Jak to się stało?! Znany polski trener męskiej siatkówki pomoże Heynenowi na MŚ kobiet

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Vital Heynen (z lewej) i Michał Mieszko Gogol (z prawej)
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Vital Heynen (z lewej) i Michał Mieszko Gogol (z prawej)

Mimo że Michał Gogol jeszcze w sierpniu walczył z Łotwą o awans na ME, to na mistrzostwach świata siatkarek będzie miał nową rolę. Pomoże Heynenowi w kadrze Niemiec. W WP wyjaśnia powody swojej decyzji i mówi w czym siatkarki są lepsze od siatkarzy.

[b]

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Jak to się stało, że trener męskiej siatkówki trafił do żeńskiej kadry Niemiec Vitala Heynena?
[/b]

Michał Gogol, trener męskiej kadry Łotwy oraz asystent w żeńskiej kadrze Niemiec: Vital zadzwonił do mnie z pytaniem, kiedy kończę sezon na Łotwie. Tę rozmowę odbyliśmy w lipcu, kiedy jeszcze pracowaliśmy w kwalifikacjach do mistrzostw Europy. Mówił, że potrzebuje mojej pomocy w trakcie mistrzostw świata, a ja się zgodziłem i od 2 tygodni przebywam na zgrupowaniu Niemiec w siatkówce kobiet.

Miał pan już wcześniej doświadczenia z siatkówką kobiet?

Owszem miałem, lecz to już trochę zapomniany epizod. W latach 2007-2008 pracowałem jako statystyk w sztabie reprezentacji Polski u Marco Bonitty. To było 15 lat temu, a tutaj jestem z powodu Vitala. To on zabiegał, żebym przyjechał. Wiemy nawzajem, jak pracujemy. Przez cztery lata z kadrą Polski mężczyzn współpracowało nam się dobrze, mieliśmy dobrze zorganizowany system.

Musicie się darzyć dużym zaufaniem, skoro Vital zadzwonił do pana po niemal 15 latach przerwy.

W tej kadrze pracuje wciąż jeszcze Robert Kaźmierczak, pomaga Vitalowi również Paweł Woicki. Fakt, że to żeńska siatkówka, ma mniejsze znaczenie w kontekście naszej pracy. Najważniejsze jest to, że Vital cały czas nam ufa i wie, jak pracujemy.

A w czym będzie pan pomagał?

Ja tu jestem na gościnnych zasadach. Przede wszystkim jestem tutaj od analizy gry: reprezentacji Niemiec, jak i wszystkich rywali. Są rzeczy, na które trzeba było spojrzeć od nowa, kilka innych zagrań, dysproporcja zagrywek jest troszkę inna.

Coś pana, jako trenera męskiej siatkówki, zaskoczyło w kobiecej siatkówce?

Wiele rzeczy. Trzeba mieć zawsze otwartą głowę, ale przyjeżdżając tutaj, nie spodziewałem się, ile będzie tutaj ciekawych siatkarsko rzeczy. Niektóre są nawet niewykorzystane w męskiej. Po pierwsze, wymiany są troszkę dłuższe, a obron jest trochę więcej.

Kobiety bardzo dobrze przyjmują flota (zagrywkę szybującą - przyp. red.) sposobem dolnym. U mężczyzn bardzo wielu zawodników ucieka do przyjęcia na palce. Tego u kobiet jest zdecydowanie mniej, a zagrywki lecą szybciej. One osiągają 75-80 km/h, czego w męskiej siatkówce nie widziałem, może jednorazowo na treningach, a u siatkarek to wszystko jest na porządku dziennym. Do tego przyjęcie jest bardzo dobre. Jest też więcej flota niż zagrywki z wyskoku.

Na zdjęciu: Reprezentacja Niemiec siatkarek podczas sparingu z Polską
Na zdjęciu: Reprezentacja Niemiec siatkarek podczas sparingu z Polską

Dużo mniej atakuje się też z drugiej linii. Gra jest raczej rozciągana na siatce przez kombinacje, zejścia, akcje rozgrywane przez plecy z jednej nogi. Strona taktyczna jest bardziej rozbudowana u kobiet, dlatego że jest dużo większa liczba rozwiązań w dystrybucji. Ten wachlarz jest większy, przez to, że trzeba szukać rozwiązań, kiedy i jak szukać ataku z drugiej linii. Oprócz standardowych zagrań dochodzą różnego rodzaju kiwki, nawet te lobujące, a u mężczyzn to rzadkość, by takie działania dawały punkt.

Tych technicznych rozwiązań w ataku jest więcej, dlatego ta gra jest płynna i ciekawa. Te dwa światy gdzieś się przenikają. Można wyciągnąć wiele rzeczy z męskiej siatkówki, które można próbować implementować do żeńskiej, a także w drugą stronę. Dla mnie to bardzo ciekawe doświadczenie, jestem mocno tym zainteresowany. Poznaję świat, który był tuż obok, ale z którym nie miałem żadnego kontaktu. Jestem tu by pomóc Vitalowi i drużynie.

A myśli pan o dłuższym przejściu do kobiecej siatkówki?

Nie mam pojęcia. Jednak nigdy nie mów nigdy i nie będę składał żadnych deklaracji. Trzeba mieć zawsze otwartą głowę. Nie jestem w stanie powiedzieć, co przyniesie przyszłość, ale teraz będąc tutaj dużo lepiej rozumiem żeńską siatkówkę i widzę w niej wiele ciekawych rzeczy. Przyznam jednak że moim naturalnym środowiskiem jest siatkówka męska, zobaczymy co przyniesie przyszłość.

W tym sezonie Ligi Narodów była widoczna przepaść między czołową siódemką, a resztą drużyn. W tej drugiej grupie była kadra Niemiec, która do końca walczyła z Tajkami o załapanie się do najlepszej ósemki. Na co może być stać pańską ekipę na nachodzących mistrzostwach świata?

Nie jestem tutaj długo i cały czas łapię punkty odniesienia. W sparingu z Brazylią w Berlinie dziewczyny wygrały 3:2, mimo że przegrywały już 0:2. To było bardzo ciekawe widowisko, prezentujące solidny poziom siatkarski. Raczej podchodzi się do tego na spokojnie, natomiast ta drużyna raczej będzie się skupiała na tym, by iść krok po kroku przez ten turniej. Skupiamy się na bieżących zadaniach.

Na pewno dobrze by było dla tej drużyny awansować do ćwierćfinału, aczkolwiek jest to pewnego rodzaju wyzwanie, bo w pierwszej fazie grupowej mierzymy się z Amerykankami i Serbkami. To dwie drużyny, które można wymieniać w gronie ścisłych faworytów całych mistrzostw. Grupa będzie wymagająca i zobaczymy, co się stanie w drugiej rundzie. Skupiamy się na razie na pierwszym meczu z Bułgarią. To trudny przeciwnik, a sam mecz będzie miał duże znaczenie w kontekście pierwszej rundy.

Gdzie w tym wszystkim kadra Łotwy? Co dalej z tą reprezentacją?

Jesteśmy cały czas w kontakcie i snujemy już plany na kolejne lata. Ja w Niemczech jestem gościnnie, trochę jako pół oficjalny członek sztabu, więc na tę chwilę to pomoc doraźna, o którą poprosił Vital. Nie ma z tym żadnego problemu.

W kwalifikacjach do ME z Łotyszami zabrakło wam w zasadzie punktu do awansu.

Mając doświadczenia, które zdobyliśmy dopiero w tym roku, trochę inaczej na to patrzę. Tak naprawdę, by awansować do turnieju trzeba mieć jak najwyższy ranking, który później determinuje losowanie na zasadzie serpentyny. Jak popatrzymy na ostatnie kilka eliminacji, to drużyny, które wchodziły z drugiego miejsca, miały dwa zwycięstwa. Mieliśmy dwa zwycięstwa ale zabrakło nam jednego seta w meczu z Finlandią, który przegraliśmy u siebie 1:3. Mieliśmy sporo okazji w czwartym secie, by doprowadzić do tie-breaka, który najpewniej dałby nam awans.

Na zdjęciu: Michał Gogol i Vital Heynen podczas pracy w kadrze Polski
Na zdjęciu: Michał Gogol i Vital Heynen podczas pracy w kadrze Polski

Progres drużyny i zawodników jest widoczny gołym okiem. Dwukrotnie wygraliśmy z Austriakami, a ich zawodnicy grają w bardziej renomowanych ligach. My na Łotwie zaczynamy budowanie nowej tożsamości. Jeśli popatrzymy, ilu Finów grało w PlusLidze na przestrzeni 20 lat, to można śmiało wymienić kilka nazwisk, a w tym czasie nie było żadnego Łotysza w Polsce. Musimy grać dużo bardziej drużynową siatkówkę niż opierać ją na indywidualnościach.

Udało nam się wprowadzić kilku ciekawych, młodych graczy, co może mocno zaowocować w przyszłości. Patrząc po średniej wieku, to ta kadra może mieć swój szczyt za 3-4 lata, kiedy większość będzie miała 25-26 lat. To raczej spokojne planowanie. Pozytywnie postrzegam ten sezon na Łotwie. Nie chcę traktować tego w kategoriach jakiejkolwiek wymówki, ale wyniki w innych grupach były mocno zaskakujące. Chociażby wygrana Danii z Turcją, która później grała tie-breaka na MŚ z USA. Wiele niespodzianek sprawiło, że my jako zespół z drugiego miejsca przegraliśmy korespondencyjny pojedynek np. z taką Danią.

Wie już pan czy dalej będzie trenerem tej reprezentacji w przyszłym sezonie?

Myślę, że tak. Jesteśmy w trakcie rozmów, a obie strony są zadowolone ze współpracy. Poznałem tożsamość i kulturę tego kraju a zawodnicy bardzo chcą być lepsi. Musimy do tego jednak podejść mądrzej w kontekście zdobywania punktów do rankingu. Nowy cykl kwalifikacyjny do ME będzie głównie nastawiony na dalszy rozwój zawodników i zdobywanie punktów we wszelakich rozgrywkach. W tym roku była taka sytuacja, że Szwajcaria była 20. w rankingu CEV, a nie grała na mistrzostwach Europy przez ponad 50 lat.

Jednocześnie np. Estonia czy Łotwa, które występowały na ostatnich ME, zajmowały o kilka lokat niższą pozycję. Przez to Szwajcaria przy losowaniu na zasadzie serpentyny miała do grania całkiem przystępną grupę. Naszym celem będzie zdobycie jak największej liczby punktów do rankingu CEV, by do kolejnych eliminacji startować z lepszej pozycji.

Czytaj więcej:
Wielki mecz Biało-Czerwonych! Mamy półfinał!
Wszystko już jasne. To one zagrają na mistrzostwach świata

Źródło artykułu: