Po pięciu miesiącach przerwy Mariusz Wlazły w końcu pojawił się na parkiecie. W sobotnim spotkaniu w Jastrzębiu, atakujący PGE Skry Bełchatów notował krótkie epizody, lecz aż dwukrotnie skutecznymi atakami kończył sety. - W małej części na boisku, bo wchodziłem tylko na krótkie chwile. Cieszę się jednak, że choć troszkę mogłem pomóc. Nie jest to jeszcze to, czego bym oczekiwał. Przerwa, którą miałem była naprawdę długa. Za mną dopiero dwa tygodnie treningów, także to nie jest jeszcze to, czego się spodziewam - mówił po meczu Wlazły.
Jego drużyna, mimo porażki z pierwszym niesamowitym secie, wygrała na gorącej hali w Jastrzębiu i dopisała do swojego dorobku kolejne trzy punkty. - Cieszę się, że wygraliśmy i nie podzieliliśmy się punktami z Jastrzębiem. Trzeba przyznać, że mecz naprawdę mógł podobać się kibicom, którzy byli na hali. Obie drużyny stworzyły widowisko stojące na bardzo wysokim poziomie - podkreślił.
Wysoka forma w rozgrywkach PlusLigi napawa optymizmem przed zbliżającym się Pucharem Wielkich Mistrzów. Mistrz Polski w dniach 2-8 listopada będzie walczył o miano najlepszej siatkarskiej ekipy na całym globie. - Chłopaki może nie są w tak doskonałej formie jak na mistrzostwach, ale trudno utrzymać taką dyspozycję. Dyspozycja jest zadowalająca i trzeba tylko jeszcze nieco popracować przed turniejem. Muszą po prostu zebrać się razem do kupy, po to żeby zaczęli dobrze funkcjonować i grać - zauważył Wlazły, który liczy na wyjazd do Kataru.