Jastrzębski Węgiel kolejnym półfinalistą Pucharu Polski (relacja)

W drugim spotkaniu ćwierćfinałowym Pucharu Polski, Jastrzębski Węgiel pokonał Asseco Resovię Rzeszów 3:1 i awansował do dalszych gier. W półfinale jastrzębianie zmierzą się z obrońcą trofeum, Skrą Bełchatów. Najlepszym zawodnikiem meczu został wybrany Robert Prygiel.

Ilona Kobus
Ilona Kobus

Jastrzębski Węgiel - Asseco Resovia Rzeszów 3:1 (25:17, 25:16, 20:25, 25:11)

Składy:

Jastrzębie: Jurkiewicz, Yudin, Murek, E. Iwanow, Prygiel, N.Iwanow, Rusek (L) oraz Łomacz, Gorzewski

Rzeszów: Ilić, Kaczmarek, Gunia, Kvaśnićka, Mitrović, Józefacki, Ignaczak (L)

- Chcemy wygrać Puchar – mówił kilka dni temu Robert Prygiel. – Jedziemy do Poznania po zwycięstwo – wtórował mu trener Roberto Santilli. Pierwszy mecz turnieju pucharowego potwierdził aspiracje wicemistrzów Polski i jednocześnie pokazał, że siatkarze Roberto Santilliego są w bardzo dobrej dyspozycji. Niestety dzisiejszy przeciwnik śląskiej drużyny, który potraktował mecz ulgowo, nie dorównał poziomem zaangażowania i umiejętności Jastrzębskiemu Węglowi i tym samym, pozbawił poznańską publiczność emocji godnych rangi turnieju.

Jastrzębie rozpoczęło spotkanie w swoim „żelaznym” zestawieniu, natomiast siatkarze z Rzeszowa, ku sporemu zaskoczeniu wszystkich obserwatorów, wyszli z Gunią, Kvasnićką i Józefackim w szóstce. Przystąpili do meczu spokojnie, bez większego zaangażowania i motywacji, popełniając seryjnie proste błędy. Żądni zwycięstwa jastrzębianie skrzętnie wykorzystywali bezradność rywali, pokonując ich, po bezbarwnym i jednostronnym widowisku 3:1.

Pierwsze dwa sety miały bardzo podobny przebieg. Ton grze nadawali siatkarze z Jastrzębia, a zawodnicy trenera Kowala prześcigali się we własnej nieudolności. Psuli zagrywkę, popełniali błędy w obronie i nie kończyli ataków. Jedynie Tomasz Józefacki i Krzysztof Ignaczak potraktowali rywalizację poważnie, dwojąc się i trojąc, by uratować honor drużyny. Jastrzębski konsekwentnie obstrzeliwał zagrywką Kvaśnićkę, a ten z każdą minutą meczu popełniał coraz więcej błędów. Śląski zespół miał ogromną przewagę na siatce – grał czujnie blokiem i skutecznie z pierwszej piłki. Nikołaj Iwanow popisywał się różnymi wersjami krótkiej, częściej niż zwykle uruchamiając swoich środkowych. Mniej niż zazwyczaj był natomiast wykorzystywany Robert Prygiel. Szkoleniowiec rzeszowian próbował motywować swoich zawodników na czasach, przekonując ich, że muszą zmienić nastawienie i powalczyć o zwycięstwo. Ostre słowa Andrzeja Kowala zdały się na nic, bo jego podopieczni nie byli w stanie dorównać poziomem rywalom. Jastrzębski Węgiel grał zespołowo, traktując spotkanie bardzo poważnie i dlatego, po niespełna pięćdziesięciu minutach prowadził z Resovią 2:0.

Pierwsze dwie partie padły jednak zbyt łatwym łupem Jastrzębia, bo do trzeciej zespół przystąpił kompletnie zdekoncentrowany. Siatkarze Roberto Santilliego popełnili cztery błędy własne w czterech kolejnych akcjach i na tablicy widniał wynik 5:1 dla Resovii. W tej części meczu świetnie grał Aleksandar Mitrović, który był nieuchwytny dla jastrzębskiego bloku. Wysokie prowadzenie drużyny z Rzeszowa nie zburzyło dobrego samopoczucia jastrzębian, u których nawet przy wyniku 8:12 wciąż gościł uśmiech na twarzy i ogromny luz w poczynaniach. Zdecydowanie natomiast nie było do śmiechu trenerowi Santilliemu, który wezwał swoich zawodników na przerwę i udzielił im ostrej reprymendy. Kiedy jego zespół stracił kolejne dwa oczka, za Yudina pojawił się na boisku Rafa, a chwilę później Nikołaja Iwanowa zastąpił Grzegorz Łomacz (11:17). Mimo iż Jastrzębie zabrało się do odrabiania strat, to w końcówce trzeciego seta, dzięki skutecznej grze Józefackiego w ataku i Kaczmarka na bloku, to Resovia nadawała rytm grze i zasłużenie wygrała do 20.

Czwarta odsłona była ponownie popisem skuteczności Jastrzębskiego Węgla oraz wyjątkowej indolencji Asseco Resovii. Dzięki niezwykle mocnemu serwisowi Dawida Murka, Roberta Prygla i Igora Yudina, Jastrzębie znokautowało wręcz rywali, przewyższając ich w każdym elemencie gry. Rzeszowianie mieli problemy z przyjęciem nie tylko atomowych ciosów przeciwnika, ale także z odbiorem technicznego serwisu. Kiedy Wojtek Jurkiewicz pocelował Kvaśnićkę, dając swojemu zespołowi prowadzenie 15:7, było już wiadomo, że spotkanie powoli dobiega końca. W decydującej fazie seta dwie piłki pod rząd zepsuł Józefacki, a koleją darowaną przez rywali skończył Jurkiewicz, ustalając wynik seta na 25:11 i całego spotkania na 3:1.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×