- Przed rozpoczęciem sezonu nikt nie stawiał nas w roli kandydatów do walki o podium. Wróżono nam 4-5 miejsce. My wierzyliśmy od początku w swoją moc i ta wiara, oraz niezwykle solidne treningi, dodały nam sił – mówi kapitan Jastrzębskiego Węgla, Dawid Murek. W zespole zabrakło wicemistrzów świata, ale pojawili się Robert Prygiel i Ewgeni Iwanow. Postawiono też na kontynuację włoskiej szkoły siatkarskiego rzemiosła. Pierwsze miesiące były trudne i nie rokowały dobrze. Runda jesienna przyniosła cztery porażki (w tym z sobotnim rywalem z Częstochowy) i odległą, szóstą lokatę w tabeli.
W Częstochowie było bardziej optymistycznie. W składzie niewiele się zmieniło, za to diametralnej przemianie uległ klimat w zespole. Wszystko za sprawą trenera Radosława Panasa, który potrafił dotrzeć do zawodników i stworzyć prawdziwy monolit. Co więcej, nie bał się zmian i ryzyka. Posadził na ławce Eathertona i Billingsa, stawiając na Nowakowskiego i Janeczka. Opłaciło się. Nowakowski gra fantastycznie, a Billings czując oddech konkurencji na plecach dwoi się i troi, by udowodnić swoją przydatność. Po pierwszej fazie spotkań częstochowianie byli na drugiej pozycji w tabeli, a na swoim koncie mieli zwycięstwo nad Jastrzębiem i Olsztynem.
Runda rewanżowa przyniosła zgoła odmienne nastroje w obu ekipach. Jastrzębski Węgiel w niezłym stylu wziął rewanż na mistrzach Polski i Akademikach z Olsztyna. - Nie mamy wielkich indywidualności jak w poprzednim sezonie, a mimo to wygrywamy z teoretycznie lepszymi od nas. Mamy zespół i dobrą atmosferę – ocenił Dawid Murek. Jastrzębie ma również (a może przede wszystkim?) właśnie Dawida Murka, który od początku sezonu ciągnie grę wicemistrza Polski. Drużyna spod Jasnej Góry natomiast, w krótkim odstępie czasu musiała uznać wyższość dwójki wyżej wymienionych przeciwników. Zwłaszcza bolesna była przegrana 0:3 na własnym boisku, z Mlekpolem. – Chłopcy są dobrze przygotowani. Chcą grać, chcą się pokazać i szybko zapominają o porażkach – przekonywał w rozmowie z Polsatem Sport trener Panas. Jest jednak jeden istotny problem - coraz bardziej widoczny spadek formy fizycznej u większości siatkarzy AZS-u, który przyszedł w najmniej pożądanym momencie. Tym bardziej, że w najbliższym czasie na odpoczynek raczej się nie zanosi.
Przed 14. kolejką spotkań obydwa zespoły mają po 28 punktów. W najbliższą sobotę dojdzie do bezpośredniej konfrontacji podopiecznych Radosława Panasa i Roberto Santilliego, której wynik może zepchnąć jedną z drużyn nawet na 4. miejsce (zakładając wygraną Mlekpolu w Sosnowcu). Stawka meczu z pewnością zmobilizuje szyki obydwu zespołów. Jastrzębski Węgiel ma ponadto do uregulowania „rachunek” z Wkręt - Metem, za porażkę 1:3 w październiku. Goście z Częstochowy z kolei będą chcieli zatrzeć ślady po dwóch nieudanych występach w poprzednich spotkaniach. Komu uda się sztuka tym razem? Z pewnością temu, kto lepiej wytrzyma kondycyjnie rywalizację. Temu, kto potrafi postraszyć rywali zagrywką i odrzucić mocnym serwisem od siatki. Poza tym, jak zawsze przy potyczce dwóch tak wyrównanych zespołów, o wyniku zadecyduje dyspozycja dnia i przysłowiowy łut szczęścia.
Jastrzębski Węgiel - Wkręt-Met Domex AZS Częstochowa – sobota, 9. 02., godz. 15.00