Korespondencja z Gdańska - Arkadiusz Dudziak
Już w ćwierćfinale Ligi Narodów oglądaliśmy rewanż za ubiegłoroczny finał rozgrywek. USA, które wygrało fazę zasadniczą, mierzyło się z Francją, która rzutem na taśmę znalazła się w turnieju finałowym w Gdańsku.
Zawodnicy ze Stanów Zjednoczonych nie byli uznawani za zdecydowanych faworytów tego meczu. Wszystko dlatego, że w składzie Trójkolorowych znaleźli się niemal wszyscy najlepsi zawodnicy. Wyjątkiem był brak Earvina N'gapetha, którego wykluczyła kontuzja.
Premierowa odsłona rozpoczęła się od trzypunktowego prowadzenia Trójkolorowych. Z czasem jednak coraz większą przewagę na rywalach wywierali zawodnicy ze Stanów Zjednoczonych. W konsekwencji Amerykanie najpierw doprowadzili do remisu, a później zaczęli odskakiwać przeciwnikom. W drugiej części seta mieli już kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami, a partię zakończył skutecznym atakiem Taylor Averill.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką - Polki z brązowym medalem Ligi Narodów! Zobacz euforię po meczu
W drugą odsłonę Amerykanie także weszli w znakomicie. Wykorzystywali problemy w ofensywie rywali, a w atakach z trudnej piłki niezmiernie skuteczny był Matthew Anderson (7:3). Z czasem jednak Trójkolorowi zaczęli grać cierpliwiej, ich przeciwnicy popełniali błędy, więc wynik się wyrównał. Wyszli nawet na dwupunktowe prowadzenie, ale później dopadła ich niewytłumaczalna niemoc. Przy zagrywkach Micah Christensona stracili 7 punktów z rzędu i to USA prowadziło 17:12. W końcówce ich oponenci nie mieli nic do powiedzenia i druga partia powędrowała na konto Amerykanów.
Trójkolorowi nie zamierzali jednak składać broni. Trener Andrea Giani zmienił rozgrywającego i atakującego. Antoine Brizard zastąpił Benjamina Toniuttiego. A Jean Patry Stephena Boyera. Kevin Tillie na samym początku posyłał na drugą stronę trudniejsze zagrywki, a zawodnicy ze Stanów Zjednoczonych popełniali błędy i przegrywali już 1:5. W dalszej części seta Amerykanie nie byli w stanie zagrozić rywalom. Francuzi prezentowali się skutecznie w każdym elemencie i ostatecznie zwyciężyli aż 25:17.
Czwarta partia miała bardzo wyrównany przebieg. Zespoły wymieniały się prowadzeniem, ale żaden nie mógł zbudować trwałej przewagi. Francuzi po chwili zaczęli jednak odskakiwać dzięki dobrej postawie w zagrywce oraz bloku (14:11). Powiększyli nawet przewagę do czterech punktów. Amerykanie zaczęli jednak skracać dystans dzięki czytaniu gry rywali. Zespół z Europy miał dwie piłki setowe, ale ich nie wykorzystał, więc o wszystkim musiała zadecydować gra na przewagi. Do tie-breaka doprowadził udany blok Antoine Brizarda.
Kluczową rolę na początku piątej odsłony miała zagrywka. Najpierw Amerykanie odskoczyli na dwa punkty po asie Davida Smitha, a później to samo zrobili Francuzi za sprawą dwóch "bomb" Antoine Brizarda z dziewiątego metra. Amerykanie zdołali jednak szybko wyrównać, a to dzięki ich kapitalnej postawie w obronie. Ogromne oburzenie Francuzów wywołała kontrowersyjna decyzja o odgwizdaniu nieczystego odbicia w ataku Patry'ego.
Nawet rezerwowi podbiegli do sędziego, ale nic nie wskórali i kadra USA prowadziła już 9:6. Po asie Matthew Andersona stało się jasne, że bardzo trudno będzie odebrać zwycięstwo zawodnikom ze Stanów Zjednoczonych. Spotkanie zakończyła zepsuta zagrywka Trójkolorowych (15:9).
USA - Francja 3:2 (25:21, 25:18, 17:25, 24:26, 15:9)
USA: Anderson, Defalco, Christenson, Holt, Jaeschke, Averill, Shoji (libero) oraz Muagututia, Hanes, Smith
Francja: Chinenyeze, Toniutti, Tillie, Boyer, Le Goff, Clevenot, Grebennikov (libero) oraz Patry, Brizard, Jouffroy, Carle
Czytaj więcej:
W Ergo Arenie będzie się działo. Polska rozpoczyna marsz