdzie w 2001 roku dołączył do drużyny juniorów, w której pozostał przez sześć lat. Dobre występy w barwach rodzimego klubu zaowocowały powołaniem do reprezentacji Francji w kategorii kadetów. W rozegranych w Austrii mistrzostwach Europy Les Bleus (między innymi w składzie z Benjaminem Toniuttim) w finałowej rozgrywce okazali się lepsi od biało-czerwonych, wśród których pierwsze skrzypce grali Mateusz Mika i Karol Kłos. Do złota w mistrzostwach Starego Kontynentu dołożył jeszcze brązowy krążek w światowym czempionacie. Młody Earvin stał wówczas u progu wielkiej kariery.
[ad=rectangle]
Niewiele brakowało, by Ngapeth skierował swoje zainteresowanie w kierunku innej gry zespołowej. Jego ojciec, wielki fan koszykówki, nadał mu imię na cześć jednego z najlepszych zawodników w historii NBA - Earvina "Magica" Johnsona. - Był jego wielkim fanem, jak "Magic" występował w NBA. Mnie jednak nigdy nie ciągnęło do koszykówki. Zawsze wolałem pograć w piłkę. Zresztą zamiłowanie do futbolu zostało mi do dzisiaj. Czasami, jak tylko mam trochę czasu, idziemy zagrać z kumplami - przyznał Francuz.
Świat stoi otworem
Sukcesy w gronie kadetów spowodowały, że kwestią czasu wydawał się debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na 17-letniego gracza parol zagięli przedstawiciele Tours VB, nie pozostało nic innego jak skorzystać z oferty zespołu z czołówki ligi. W ciągu trzech lat spędzonych w mieście nad Loarą nasz bohater miał znaczny udział w zdobyciu mistrzostwa kraju w sezonie 2009/2010 oraz trzech Pucharów Francji. A dokonał tego wszystkiego mając zaledwie 20 lat! W międzyczasie ponownie sięgnął po złoty medal Mistrzostw Europy Kadetów 2009, przy okazji zostając najlepszym graczem całej imprezy. W obliczu zbliżających się wielkimi krokami mistrzostw świata seniorów we Włoszech trener Philippe Blain zdecydował się na powołanie Earvina (zdobywcy tytułu MVP ligi francuskiej) do pierwszej reprezentacji. Jak czas pokaże, będzie potem żałował swojego wyboru.
Rebelia podczas mistrzostw
Incydent ze wspomnianych Mistrzostw Świata 2010 będzie się ciągnął za Ngapethem prawdopodobnie do końca jego kariery. Earvin, sfrustrowany postawą swoich kolegów oraz brakiem regularnych występów, po meczu z Japonią wywołał awanturę w szatni zespołu Les Blues. Na efekty jego zachowania nie trzeba było długo czekać. Trener Phillipe Blain ogłosił, że wyrzuca młodego przyjmującego z zespołu jeszcze przed zakończeniem turnieju. Francuski szkoleniowiec przyznał po mistrzostwach, że Earvin od początku rozgrywek zachowywał się niestosownie i decyzja o wykluczeniu powinna zostać podjęta wcześniej. - Chciałem chronić zespół, ale to był błąd, zamiast bowiem ochronić interesy drużyny, podkopałem jej siłę. Powinienem był podjąć tę decyzję dwa lub trzy dni wcześniej. Wszyscy czuliby się z tym lepiej - zauważył Blain. Sam Ngapeth niechętnie wraca do historii sprzed czterech lat. - Tamten rozdział dawno uważam za zamknięty - uciął temat w jednym w wywiadów.
Całoroczna banicja w kadrze źle wpływała na kondycję psychiczną gracza, o czym sam niejednokrotnie mówił. - Mam wielu przyjaciół w reprezentacji i czułem się okropnie, patrząc na ich kiepską postawę w Lidze Światowej. Miałem moment, kiedy powiedziałem sobie: "Reprezentacja? Nigdy więcej!". Po tym, co się stało w ubiegłym roku, było mi trudno dobrze zacząć sezon. Wtedy też nie widziałem siebie z powrotem w kadrze - stwierdził. Po mozolnym odbudowaniu formy sportowej pozostała jeszcze jedna kwestia, którą należało niezwłocznie uregulować - zgoda z selekcjonerem - Dla Philippe'a mam duży szacunek, nie tylko ze względu na karierę sportową, ale też z powodów prywatnych. Był świadkiem na ślubie moich rodziców. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że warto spróbować po raz kolejny. Dla mnie to było bardzo ważne, bo nie potrafię żyć bez siatkówki - relacjonował.
Bez specjalnych praw
Na zachowanie Earvina narzekali nie tylko jego trenerzy, ale i koledzy z boiska. Po Mistrzostwach Świata w 2010 roku Stephane Antiga skrytykował postawę młodszego kolegi, Ngapeth nie pozostawał mu dłużny, zarzucając między innymi słabą formę podczas turnieju oraz zbyt krótkie przygotowania do niego (Antiga opuścił Ligę Światową). Earvin nie mógł też pogodzić się z faktem, że trener Blain traktuje najbardziej doświadczonego graczach na specjalnych prawach, przez co on sam musiał pełnić rolę rezerwowego. - Stephane nigdy nie był moim najlepszym przyjacielem. Do tej pory nie wyjaśniliśmy sobie tamtej sytuacji, nie możemy się więc pogodzić. Problem polega na tym, ze Antiga bardzo korzystał na swojej uprzywilejowanej pozycji w reprezentacji, a ja po prostu nie mogłem tego dłużej znieść - przyznał szczerze Ngapeth. Nieco inaczej do sprawy podchodzi obecny selekcjoner polskiej kadry, który uważa, że stosunki między nimi mogą w przyszłości ulec ociepleniu.- Poznałem Earvina w lecie roku 2010 i, niestety, nie przypadliśmy sobie do gustu. To było jednak dawno, a ja od tego momentu się z nim nie widziałem. Być może w przyszłości będziemy mieli okazję porozmawiać - skomentował sprawę w trakcie tegorocznych mistrzostw świata.
Na podbój Europy
Po trzech sezonach spędzonych w Tours nadszedł czas na zagraniczne wojaże. Z francuskiego zespołu odszedł ojciec Earvina i to w głównej mierze zadecydowało, że przyjmujący postanowił zmienić pracodawcę. MVP ligi francuskiej miał na biurku oferty z wielu czołowych klubów europejskich z ligi włoskiej, rosyjskiej czy też tureckiej. Wybór padł na Serie A, a konkretnie na Bre Banca Lannutti Cuneo. Wprawdzie Ngapeth podpisał jedynie roczny kontrakt, ale po udanym sezonie zdecydował się prolongować umowę z włoskim gigantem. - W Cuneo czuję się wspaniale. Mam mnóstwo przyjaciół, rodzinę, gram w siatkówkę. Nic więcej do szczęścia nie jest mi potrzebne - mówił w trakcie sezonu 2011/2012. W kolejnych rozgrywkach Bre Banca uplasowała się tuż za podium ligowej rywalizacji, jednak niepowodzenie w Serie A powetowała sobie w Lidze Mistrzów. Włoska dwunastka znalazła pogromcę dopiero w finałowej rozgrywce, a okazał się nim Lokomotiw Nowosybirsk. Dla Earvina jest to jak na razie jedyny znaczący sukces w europejskich pucharach.[nextpage]Rosyjski falstart
W karierze Francuza nie brakowało dziwnych, a czasami wręcz niezrozumiałych decyzji. Do niezbyt przemyślanych wyborów z pewnością można zaliczyć epizod w rosyjskim Kuzbassie Kemerowo (z jego ojcem na ławce trenerskiej), w którym od początku nie czuł się najlepiej. Słowo epizod zostało użyte nieprzypadkowo. Przygoda z surowym klimatem trwała zaledwie... sześć spotkań. 22-latek nie wrócił z turnieju kwalifikacyjnego do MŚ 2014, pozostając we Francji razem z partnerką, która spodziewała się dziecka. - Informacja o naruszeniu umowy Earvina Ngapetha dotarła do nas w przeddzień spotkania z zespołem Gazprom-Jugra Surgut. Ngapeth po wyjeździe do Francji odmówił powrotu do Kemerowa, a następnie zdecydował się opuścić nasz klub. Na początku sezonu klub, zaproponował współpracę Ericowi i Earvinowi Ngapethowi jako "jedności". Earvin to kluczowy gracz, który ma wysokie wymagania, chcieliśmy zbudować klub dostosowany do jego oczekiwań. Niestety, już od pierwszych dni pobytu na Syberii, było widać jego niechęć do gry. Klub ze swojej strony zrobił wszystko, aby stworzyć mu dobre warunki do pracy. Teraz zamierzamy dążyć do zwrotu zapłaconej mu pensji, w przeciwnym razie będziemy starać się go zdyskwalifikować - oświadczył Denis Matusewicz, dyrektor klubu.
Działacze Kuzbassu Kemerowo żądali nawet półtorarocznej dyskwalifikacji dla zawodnika. Ngapeth tak wyjaśniał całą zaistniałą sytuację: - Nie jestem jednym z tych, którzy mówią o swoim życiu prywatnym w Internecie, ale sytuacja zmusza mnie do udzielenia pewnych wyjaśnień. Postanowiłem przerwać mój kontrakt z Kuzbassem Kemerowo, myślałem o tym od pierwszego dnia mojego pobytu w Rosji. W momencie podpisania umowy, postawiłem tylko warunek, żeby moje pierwsze dziecko mogło urodzić się w Kemerowie. Jednak zrozumiałem szybko, że nie będzie to możliwe ze względu na barierę językową. Postanowiłem, że poród we Francji będzie bezpieczniejszy, gdzie są lepsze warunki, niż te panujące w Rosji. Pragnąłem także, żeby po porodzie klub zapewnił mojej rodzinie przeprowadzkę do Rosji, możliwie jak najszybciej. Miesiąc przed porodem stawiałem się co tydzień w siedzibie zarządu klubu, by powiedzieć, że muszę lecieć do Francji. Nie chciano mnie wypuścić z powodu Pucharu Syberii - byliśmy bez pierwszego rozgrywającego i nie mieliśmy żadnych szans na wygraną. Po kilku dniach moja partnerka zadzwoniła do mnie i powiedziała, że trafiła do szpitala. Zaraz po zakończeniu rozmowy byłem w taksówce na lotnisko. Wtedy zadzwonił mój ojciec i powiedział, że klub odwołał mój lot! Pewnie wyobrażacie sobie moje rozdrażnienie - pisał na swoim profilu w serwisie Facebook.
Powrót banity
"Syberyjska afera" została skierowana do rozpatrzenia przez FIVB. Światowa federacja zdecydowała, że zawodnik musi zapłacić karę swojemu byłemu pracodawcy, dzięki czemu stanie się wolnym zawodnikiem. Pomimo kłopotów wychowawczych, jakie niejednokrotnie sprawiał, wciąż był uważany za jednego z czołowych przyjmujących w Europie, a być może i na świecie. Dlatego, pomimo ciążącej nad nim kary finansowej, zaledwie dwa miesiące zajęło mu znalezienie nowego klubu. Okazała się nim włoska Casa Modena, która wyłożyła pieniądze na stół, uwalniając go od kontraktu w Kemerowie. Tym samym Earvin wrócił do Serie A po półrocznej przerwie (ponownie kończąc sezon w półfinale ligi).
O krok od marzeń
Półfinał Serie A na pewno nie zaspokoił ambicji Francuza, wręcz przeciwnie, rozbudził w Earvinie dodatkowe pokłady energii na Mistrzostwa Świata 2014. Nowy selekcjoner Laurent Tillie postanowił zbudować kadrę wokół ekscentrycznego przyjmującego. Ngapeth bardzo pozytywnie wypowiada się na temat współpracy z tym szkoleniowcem. - Przede wszystkim wniósł nowy styl gry. Popracował także nad naszą sferą mentalną, to on nauczył nas, że w żadnym spotkaniu nie możemy odpuszczać - chwalił nowego trenera. Earvin już na starcie otrzymywał od szkoleniowca sygnały, że będzie traktowany na odpowiednich prawach. - Jeżeli Earvin będzie teraz do maja trenował piłkę nożną we Francji, uszczęśliwi go to i zadzwoni w maju do mnie, że chce grać w drużynie narodowej, to niech tak będzie. Wolę to, niż gdyby sfrustrowany i nieszczęśliwy grał w siatkówkę do końca sezonu i potem nie chciał grać w kadrze - zapowiedział Tillie.
Podczas światowego czempionatu Les Bleus szli jak burza, odprawiając kolejnych rywali. Przed francuskim zespołem niespodziewanie otworzyła się droga do sprawienia niespodzianki, jaką z pewnością byłby medal światowego czempionatu. Dwa zwycięstwa nad Iranem i Niemcami zapewniły Les Bleus możliwość walki o medal. Półfinał w wykonaniu Francji i Brazylii przez wielu ekspertów uznany został za najlepszy mecz siatkarskiego mundialu. Ngapeth rozegrał wtedy znakomite spotkanie (zdobył 21 punktów), dwoił się i troił, jednak wobec słabszej postawy pozostałych skrzydłowych, nie wystarczyło to do pokonania Canarhinos. Francuzi ulegli 2:3, tracąc olbrzymią szansę na sprawienie niespodzianki. W spotkaniu o trzecie miejsce Les Bleus nie sprostali Niemcom i cały turniej zakończyli poza podium. Medal był tak blisko.
W wielu zestawieniach najlepszych przyjmujących turnieju, Ngapeth zajmował czołowe miejsca, niektórzy eksperci uważali nawet, że powinien znaleźć się w gronie zawodników wyróżnionych nagrodami indywidualnymi. Francuz z pewnością należał do gwiazd tegorocznego czempionatu.
Odskocznia od codzienności
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że niewielu zdaje sobie sprawę, że, poza wyczynami na boisku, Earvin zajmuje się także muzyką. W 2011 roku wydał debiutancką płytę rapową. - Od dziecka lubiłem słuchać amerykańskiego, ale także francuskiego rapu. Potem założyłem z kolegami grupę pod pseudonimem Klima i przez kilka lat próbowaliśmy nagrywać. Ciągle mamy studio muzyczne. Płyta Klimatizason powstała w roku 2011, można jej słuchać w Internecie. Daliśmy też kilka koncertów w Poitiers, ale bardziej dla znajomych. Nie mogę powiedzieć, że jestem profesjonalnym raperem. Nie zarabiam na tym - komentował swoje dokonania w branży muzycznej.
Jednym z najlepszych kolegów Earvina jest środkowy reprezentacji Francji Kevin Le Roux. Zawodnicy znają się od czasów wspólnych występów w drużynie narodowej kadetów. - Jesteśmy przyjaciółmi nie tylko na boisku, ale także poza nim - podkreślał Ngapeth. To właśnie Le Roux był jednym z trójki zawodników, którzy wystąpili przeciw wyrzuceniu Earvina z Mistrzostw Świata 2010.
Nie da się ukryć, że Ngapeth uwielbia zwracać na siebie uwagę nie tylko sportową postawą, ale również wizerunkiem. Do niedawna paradował po boisku z fryzurą koloru blond, natomiast podczas tegorocznych mistrzostw świata zdecydował się zafarbować włosy na czerwono. Jak sam stwierdził, zawsze lubił taki sposób wyróżniania się z tłumu.
Rozsądek weźmie górę?
Trudno znaleźć równie ekscentrycznego i nieprzewidywalnego zawodnika jak Earvin Ngapeth. Pomimo młodego wieku, należy do czołówki przyjmujących naszego globu i z pewnością przez wiele lat może utrzymywać się w elicie na swojej pozycji. Największym zagrożeniem dla kariery Francuza jest on sam, jego wybuchowy charakter często ściąga na niego bowiem olbrzymie problemy. Kłopoty wychowawcze, które sprawia, nie zniechęcają jednak trenerów klubowych i wielu szkoleniowców z pewnością chciałoby zaczynać ustalanie szóstki od gracza takiego jak Ngapeth. Wypada mieć tylko nadzieję, że w przyszłości rozsądek będzie brał górę nad gorącą głową i Earvin stanie się nie tylko gwiazdą światowych parkietów, ale także wzorem do naśladowania dla młodych adeptów siatkówki.
Tabuny Czytaj całość