W konfrontacji triumfatora z ostatnim szczęśliwcem po rundzie zasadniczej Plusligi faworyt mógł być tylko jeden. Rzeszowianie po kilku latach wracają z niebytu i z pewnością mają apetyt na medal. Nysianie z kolei awansowali do play-off rzutem na taśmę. Po drodze pogrążyli PGE Skrę Bełchatów, jednak miejsce w najlepszej ósemce to raczej apogeum ich możliwości.
Przyjezdni tylko na początku pierwszego seta postraszyli rywali. Po błędzie Macieja Muzaja wyszli na minimalne prowadzenie i przez kilka kolejnych akcji utrzymywali inicjatywę (7:8). Reprezentant Polski szybko się jednak zrehabilitował i już w połowie seta to ekipa z Podkarpacia zyskała przewagę (14:10).
Nysianie nie mieli argumentów w tej partii. Co prawda Klemen Cebulj i Maciej Muzaj nie zachwycali w ofensywie, jednak skutecznie zastąpił ich Torey Defalco. Doskonale rozgrywał także Fabian Drzyzga, w odpowiednim momencie uruchamiając środkowych. Po stronie gości Tsimafei Zhukouski starał się równomiernie rozkładać siły w ataku, jednak tym razem jego koncepcja zawiodła.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bus utknął w błocie, a wtedy piłkarze... Zobacz to sam!
Drugiego seta atomowymi serwisami otworzył Torey Defalco, chcąc rozwiać wątpliwości, kto będzie dominował na parkiecie. Przyjezdni nie pozwolili się jednak stłamsić. Kapitalnie prezentował się Kamil Kwasowski, ale zawodził Wassim Ben Tara. Miejscowi popełniali liczne błędy co pozwoliło podopiecznym Daniela Plińskiego przez dłuższy czas utrzymać kontakt z rywalem (14:14).
Wszystko do czasu, bowiem druga część partii toczyła się pod pełną kontrolą rzeszowian. Zagrywki Jana Kozamernika stanowiły jasny sygnał, że żarty się skończyły. Doskonałe bloki Macieja Muzaja i kolejne błędy po stronie gości pozwoliły miejscowym odskoczyć. Po asie serwisowym Jakuba Kochanowskiego różnica wzrosła do pięciu punktów (21:16) i było praktycznie po secie.
Przebieg trzeciego seta dobitnie pokazał różnicę klas dzielącą oba zespoły. Goście rozpoczęli doskonale, dobra zagrywka i blok pozwoliły im przejąć kontrolę. Po bloku Konrada Jankowskiego na Klemenie Cebuljim, nysianie prowadzili 9:6. Rzeszowianie długo pozostawali bezradni, mimo doskonałej gry Macieja Muzaja i Jakuba Kochanowskiego. Po przeciwnej stronie siatki ich zapędy neutralizowali Nicolas Zerba i Kamil Kwasowski.
Przez długi czas nic nie wskazywało na to, że miejscowi odwrócą losy partii. Przy wyniku 14:19 o przerwę poprosił Giampaolo Medei. Trudno powiedzieć co włoski szkoleniowiec przekazał swoim podopiecznym, jednak jego uwagi wyraźnie natchnęły Pasy do lepszej gry. Maciej Muzaj dwoił się i troił w ataku, co pozwoliło zmniejszyć straty. Jako pierwsi piłki setowe mieli do dyspozycji przyjezdni. Obie zmarnowali, fatalnie mylił się bowiem Wassim Ben Tara. Duża w tym zasługa Jan Kozamernik. Serwisy Słoweńca w kluczowym momencie przechyliły szalę zwycięstwa na korzyść gospodarzy.
I mecz 1/4 finału PlusLigi:
Asseco Resovia Rzeszów - PSG Stal Nysa 3:0 (25:21, 25:18, 26:24)
Asseco Resovia: Muzaj, Kozamernik, Drzyzga, Kochanowski, Cebulj, Defalco, Zatorski (libero) oraz Bucki, Borges, Kędzierski;
PSG Stal Nysa: Zhukouski, Ben Tara, Jankowski, Gierżot, Zerba, Kwasowski, Dembiec (libero) oraz Buszek, Miyaura, Szczurek.
MVP: Fabian Drzyzga (Asseco Resovia)
Stan rywalizacji: 1:0 dla Asseco Resovia Rzeszów
Czytaj także:
Takiego finału jeszcze nie było. Polskie kluby zapisały się w historii
Nie zablokujcie tego. Polska siatkówka zasługuje na splendor [OPINIA]