Liga Narodów. Ależ to były emocje! Semeniuk bohaterem tie-breaka

Polacy przeżywali na boisku bardzo trudne chwile, o zwycięstwo musieli bić się w tie-breaku, ale wtedy sprawy w swoje ręce wziął Kamil Semeniuk. Jego kapitalna gra w kluczowym momencie meczu z Iranem dała nam wygraną 3:2 i półfinał Ligi Narodów.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Kamil Semeniuk Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Kamil Semeniuk
- Może być tak, że trafimy na Iran i jeżeli oni będą grać z nami tak, jak w Gdańsku, będą kłopoty - dwa tygodnie temu w taki sposób Nikola Grbić tłumaczył swoim zawodnikom, że miejsce, z którego awansują do turnieju finałowego w Bolonii, nie ma znaczenia.

Polacy awansowali z drugiego (10 zwycięstw i 2 porażki w fazie zasadniczej), Irańczycy dopiero z siódmego (7 zwycięstw, 5 porażek). Biało-Czerwoni byli wskazywani jako faworyci tego starcia, ale najnowsza siatkarska historia kazała zachowywać rozsądek.

Dwa ostatnie mecze z polską reprezentacją mistrzowie Azji wygrali. Rok temu na otwarcie igrzysk olimpijskich w Tokio, a na początku lipca we wspomnianym Gdańsku. W tym ostatnim starciu nowe pokolenie irańskich zawodników wygrało z pierwszym garniturem naszej drużyny 3:2.

ZOBACZ WIDEO: Szykujemy się na mecz z Iranem - #PODSIATKĄ - VLOG Z KADRY #09

Gracze trenera Grbicia mieli świeżo w pamięci świetną grę swojego dobrego znajomego z Plusligi Milada Ebadipoura oraz Amirhosseina Esfandiara, którego wcześniej znali słabo, ale po dwóch godzinach gry przeciwko niemu w Ergo Arenie wiedzieli już, że to zawodnik z papierami na światową ekstraklasę. Z kolei Irańczycy byli świadomi, że aby znów pokonać mistrzów świata muszą nie tyle zagrać bardzo dobrze, co otrzeć się o perfekcję, bo drugi raz Biało-Czerwoni 41 błędów w meczu już nie popełnią.

Oba zespoły wyszły na boisko w swoich najsilniejszych składach. A zatem znów Polacy musieli się głowić, jak zatrzymać Esfandiara, Ebadipoura, czy atakującego Amina, Irańczycy jak to samo zrobić z Bartoszem Kurkiem.

Rywalom już na samym początku udało się dwukrotnie zablokować naszego kapitana, ale sami nadspodziewanie często mylili się z dobrze rozegranych piłek. Właśnie takie błędy spowodowały, że na przerwie technicznej polski zespół miał trzy punkty przewagi (12:9). Później, choć rywale stawiali coraz twardsze warunki, tę przewagę nie tylko utrzymał, ale i powiększył.

Po dwóch kolejnych asach serwisowych Jakuba Kochanowskiego prowadziliśmy aż 22:16. W końcówce seta stracha napędził nam jeszcze Toukhtekh, który odpowiedział dwoma asami (22:19), ale skończyło się tylko na krótkiej chwili strachu. Partię zakończył atakiem z szóstej strefy najlepszy na boisku w tym fragmencie gry Kamil Semeniuk.

Drugą odsłonę od punktowego serwisu zaczął Kochanowski, chwilę później Esmailnezhad uderzył z prawego skrzydła daleko w aut i Polacy szybko objęli prowadzenie 4:1. Rywale się jednak otrząsnęli. Postawili na jeszcze mocniejszą niż wcześniej zagrywkę, a że trafiali w boisko, nasz zespół był w opałach.

Na przerwę techniczną to Irańczycy schodził z minimalnym prowadzeniem (12:11), ale zaraz po powrocie na boisko z uderzenia wybił ich Mateusz Bieniek. Kilka mocnych serwisów środkowego PGE Skry Bełchatów wreszcie "ruszyło" libero Hazratpoura, znowu pomylił się Amin, zafunkcjonował nasz blok i Biało-Czerwoni wrócili do trzech punktów przewagi (15:12). Tyle, że nie na długo.

Blok na Kochanowskim i błąd francuskiego sędziego na korzyść Iranu pozwoliły mistrzom Azji doprowadzić do remisu (16:16). Od tego momentu zacięta walka punkt za punkt trwała już do końca partii. Pierwszą piłkę setową mieli nasi rywale (24:23). Obroniliśmy się pewnym atakiem Kurka, ale za drugim razem już się to nie udało. Paweł Zatorski nie odebrał serwisu Ebadipoura, Irańczycy wygrali 26:24 i wyrównali na 1:1.

W trzecim secie Biało-Czerwoni mieli wyraźne problemy z płynnością gry. Z dużym wysiłkiem zbudowali prowadzenie 5:2, by oddać je w mgnieniu oka niezrozumiałymi błędami. Nieźle w ataku grali skrzydłowi, ale akcje środkiem były nieskuteczne. Brakowało bloku i dobrych akcji w obronie. Zanosiło się na kolejną dramatyczną i piekielnie trudną dla Polaków odsłonę. I pewnie tak by się stało, gdyby w pewnym momencie gra Iranu całkowicie się posypała.

Tym, który złamał opór przeciwników, był Bieniek. Wszedł na zagrywkę przy wyniku 15:14 i najpierw posłał asa, a potem na tyle trudne serwisy, że dwa kolejne bloki zapisał na swoim koncie Karol Kłos. Potem jeszcze Irańczycy w długiej akcji dotknęli siatki, Amin nie zmieścił się w boisku i szybko zrobiło się 20:14. Zespół Grbicia nie miał problemów, by utrzymać do końca tą różnicę. Set, który do połowy zapowiadał się nieciekawie, skończył się wynikiem 25:18 dla Polski.

Na początku kolejnej partii nasi siatkarze niestety oddali inicjatywę. Dwa razy źle przyjęli proste serwisy Jelveha (0:3, potem w pojedynczy blok wpadali po kolei Kurek i Śliwka). Irańczycy grali zarówno dobrze, jak i szczęśliwie. Gdy wyszli na prowadzenie 11:4, w ciemno można było obstawiać tie-breaka.

Przy ogromnej przewadze rywali Grbić posadził na ławce dużą część swojej pierwszej szóstki, raczej szykując się do piątego seta, niż licząc na cud. Polscy zmiennicy nie byli nawet blisko doprowadzenia do tego cudu. W całym secie uzbierali tylko 16 punktów.

Ostatnią partię rozpoczęliśmy od punktu zdobytego z wielkim trudem. Dopiero przy trzeciej próbie ataku Semeniuk wybił piłkę po rękach Amina. W trzech kolejnych bohaterem był ten sam zawodnik - dwukrotnie zatrzymał blokiem irańskiego atakującego na prawym skrzydle, potem Esfandiara na lewym i Polacy zaczęli od prowadzenia 4:0.

MVP ostatniego finału Ligi Mistrzów w tie-breaku w tym fragmencie meczu był królem parkietu. Świetnie blokował, atakował skutecznie, dobrze serwował, a w razie potrzeby nawet rozgrywał. A że do tego pewność siebie odzyskali też Kurek i Śliwka, a rezerwowy Butryn trafiał potężnymi serwisami, przewaga się powiększała. Przy wyniku 12:5 można było się już szykować na ćwierćfinał z reprezentacją USA.

- My tego nie przegramy - krzyknął komentator Tomasz Swędrowski, gdy Semeniuk skończył piłkę na 13:5. I nie przegraliśmy. Pierwszą piłkę meczową kapitalnym blokiem dał nam Kurek (14:5). Dwa setbole rywale jeszcze obronili, ale przy trzecim dotknęli siatki próbując zatrzymać Semeniuka. Po niezwykle trudnym spotkaniu skończyło się na 15:7 i 3:2 dla Biało-Czerwonych.

W półfinale Ligi Narodów 2022 Polacy zmierzą się z Amerykanami. Mecz w sobotę, początek o godzinie 18.

Liga Narodów 2022, ćwierćfinał, Bolonia
Polska - Iran 3:2 (25:21, 24:26, 25:18, 16:25, 15:7)

Polska: Marcin Janusz, Bartosz Kurek, Aleksander Śliwka, Jakub Kochanowski, Kamil Semeniuk, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski (libero) oraz Karol Butryn, Łukasz Kaczmarek, Grzegorz Łomacz, Karol Kłos, Bartosz Bednorz.

Iran: Mahdi Jelveh, Milad Ebadipour, Amir Toukhtekh, Mohammed Vadi, Amin Esmailnezhad, Amirhossein Esfandiar, Mohammedreza Hazratpour (libero) oraz Ehsan Daneshdoust, Amir Sarlak, Morteza Sharifi, Saadat Bardia, Fazel Pazhooman.

Czytaj także:
Od siatkarskiej wojny do przyjaznych gestów. Irańczycy zawsze mobilizują się na Polaków
W końcu. Jest oświadczenie FIVB ws. fatalnych warunków

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×