Do meczu z reprezentacją Niemiec Polki przystąpiły po zajęciu drugiego miejsca w grupie A. Podopieczne Stefano Lavariniego wygrały w fazie grupowej cztery spotkania i przegrały jedno, ulegając Serbii. W starciu z Niemkami triumfowały z kolei 3:0 i awansowały do ćwierćfinału.
Wynik wskazuje, że było lekko, łatwo i przyjemnie, ale w każdym z setów pojawiały się nerwy. U Polek można wymienić kilka plusów za występ w 1/8 finału, ale jest też jeden wyraźnie dostrzegalny minus.
- W najważniejszych momentach, w końcówkach każdego z setów Polki grały dobrze. W całym meczu mogła imponować gra blokiem i zagrywka. Obie te rzeczy powodowały upraszczanie gry przez reprezentantki Niemiec. To sprawiało, że od czasu do czasu mieliśmy kontrataki. Gdybym miał wybrać główny atut naszej drużyny, to postawiłbym na skuteczność w polu zagrywki, bo ona pomagała później ustawiać akcje i ułatwiała grę przy siatce - mówi nam Ireneusz Mazur, były selekcjoner reprezentacji Polski mężczyzn, ekspert Polsatu Sport.
- Największym minusem, który można wyciągnąć ze spotkania z Niemcami, jest z kolei falowanie gry. Potrafiliśmy grać koncertowo, pięknie w ataku, wtedy też popełnialiśmy bardzo mało błędów. Były też jednak momenty przestoju, gdzie nie wychodziły nam 3-4 akcje z rzędu. To powodowało nerwowość i obawy o odzyskanie tej różnicy punktowej. Ta zmienność sytuacji wynika najprawdopodobniej z obniżającej się koncentracji. Wkrada się rozluźnienie w chwilach, kiedy gramy bardzo dobrze. Oczywistym jest fakt, że to trzeba poprawić, ale z własnego doświadczenia wiem, iż często łatwo się o tym mówi, a to przeciwnik weryfikuje, czy da się to zrobić - dodaje Mazur.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką - Polska pokonała Ukrainę! Zobacz kulisy meczu ME
Współpraca gwiazd się zazębia
Najwięcej punktów dla naszej kadry zdobywa Magdalena Stysiak. Od początku mistrzostw Europy bacznie obserwujemy jej współpracę z Joanną Wołosz, jedną z najlepszych rozgrywających świata. Pierwszą część sezonu reprezentacyjnego Wołosz straciła przez kontuzję, stąd też można było mieć obawy jak odnajdzie się po powrocie do kadry.
Wydaje się, iż jest w coraz lepszej formie. Wciąż jednak potrzeba czasu, by gra w ataku lepiej się zazębiła. Od czasu do czasu Stysiak otrzymuje za niskie piłki. Z meczu na mecz liczba takich sytuacji się zmniejsza. Stefano Lavarini ma też ten komfort, że może skorzystać z Katarzyny Wenerskiej. Tak było w części trzeciego seta pojedynku z Niemcami.
- Joanna Wołosz jest bardzo doświadczoną zawodniczką i inne siatkarki mogą z tego korzystać. Natomiast faktem jest, że z tą reprezentacją jest krócej niż Katarzyna Wenerska. Kasia ma też inny sposób prowadzenia gry, jej sposób funkcjonowania jest bardziej spokojny i rozważny. Taki aspekt przypadł do gustu części zawodniczek - podkreśla Mazur.
- Magda Stysiak czasem gra na zaciągniętym hamulcu. Mam na myśli to, że startuje do piłek troszeczkę z opóźnieniem. Nie wie, jaką piłkę otrzyma, czy będzie szybsza, czy może będzie bliżej siatki. Wygląda na to, że gra spokojniej, gdy ma Kasię Wenerską u boku. Ale tutaj też podkreślmy mądrość trenera. Wybiera sobie takie rozgrywające, żeby mógł z nich korzystać w różnych okolicznościach. Szczerze uważam, że z Joanną Wołosz też byśmy ostatniego seta wygrali, ale w pewnym momencie na boisku potrzeba było po prostu innej opcji - dodaje.
Trzeba pokazać z Turcją fajerwerki
Obecnie nieco niepokojące może być falowanie gry i przestoje w ataku, lecz ogólny poziom kadry jest zadowalający. Problem w tym, że poprzeczka idzie coraz wyżej i trzeba pokazać coś "ekstra".
- Reprezentacja Polski gra dobrze. Wygrywają pewnie mecze, które mają do wygrania. Oczywiście można przyczepić się do tego, iż nasze zawodniczki narobiły sobie problemów w poszczególnych setach spotkania z Niemkami. Wtedy jednak potrafiły się obudzić. Takie wygrane partie często znaczą więcej niż wygrane "przeloty" wynikiem np. 25:15. Tego typu sety najczęściej nie mają wpływu na strukturę psychiczną drużyny. Zacięte partie powodują, że drużyna jest bardziej zmobilizowana i mocniejsza - ocenia nasz rozmówca.
W ćwierćfinale zagramy z reprezentacją Turcji, czyli zespołem, który wygrał tegoroczną Ligę Narodów i zarazem który pozbawił Polskę marzeń o medalu podczas poprzedniego europejskiego czempionatu. Od tamtego czasu jednak poziom naszej kadry wyraźnie wzrósł. To jednak wciąż może być za mało na turecki gwiazdozbiór.
Na początku sierpnia zagraliśmy z Turczynkami trzy sparingi, z czego wygraliśmy aż dwa. Mecze towarzyskie, a impreza rangi mistrzostw Europy to jednak dwie różne kwestie. Musi się ziścić kilka warunków, żeby Polska miała szanse na półfinał.
- Jestem przekonany, że koncentracja na mecz z Turcją będzie na najwyższym poziomie. Na pewno pojedynkiem z Serbią nasze dziewczyny nadszarpnęły zaufanie do samych siebie, które później odbudowały pewnymi wygranymi z Belgią, Ukrainą i teraz z Niemcami. Przed spotkaniem z Turcją trzeba wyeksponować największe atuty. Czyli na pierwszy plan wychodzi różnorodna zagrywka. Potrafimy zagrać flotem, z wyskoku, parabolą tuż nad siatką. Wtedy rozbijamy strukturę przyjęcia rywalek i włączamy drugi najlepszy element, czyli blok - analizuje nasz rozmówca.
- Te dwie rzeczy na kolejny pojedynek musimy mieć opanowane na maksimum możliwości. Gdy dodamy do tego solidną grę w innych elementach, będziemy dotrzymywać tempa rywalkom, to wtedy mamy szansę na zwycięstwo - kończy Mazur.
Polska zagra z Turcją w środę, 30 sierpnia.
Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Polki poznały potencjalnego rywala w ćwierćfinale. Belgijki zaskoczyły Turczynki
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)