Radosław Panas: Farmutil Piła nie jest bez szans

AZS Częstochowa poznał swoją drużynę-bliźniaczkę, która występuje w Lidze Siatkówki Kobiet. Jest nią Farmutil Piła. Oba zespoły w tym roku dużo więcej łączy niż dzieli. Jedyną wyraźną różnicą jest to, że akademicy po rundzie zasadniczej w Polski Lidze Siatkówki zajęli druga pozycję.

Jakub Brąszkiewicz
Jakub Brąszkiewicz

Natomiast reszta jest już bardzo podobna. Wkrętmet i Farmutil to były przed sezonem najbardziej niedoceniane zespoły. Przed startem rozgrywek większość obserwatorów skazywała oba zespoły na zajęcie maksymalnie czwartego miejsca. Bez wahania jednym tchem wymieniali ich zdaniem mocniejsze zespoły. Jednak teraz przekonujemy się, jakim pięknym i nieprzewidywalnym sportem jest siatkówka. Obie ekipy awansowały do ścisłego finału i zdobyły niespodziewanie Puchar Polski. - Można porównać oba zespoły. Sam też nad tym myślałem. Przede wszystkim osiągnięcia zespołów są bardzo podobne. Farmutil podobnie jak my zdobył Puchar Polski, a teraz awansował do finału i patrząc na to, jak grał do tej pory to nie jest bez szans. W zespole nie ma może jakiś wielkich nazwisk, ale tworzy naprawdę dobrą drużynę. Piła gra widowiskowo i przede wszystkim skutecznie - mówił Radosław Panas, szkoleniowiec AZS-u Wkręt-Metu Częstochowa.

Trzeba podziwiać obu sterników tych drużyn - Konrada Pakosza (AZS Częstochowa) i Radosława Ciemięgę (Farmutil Piła), którzy stworzyli silne drużyny dysponując skromnymi środkami. Nie sztuką jest zbudowanie zespołu, jak ma się nieograniczone środki. Klasę dopiero widać w odwrotnym przypadku. Gdy w kasie klubu jest ograniczona ilość złotówek i wydanie ich jest bardzo przemyślane.- Oba zespoły nie dysponowały najwyższymi budżetami w kraju, ale jest tam dobra atmosfera i walka o każdą piłkę. W każdym meczu dają z siebie wszystko- kontynuował były reprezentant Polski.

Wicemistrzynie Polski na pewno nie chciałyby popełnić błędu akademików spod Jasnej Góry, którzy bardzo słabo zaczęli dwa pierwsze spotkania o złoto. Jak tłumaczył opiekun częstochowian, to wynikało ze zmęczenia. Siatkarze Wkręt-Metu nie mieli czasu na zregenerowanie sił. W podobnej sytuacji są pilanki. - Zbyt mało czasu było pomiędzy piątym meczem półfinałowym a finałem. Tylko dwa dni wolnego. Przez to nie mogliśmy się dobrze przygotować do tych spotkań i chwilę odpocząć po półfinale. Praktycznie w analogicznej sytuacji jest Piła. Też pierwszy mecz finałowy grają dwa dni po. Muszynianka skończyła w czterech meczach także miała więcej czasu, był to prawie cały tydzień do przygotowania się. Także tutaj widzę przewagę Muszyny, ale nie jest powiedziane, że Piła jednego meczu nie uszczknie. Tym bardziej, że wygrały z nimi w Pucharze Polski, więc mają tę przewagę. Zobaczymy jak to się rozstrzygnie, sam jestem ciekawy - zakończył trener drugiej drużyny w Polsce.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×