Filipiny zaskoczyły reprezentanta Polski. "Świetna organizacja, świetni kibice"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: Marcin Janusz
WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: Marcin Janusz
zdjęcie autora artykułu

- Jestem bardzo zaskoczony tym, jak wyglądał turniej w Manili. Duże zainteresowanie, świetni kibice, świetna organizacja. Będę trzymał kciuki za filipińską siatkówkę - mówi Marcin Janusz.

Rozgrywający reprezentacji Polski i jego koledzy z drużyny w niedzielę zakończyli fazę zasadniczą Ligi Narodów 2023 zwycięstwem 3:0 nad Japonią. Zwycięstwem bardzo pewnym i przekonującym. Japończycy, którzy przed starciem z Biało-Czerwonymi w jedenastu meczach przegrali tylko raz, tym razem nie mieli wiele do powiedzenia.

- Wszystkie elementy funkcjonowały w naszym zespole dobrze, a kiedy tak jest, każdemu przeciwnikowi gra się przeciwko nam trudno - mówi o spotkaniu Janusz. - Wywarliśmy na Japończykach dużą presję zagrywką i skuteczną grą w ataku. Od kiedy w pierwszym secie w pewnym momencie "odjechaliśmy" rywalom, kontrolowaliśmy mecz już do końca. Bardzo się cieszymy z takiego zwycięstwa przed zbliżającym się turniejem finałowym w Gdańsku. Ono nie tylko dużo nam dało nie tylko jeśli chodzi o rozstawienie w ćwierćfinałach, ale też świetnie wpłynęło na nasze humory.

Dla Janusza mecze na Filipinach były pierwszymi w tym sezonie w reprezentacji Polski. Gracz Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle był jednym z ostatnich w naszej drużynie narodowej, obok Aleksandra Śliwki, Łukasza Kaczmarka i Jakuba Popiwczaka, którzy weszli do gry w Lidze Narodów.

- Mieliśmy dość długą przerwę od grania na emocjach i pod presją, więc braliśmy poprawkę na to, że w pierwszym spotkaniu nasza gra może być nieco nerwowa. I faktycznie, w przegranych setach ze Słowenią trochę tej nerwowości było. Jednak ta przerwa była nam potrzebna i dużo nam dała. Dzięki możliwości dłuższego potrenowania w Spale czujemy się zdecydowanie lepiej, niż pod koniec ciężkiego sezonu ligowego - podkreśla rozgrywający polskiego zespołu.

Cały turniej w Manili był w wykonaniu Biało-Czerwonych najlepszym w fazie zasadniczej VNL. Na początek pokonali Słowenię, mimo że rywale prowadzili już 2:0, potem w dobrym stylu wygrali z Brazylią (3:1), a z Kanadą i Japonią nie stracili ani jednego seta.

- Cieszy, że z każdym meczem rośniemy. Turniej w Manili pokazał też, że mamy bardzo szeroki skład. W spotkaniach ze Słowenią i z Brazylią zmiennicy "robili różnicę". To ważne, że jeśli któremuś z nas nie idzie, robimy zmianę i zespół nie traci na jakości. Niewiele jest na świecie drużyn z tak szeroką grupą graczy na światowym poziomie - podkreśla Janusz.

ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką - Polska pokonała Brazylię. Zobacz kulisy wielkiego zwycięstwa!

Zawodnik Grupy Azoty ZAKSY w rozmowie z WP SportoweFakty mówi też o swojej współpracy z Wilfredo Leonem, która w pierwszych wspólnych meczach tych dwóch siatkarzy w reprezentacji układała się bardzo dobrze. Spotkania z Brazylią czy Japonią pokazały, że Janusz i Leon szybko znaleźli na boisku wspólny język.

- Wilfredo ma takie warunki, że czasami nie ma co kombinować, a po prostu dać mu wygodną piłkę, bo on z niej może zrobić wszystko. Cieszy mnie, że są pozytywne opinie o naszej współpracy na jej początkowym etapie. Jednak my wiemy, że mamy jeszcze kilka rzeczy do dopracowania. Pewne momenty musimy ze sobą po prostu przeżyć na boisku, żeby wiedzieć, czego możemy od siebie oczekiwać.

W Manili świetne wrażenie robiła nie tylko gra polskiej drużyny, ale też atmosfera na meczach w Mall of Asia Arena. Sobotnie spotkanie Biało-Czerwonych z Kanadą oglądało z trybun ponad 7,5 tysiąca widzów. Niedzielne z Japonią - ponad 10,5 tysiąca.

- Coś niesamowitego. Nie spodziewałem się, że tak to będzie wyglądać - przyznaje Janusz. - Reprezentacja Filipin nie występowała w turnieju, a zainteresowanie nim było ogromne. Filipińscy kibice bardzo się angażowali w doping, a w rozmowach z nami pokazywali, że dużo nas wiedzą. O mnie wiedzieli, że gram w ZAKSIE, że nasz klub wygrał Ligę Mistrzów po raz trzeci z rzędu. Widać, że ludzie, którzy przyszli na mecze, żyją siatkówką na co dzień i ją kochają.

- Potencjał do rozwoju naszej dyscypliny jest tutaj ogromny - podkreśla reprezentant Polski. - Duże zainteresowanie, świetni kibice, świetna organizacja. Jestem bardzo zaskoczony tym, jak turniej wyglądał i mam nadzieję, że nie był ostatnim, który rozegrano na Filipinach. Ja będę trzymał kciuki za filipińską siatkówkę i chętnie przyjadę tu ponownie.

Kolejny mecz nasi siatkarze rozegrają w Gdańsku. Tam, w trójmiejskiej Ergo Arenie, zostanie rozegrany turniej finałowy Ligi Narodów 2023 (19-23 lipca). Ćwierćfinałowymi rywalami Polaków najprawdopodobniej będą Brazylijczycy. Chyba że w poniedziałek rano polskiego czasu Bułgaria pokona Stany Zjednoczone - wówczas zespół Nikoli Grbicia zmierzy się ze Słowenią.

- Niezależnie z kim spotkamy się w ćwierćfinale, będzie to silny przeciwnik. Brazylia w tych najważniejszych meczach zawsze jest w formie i bardzo trudno ją pokonać. A Słowenia jest dla nas niewygodnym rywalem. Nasze ostatnie mecze pokazały jednak, że jeśli gramy na swoim wysokim poziomie, jesteśmy w stanie wygrać z każdym - zaznacza Janusz.

Czytaj także: "Zagraliśmy najlepszy mecz". Ależ komentarze po meczu Polski! Słowenia pozbawiła rywala nadziei w Lidze Narodów

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)