TS Volley Rybnik - MKS Sudety Mebolmarket Kamienna Góra 0:3 (23:25, 17:25, 23:25)
Volley: Łukasz Lip, Artur Kabziński, Andrzej Smiatek, Tomasz Warda, Jakub Dejewski, Michał Dudek, Łukasz Majenta (libero) oraz Grzegorz Jaruga, Przemysław Wolny.
Sudety: Maciej Leński, Marcin Ciesielski, Krzysztof Kurpiel, Paweł Kwapisiewicz, Jarosław Pizuński, Maciej Zając, Piotr Wierzbicki (libero).
Początkowe chwile sobotniej batalii nie wskazywały na końcowy sukces gości. To siatkarze z Rybnika przejęli inicjatywę i wypracowali sobie kilkupunktowe prowadzenie. Co ciekawe, pierwsze skrzypce w ataku śląskiej drużyny grał najmłodszy na parkiecie, zaledwie 17-letni Michał Dudek. Humory miejscowym kibicom dopisywały do stanu 18:15. Wówczas na zagrywce pojawił się kapitan przyjezdnych, Krzysztof Kurpiel. Doświadczony przyjmujący prezentował bardzo nieprzyjemne serwisy, tzw. floty, które okazały się tego dnia największą zmorą rybniczan. W inauguracyjnym secie właśnie ten element pozwolił Sudetom najpierw doprowadzić do remisu, a potem przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Podopieczni trenera Jacka Kurzawińskiego uwierzyli w swoje możliwości i poszli za ciosem w drugiej partii. Świetnie dysponowany był w niej Maciej Zając. Zawodnik mierzący aż 207 centymetrów i występujący na pozycji atakującego bardzo rzadko miewał problemy z rybnickim blokiem. Siatkarze z Kamiennej Góry szybko wysforowali się na bezpieczne prowadzenie, którego nie oddali już do końca seta. Dodatkowo, w szeregach Volley’a rozpoczęły się niepotrzebne dyskusje pomiędzy zawodnikami. Druga odsłona padła łupem Sudetów, którzy zwyciężyli 25:17.
Trzecia, i jak się później okazało ostatnia odsłona, rozpoczęła się podobnie jak pierwszy set. Więcej zaangażowania i ochoty do gry wykazywali miejscowi. Skuteczne bloki oraz silne ataki pozwoliły siatkarzom Wojciecha Kasperskiego na objęcie prowadzenia 10:7, a później nawet 14:11. Wydawało się wówczas, że Volley złapał wiatr w żagle i urwie faworytowi choć jednego seta. Nic bardziej mylnego. Gwoździem do trumny dla śląskiego teamu okazały się po raz kolejny floty. Rozpoczął Kurpiel, a chwilę potem jego wyczyn skopiował Paweł Kwapisiewicz. W kontratakach nieomylny był Zając, który okazał się głównym ojcem pewnego zwycięstwa Sudetów.
Kandydat do gry o najwyższe cele w drugiej lidze potwierdził swoje aspiracje i pewnie zainkasował pełną pulę. Wielkie słowa pochwały należą się nie tylko siatkarzom z Kamiennej Góry, ale także ich kibicom. Pokaźna grupa sympatyków Sudetów zaopatrzonych w bębny oraz megafony zjawiła się w Rybniku i przez cały czas kulturalnie dopingowała swoich pupili. Po zakończeniu spotkania kibice gości podziękowali nawet siatkarzom z Rybnika, skandując głośno "Volley Rybnik".
- Każdy kibic, który był na sali zauważył, że gdyby było lepsze przyjęcie w naszej drużynie, gra mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. Zwłaszcza w pierwszym i trzecim secie. Musimy popracować nad tzw. flotami, czyli lekkimi zagrywkami. To właśnie one, a nie żadne mocne serwisy, sprawiły nam najwięcej problemów - ubolewał po meczu szkoleniowiec gospodarzy.
Warto podkreślić, że Volley Rybnik przystępował do tego meczu osłabiony. W szeregach śląskiej drużyny zabrakło przede wszystkim atakującego Wiktora Borowskiego. Trener Kasperski nie mógł także skorzystać z usług przyjmującego Michała Łaty. - W tym meczu nie miałem jeszcze do swojej dyspozycji pierwszego atakującego. Myślę jednak, że gra jego zastępcy, młodego juniora Michała Dudka mogła się podobać. Na pewno swoje zadanie spełnił, bo kończył niemal każdą piłkę, którą dostał. Nieco słabiej spisał się Artur Kabziński, nowy przyjmujący. Szwankowało u niego szczególnie przyjęcie, które właśnie miał wzmocnić. Tak naprawdę to słabo grała cała linia przyjęcia - dodał Wojciech Kasperski.
Mimo porażki, rybniczanie nie załamują rąk. Jakie są więc cele zeszłorocznego beniaminka? - Gramy o zdecydowanie lepszy wynik niż w zeszłym sezonie. Wówczas dosyć niefortunnie pożegnaliśmy się z drugą ligą, choć nasza gra nie wyglądała aż tak źle. W tym roku znów jesteśmy w tej samej klasie rozgrywkowej, lecz w nowej grupie. Ciężko powiedzieć czy nowe zespoły są silniejsze od tych, z którymi rywalizowaliśmy w poprzednich rozgrywkach. Nie znamy tych przeciwników, także o ich sile będziemy mogli dopiero mówić po sezonie - zakończył Kasperski.