"Perugia jest straszna". Gwiazda ZAKSY zdradza kulisy wielkiego zwycięstwa w LM

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Marcin Janusz
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Marcin Janusz

- To mogło trochę zdeprymować rywala, ale to była konsekwencja naszej dobrej gry. Perugia jest straszna, taka była też w tym meczu - ocenia Marcin Janusz. Jego Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle po wygranej 3:1 jest o krok od finału Ligi Mistrzów.

Ależ to był mecz. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle jest o krok od trzeciego z rzędu awansu do finału Ligi Mistrzów. Mistrzowie Polski w środę pokonali u siebie faworyzowany Sir Safety Susa Perugia 3:1.

- Presja była ogromna. Zwłaszcza mogą to potwierdzić nasi przyjmujący, że w polu zagrywki była niesamowita, ale udało nam się to utrzymać. Udało nam się zostawić piłkę na czwartym czy piątym metrze, a potem graliśmy cierpliwie, bez błędów. Dużo akcji, także tych trudnych, kończyliśmy - opowiada rozgrywający ekipy Marcin Janusz.

- To mogło trochę zdeprymować rywala, ale to była konsekwencja naszej dobrej gry. Perugia jest straszna, taka była też w tym meczu, ale teraz mieliśmy na nią sposób i mam nadzieję, że również będziemy go mieć w Perugii - dodaje.

ZOBACZ WIDEO: Tak się ubrał w Dubaju. Bogactwo aż bije po oczach

Tak naprawdę, polski zespół mógł wygrać ten mecz nawet 3:0. W drugim secie polska ekipa wygrywała 24:23 i miała piłkę za darmo po swojej stronie. Później jednak przydarzyła się nietypowa rzecz dla ZAKSY. Bednorz niedokładnie dograł, Janusz i Smith nie zrozumieli się i punkt, a w konsekwencji cały set powędrował na konto gości. Jak byli w stanie zapomnieć później o zmarnowanej okazji?

- Takie akcje się zdarzają, nam trochę mniej, szczególnie w końcówkach, ale trzeba było to przetrwać i wrócić do gry. Myślę, że to pokazuje jak silnym zespołem jesteśmy. Cieszymy się z tego, że udało nam się wrócić,  bo to naprawdę coś niesamowitego, zwłaszcza z takim przeciwnikiem - twierdzi Janusz.

W środę także Jastrzębski Węgiel przekonująco wygrał swój półfinał Ligi Mistrzów. Ekipa ze Śląska pokonała na wyjeździe Halkbank Ankara 3:1.  Polski finał wydaje się być na wyciągnięcie ręki.

- Polski finał byłby piękny, ale do niego jeszcze długa droga. Te pierwsze mecze mogą napawać zarówno nas, jak i jastrzębian optymizmem. Oni są daleko, a my jeszcze dalej od awansu. Trudno będzie nam go wywalczyć - przyznaje Janusz.

Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w rewanżu, który odbędzie się w czwartek 6 kwietnia o godz. 20:30, potrzebuje do awansu dwóch wygranych setów. W przypadku przegranej 0:3 lub 1:3 o wszystkim zadecyduje złoty set.

- Mamy sporą zaliczkę, ale na ten moment nic nam nie daje. Wygrać nawet dwa sety we Włoszech będzie trudno, mamy ten zapas w postaci złotego seta, ale nie chcemy na razie o tym myśleć. Pojedziemy, by spróbować wygrać tam dwa sety - kończy Marcin Janusz.

Z Kędzierzyna-Koźla Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Czas zakończyć fazę zasadniczą w Tauron Lidze. Sprawdź siatkarski plan na czwartek

Komentarze (2)
avatar
obiektywny
30.03.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Nie do końca "kumam" co w tej Peruggi jest strasznego ale niech mu będzie! Nie "przestraszcie" się za bardzo przed rewanżem a finał będzie Wasz! 
avatar
Aaa K
30.03.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
FINAŁ ZAKSA-JASTRZĘBSKI MECZ MARZEŃ. NARESZCIE POLSKA ROZGRYWA EUROPĘ. INNE DYSCYPLINY TEŻ: PIŁKA RĘCZNA, SKOKI, LEKKOATLETYKA. ZAWSZE DO TYŁU JEST PIŁKA NOŻNA.