Amerykanin gra w Rosji mimo wojny. "Nie obchodzi mnie to"

Materiały prasowe / Volleyball World / Na zdjęciu: Matthew Anderson
Materiały prasowe / Volleyball World / Na zdjęciu: Matthew Anderson

Matthew Anderson mimo trwającej wojny zerwał kontrakt, by przejść do Rosji. - Jest łatwo mnie krytykować, ale nie obchodzi mnie to, jak inni to odbierają - odpowiada. Zdradza także, dlaczego sezon w Petersburgu był dla niego trudny.

Korespondencja z Gdańska - Arkadiusz Dudziak

Sezon 2022/2023 Matthew Anderson miał spędzić w Chinach. We wrześniu ubiegłego roku sensacyjnie zerwał kontrakt z drużyną z Szanghaju. Zdecydował się wybrać bardzo lukratywną ofertę rosyjskiego giganta - Zenitu Sankt Petersburg.

Ten ruch wywołał kontrowersje w obliczu trwającej wojny w Ukrainie. Wielu sportowców zdecydowało się opuścić kraj rządzony przez Władimira Putina, ale Anderson wręcz przeciwnie - do niego przyjechał. Spotkał się za to ze sporym oburzeniem ze strony kibiców. Zapytaliśmy się siatkarza, jak odpowiedziałby na ich krytykę.

Ten jednak tylko rzuca. - Jest łatwo mnie krytykować, ale nie obchodzi mnie to, jak inni to odbierają - twierdzi. Pytany o rozwinięcie swojej opinii nie chciał odpowiadać.

ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką - Polki z brązowym medalem Ligi Narodów! Zobacz euforię po meczu

Opowiada jednak o sportowych aspektach gry w Rosji. - Nie skończyliśmy tego sezonu tak, jak chcieliśmy. To świetna drużyna, ale mieliśmy kilka poważnych kontuzji. Obaj rozgrywający złamali ręce przed końcem sezonu. Ciężko w takich okolicznościach osiągnąć dobry wynik - ocenia.

- Mentalnie to był dla mnie też trudny sezon. Rodzina nie była ze mną - dodaje.

Warto w tym momencie wspomnieć jego słowa, które ukazały się w rosyjskich mediach. Rosyjski portal Championat cytował wypowiedź, w którym żałował, że rosyjskie drużyny nie występują na arenie międzynarodowej. - Szkoda, że obecne wydarzenia pozostawiają Rosję poza turniejami - przyznawał w ubiegłym roku.

Zawodnik, który był pionierem

Matthew Anderson to siatkarz, który jako jeden z pierwszych publicznie opowiedział o swoich problemach ze zdrowiem psychicznym. W 2014 roku nawet zawiesił na kilka miesięcy swoją siatkarską karierę. Wrócił jednak i od tego momentu święci sukcesy.

Od tego czasu sporo się zmieniło i coraz więcej sportowców, w tym także siatkarzy, opowiada publicznie o swoich problemach ze zdrowiem mentalnym. Do nich należy m.in. mag rozegrania Luciano De Cecco.

- Jeśli czujesz się komfortowo z opowiadaniem o tym, że masz takie problemy, to oczywiście mów o tym, proszę! Im więcej osób rozmawia o tym głośno, tym więcej ludzi wie, że nie są w tym jedyni. To nic złego, że ma się takie myśli, że jest się smutnym, ma się depresję, odczuwa niepokój - opowiada Anderson.

- Jeśli się nad tym popracuje, to może stać się to twoją motywacją, pomoże stać się lepszą osobą, pracownikiem, mężem, rodzicem czy kimkolwiek innym. Mówienie o tym głośno nie jest konieczne, jeśli nie czuje się komfortowo. Najważniejsze, by zdać sobie sprawę, że nie jest się w tym samemu - dodaje.

Filar kadry USA

W środowym ćwierćfinale Ligi Narodów w Gdańsku USA pokonała Francję 3:2. Amerykanie prowadzili już 2:0, ale Trójkolorowi zdołali wrócić do spotkania. Matthew Anderson był najpewniejszym punktem drużyny i zdobył 22 "oczka".

- Ufamy swojemu systemowi. Gramy dobrą siatkówkę. Wywieramy presję zagrywką, co przekłada się później na obronę. Mamy dobry serwis oraz system blok-obrona - twierdzi atakujący.

- Francuzi to aktualni mistrzowie olimpijscy. Mają wielu zawodników, którzy potrafią grać o wielką stawkę. Jesteśmy szczęśliwi, że wygraliśmy, ale są rzeczy, z których nie jesteśmy zadowoleni. Musimy się poprawić - dodaje.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Wielka walka w Gdańsku! Znamy pierwszego półfinalistę Ligi Narodów