Trudna historia miłości polskich siatkarzy do Ligi Światowej
Reprezentacja Polski siatkarzy nigdy nie pałała zbytnią miłością do rozgrywek Ligi światowej, w przeciwieństwie do Ligi Narodów. Sytuacja nieco uległa zmianie w 2011 roku. Wówczas pierwszy raz kibice mogli się cieszyć z sukcesu w tych rozgrywkach.
Liga Światowa założona została w 1990 roku. Trzeba przyznać, że utworzenie takich rozgrywek to jeden z niewielu naprawdę dobrych pomysłów FIVB. Pierwszą edycję wygrali Włosi, a reprezentacja Polski nawet nie wystartowała.
Kadrę polskich siatkarzy na parkietach Ligi Światowej zobaczyliśmy osiem lat po utworzeniu nowego turnieju. Wówczas Polska zajęła jednak dopiero 10. miejsce. Pierwszy raz w fazie finałowej nasza kadra zagrała w Belo Horizonte, w 2002 roku. Wówczas uplasowaliśmy się na piątym miejscu w końcowej klasyfikacji.
ZOBACZ WIDEO: Legenda polskiego kolarstwa przestrzega przed Rosjanami! "Będzie wielka tragedia"Pierwsze podium
Stało się tak, że pierwsze podium w historii reprezentacja Polski wywalczyła na własnej ziemi. Final Four Ligi Światowej w 2011 roku organizowane było wspólnie przez Gdańsk oraz Sopot.
Polska w fazie grupowej zajęła dopiero trzecie miejsce, przegrywając z Brazylią oraz USA. Pozwoliło jej to jednak na awans do drugiej fazy, w której pokonała Bułgarię oraz Argentynę, przegrywając z Włochami i awansowała do półfinału.
Tam na kadrę prowadzoną przez Andreę Anastasiego czekała już mocarna Rosja. Mecze z tą reprezentacją zawsze miały dodatkowy smaczek i naszym siatkarzom nigdy nie brakowała odpowiedniej motywacji.
Tym razem jednak motywacja nie wystarczyła do końcowego tryumfu. Ubiegłoroczni wicemistrzowie tych rozgrywek w miarę gładko pokonali Polaków 3:1 i awansowali do finału, gdzie czekała już na nich Brazylia.
Polsce z kolei przyszła gra jedynie o brązowy medal. W meczu o historyczny krążek naszej drużynie przeciwstawić chcieli się Argentyńczycy. Jednak podobnie, jak w przypadku Polski i Rosji, na chęciach się skończyło.
Polska bez żadnych problemów pokonała Albicelestes w szybkim trzysetowym pojedynku nie dając gościom żadnych szans. Brąz dla Polski przypieczętował jeden z Argentyńczyków wyrzucając serwis poza boisko.
Co ciekawe, najlepiej punktującym tamtych rozgrywek okazał się być Bartosz Kurek, który teraz jest kapitanem reprezentacji Polski, a najlepszym libero Krzysztof Ignaczak.
W górę serca Polska wygrywa!
Rok później Polska do turnieju podchodziła już w zupełnie innej sytuacji. Wiadomo było, że rywale naszych siatkarzy będą traktować zdecydowanie poważniej, ale też kibice mieli większe oczekiwania.
Tym razem już w fazie grupowej kadra Anastasiego pokazała moc. Nasi siatkarze zajęli bowiem pierwsze miejsce w grupie wyprzedzając Brazylię i Kanadę. Druzyna włoskiego szkoleniowca w tym czasie przegrała zaledwie dwa mecze - z Finlandią oraz Canarinhos.
Fazę finałową Polska przeszła z kolei bez żadnej porażki. Ponownie zmierzyliśmy się z Brazylią, która po zaciętym boju ograliśmy 3:2 i wyrzuciliśmy z turnieju. Mecz z Kubą był jedynie formalnością, której siatkarze nie zlekceważyli i wygrali 3:0. Pewny awans do półfinału.
Tam czekali na nas Bułgarzy, którzy grali u siebie. Turniej Final Four Ligi Światowej rozgrywany był bowiem w stolicy kraju - Sofii.
Na nic zdało się jednak wsparcie bułgarskich kibiców. Rozpędzona reprezentacja Polski kolejnego rywala odprawiła z kwitkiem w szybkim trzysetowym pojedynku i pierwszy raz w swojej historii awansowała do finału Ligi Światowej.
W meczu kończącym turniej Polska miała zmierzyć się z twardymi jak skała Amerykanami. Wydawać by się mogło, że ten mecz musi być trudny. Nic bardziej mylnego. Kolejne 3:0! Polska pierwszy raz w swojej historii mogła cieszyć się ze złotych medali Ligi Światowej.
Ponownie podwójnie szczęśliwy mogli być Kurek oraz Ignaczak. Ówczesny przyjmujący wygrał nagrodę MVP, a popularny "Igła" ponownie został uznany za najlepszego libero. Do tego grona dołączyli także Zbigniew Bartman, który otrzymał nagrodę najlepszego atakującego oraz Marcin Możdżonek uznany za najlepszego środkowego bloku.Zmiana szyldu[/h2]
[/b]Rozpoczynające się w 2018 roku nie nazywały się już jednak Ligą Światową. Nastąpiła zmiana nazwy, oraz kilku zasad. Od roku zdobycia drugiego z rzędu mistrzostwa świata przez polskich siatkarzy mówimy już o Lidze Narodów.
Doszło do dwóch podstawowych zmian. Zostali wprowadzeni tzw. stali uczestnicy, pośród których znajduje się oczywiście reprezentacja Polski. Drugą zmianą jest z kolei wprowadzenie Final Six, zamiast Final Four.
Ponadto zlikwidowano podział na konkretne grupy. Od 2018 roku jest jedna duża tabela, w której sumowane są wyniki wszystkich 16 uczestniczących zespołów mierzących się w systemie każdy z każdym. Z tej tabeli wyłaniana jest najlepsza szóstka, która rozgrywa Final Six w formie dwóch trzyzespołowych grup, następnie wyłaniani są półfinaliści oraz finaliści.
W tych rozgrywkach reprezentacja Polski spisuje się już zdecydowanie lepiej, ale wciąż można spokojnie powiedzieć, że mogłoby być zdecydowanie lepiej. Polski kibic czeka głównie na złote medale.
[h2]Heynenowski eksperyment na żywym organizmie
W 2019 roku reprezentacja Polski siatkarzy szykowała się do turnieju eliminacyjnego do Igrzysk Olimpijskich, które odbyć się miały rok później w Tokio. Wszystko więc było podporządkowane temu celowi.
Nie inaczej z Ligą Narodów. Turniej ten dla Vitala Heynena był drogą do celu, jakim był szybki awans na turniej w Japonii. Polska w fazie grupowej zajęła piąte miejsce, które zagwarantowało jej grę w Chicago, gdzie mierzyła się najlepsza szóstka.
Kadra prowadzona przez belgijskiego szkoleniowca trafiła do grupy z Brazylią oraz Iranem, które zajęły pierwsze i drugie miejsce w pierwszej fazie. Trudno było więc upatrywać w Polakach faworytów drugiej fazy.
Polska w swoim wpół rezerwowym składzie ograła zarówno przyjezdnych z Kraju Kawy oraz wiecznie niespokojnych Irańczyków. Dzięki temu reprezentacja Heynena zameldowała się w półfinale.
W meczu decydującym o awansie do finału trafiła na Rosję. W nieco ponad dwie godziny Rosjanie nie dali Polakom żadnych złudzeń. Wynik 1:3 oznaczał dla Polski grę jedynie w meczu o brązowe medale.
Dla tej grupy ludzi była to jednak wielka szansa, dla niektórych możliwość zdobycia pierwszego medalu z reprezentacją. Na Polaków w meczu o trzecie miejsce ponownie czekali Brazylijczycy.
Na parkiecie widać było wielką motywację naszych reprezentantów. Polacy zmietli z boiska Brazylię w niespełna półtorej godziny, pokonując ją 3:0. Tytuł najlepszego przyjmującego trafił na ręce Bartosza Bednorza, który wówczas pokazał pierwszy raz swój gigantyczny potencjał.Aj...było blisko
Rok 2021 to kolejna potyczka kadry prowadzonej przez Vitala Heynena z Ligą Narodów. Igrzyska nie odbyły się w zaplanowanym terminie i zostały przełożone na właśnie 2021 rok.Nietrudno więc domyślić się, jakie było podejście Belga do tego turnieju w roku olimpijskim. Podobnie, jak w 2019 roku, Liga Narodów miała być drogą do celu, którym był medal Igrzysk Olimpijskich w Tokio.
Polska tym razem przed startem rozgrywek uznawana była za największego faworyta. Wynikało to z szerokości kadry, jaką dysponował urodzony w Maaseik charyzmatyczny trener.
Reprezentacja Polski w czystej teorii mogłaby spokojnie stworzyć dwie prawie równorzędne sobie czternastki i niewykluczone, że obie awansowałyby do finału Ligi Narodów. Tyle teorii.
W praktyce reprezentacja Polski zajęła drugie miejsce w rozgrywkach grupowych. O zaledwie jeden mały punkcik wyprzedziła ją Brazylia. Tym razem nie graliśmy Final Six.
FIVB zdecydowało się na format Final Four. W półfinale kadra Heynena trafiła na swój największy koszmar ostatnich lat - Słowenię. Zaskakująco gładko pokonała jednak tę przeszkodę. Słoweńców odprawiliśmy z kwitkiem, pokonując ich 3:0.
W finale rozgrywanym we Włoskim Rimini trafiliśmy na kadrę Brazylii, jeden z niewielu zespołów, który zdołał pokonać bandę Heynena w fazie grupowej. Można by było powiedzieć, że jak Polska trafia do finału tych rozgrywek, to go nie przegrywa. Trzeba jednak zauważyć, że zagraliśmy w nim dotychczas zaledwie raz.
Druga szansa nadarzyła się w czerwcu 2021 roku. Na kilka tygodni przed startem IO Brazylia pokazała gigantyczną moc. W nieco ponad dwie godziny gry pokonała Polaków 3:1.
FIVB przyznając nagrody indywidualne kolejny raz postanowiło nas zaskoczyć. Kilka z indywidualnych wyróżnień trafiło bowiem w ręce dwóch siatkarzy. W ten sposób MVP oraz najlepszym atakującym wybrany został kolejny raz Bartosz Kurek, najlepszym przyjmującym Michał Kubiak, najlepszym środkowym Mateusz Bieniek, a najlepszym rozgrywającym Fabian Drzyzga.Systematyczne pięcie się w górę?
Gdybyśmy mieli podejść do najbliższych rozgrywek Ligi Narodów życzeniowo można by było zobaczyć pewną prawidłowość. Mianowicie od 2019 roku z każdym sezonem reprezentacyjnym Polska wskakuje o pozycję wyżej. Przed startem rozpoczynającego się turnieju ponownie w gronie faworytów wskazywaniu będą na pewno Polacy oraz Brazylijczycy, czyli dwa najlepsze zespoły według rankingu FIVB.[b]Pierwszy mecz reprezentacji Polski zaplanowany jest na 8 czerwca. Wówczas o 22:30 Biało-Czerwoni wybiegną na parkiet, żeby zmierzyć się z Argentyną. Relacja na żywo na WP SportoweFakty.
Rafał Sierhej, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz też:
Jest czternastka Nikoli Grbicia na turniej w Kanadzie! Czas na eksperymenty?
Znamy polskie miasta-gospodarzy siatkarskich mistrzostw świata 2022