Zaskoczenie w PlusLidze. Czerwona latarnia nie traci ducha

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: siatkarze BBTS-u Bielsko-Biała
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: siatkarze BBTS-u Bielsko-Biała

Trzecia wygrana w sezonie BBTS-u Bielsko-Biała. Beniaminek jeszcze podniósł temperaturę na dole tabeli PlusLigi dzięki wyjazdowemu zwycięstwu 3:2 z GKS-em Katowice.

GKS złapał głęboki oddech dzięki dwóm zwycięstwom, które nastąpiły po fatalnej serii dziewięciu porażek. Konfrontacja u siebie z głównym kandydatem do spadku z PlusLigi wyglądała na idealną szansę na przedłużenie pozytywnej serii. BBTS Bielsko-Biała punktuje w ślimaczym tempie, choć z drugiej strony niedawno ostrzegł katowiczan stoczeniem pięciosetowego boju z Aluronem CMC Wartą Zawiercie.

W pierwszym secie bielszczanie przypominali walecznych siebie z poprzedniego meczu przeciwko uczestnikowi Ligi Mistrzów. BBTS przystąpił do natarcia i tradycyjnie napędzany atakami Jake'a Hanesa wygrał 25:18. Zanim katowiczanie na dobre weszli w mecz, musieli odrabiać stratę do zespołu spod Klimczoka.

Gospodarzom nie pozostało nic innego niż zapomnieć o niepowodzeniu z początku meczu. W drugim secie rozdrażnieni gracze GKS-u wystartowali dynamicznie i wyszli na prowadzenie 7:2 między innymi dzięki atakom oraz asowi serwisowemu Damiana Domagały. Tym razem to GKS miał zdać egzamin z pilnowania dobrego wyniku. Poradził sobie i prowadził już do końca partii, w której padł wynik 25:22.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: miss mundialu nie daje o sobie zapomnieć. Co za zdjęcia!

Po dwóch jednostronnych setach trudno było o przewidywania przed dalszą częścią gry. BBTS nie rozpaczał po przegranej w poprzednim secie. W zdobyciu prowadzenia 7:4 pomogły bloki i katowiczanie ponownie mieli o czym myśleć. Cztery punkty z rzędu Jakuba Szymańskiego pozwoliły ekspresowo odwrócić wynik na 8:7 dla gospodarzy. W tej rundzie było najwięcej walki i zwrotów akcji. Bardzo dobrym jej podsumowaniem była walka na przewagi. BBTS wytrzymał napięcie i zagwarantował sobie punkt do tabeli asem serwisowym na 29:27.

Minęły dwie godziny od planowego rozpoczęcia meczu i drużynom z województwa śląskiego udało się rozegrać trzy partie. Po rozpoczęciu czwartego seta nie zanosiło się na nadchodzące zamknięcie rywalizacji, ponieważ dla odmiany prowadził wyraźnie GKS. Na końcu rundy jeszcze kilka gwałtownych zmian wyniku od 20:17 do 21:23 i 25:23 aż niezbędne okazało się rozegranie tie-breaka.

BBTS stracił szansę na zdobycie kompletu punktów, ale jeszcze jeden czekał na podniesienie z boiska. Jake Hanes, wspomagany przez Konrada Formelę i Mateusza Zawalskiego, poprowadził bielszczan do wygranej 15:10.

GKS Katowice - BBTS Bielsko-Biała 2:3 (18:25, 25:22, 25:27, 25:23, 10:15)

GKS: Domagała, Szymański, Quiroga, Hain, Kania, Seganow, Mariański (libero) oraz Mielczarek, Jarosz, Nowosielski

BBTS: Woch, Dosanjh, Cupković, Formela, Zawalski, Hanes, Teklak (libero) oraz Siek, Sinoski, Puczkowski, Fijałek (libero)

MVP: Konrad Formela (BBTS)

Czytaj także: Gigant w ćwierćfinale. Twarde starcie klubu Polaka
Czytaj także: Brazylia wystawiła rezerwy, żeby specjalnie przegrać. Efekt?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty