Kapitalne dwa sety Polaków, ale co się stało później? Spore nerwy Biało-Czerwonych na ME siatkarzy

Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski w meczu z Belgią
Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski w meczu z Belgią

Reprezentacja Polski siatkarzy wybornie rozpoczęła mecz 1/8 finału ME z Belgią. Biało-Czerwoni prowadzili już 2:0 i 5:1, ale nie potrafili zamknąć meczu w trzech setach. Ekipa Grbicia zdołała znaleźć odpowiedź na kłopoty, choć nerwów nie zabrakło.

Korespondencja z Bari - Arkadiusz Dudziak

Nadszedł czas próby dla reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy siatkarzy. Po dość nudnej fazie grupowej przyszła pora na 1/8 finału. Oczywiście, to Biało-Czerwoni byli wyraźnymi faworytami w meczu z Belgami.

Ekipa prowadzona przez Emanuele Zaniniego to jednak nie jest outsider światowej siatkówki. Wręcz przeciwnie, nasi niedzielni rywale mają bardzo młodą, perspektywiczną kadrę, wzmocnioną m.in. doświadczonym Samem Deroo. W fazie grupowej blisko blisko wygranej z Niemcami, a także urwali seta Serbom. Zawodników Nikoli Grbicia w końcu czekał trudniejszy bój.

Wiekowa i dość duszna hala PalaFlorio w Bari była wypełniona w ok. 2/3. I to nie kibicami Biało-Czerwonych, bo tych wcale nie było zbyt wielu. To tym większe osiągnięcie, bo w niedzielę nie występowała ekipa gospodarzy. A zwykle w takiej sytuacji widownia świeci pustkami.

ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowy dzień trenera polskiej reprezentacji. Siatkarze nie zapomnieli - Pod Siatką

Nikola Grbić rozpoczął spotkanie na przyjęciu z Tomaszem Fornalem oraz Aleksandrem Śliwką. Nasi reprezentanci już na samym początku chcieli udowodnić, kto tu będzie rządził. Potężny blok Jakuba Kochanowskiego sprawił, że Polacy wygrywali już 4:1. Im dalej w las, tym bardziej Belgowie przy przeciwnikach wyglądali jak piątoklasiści przy maturzystach. Biało-Czerwoni bronili piłki, a także bezlitośnie wykorzystywali swoje kontry. Po asie Norberta Hubera wygrywali już sześcioma punktami.

Biało-Czerwoni absolutnie kontrolowali przebieg seta, choć trzeba przyznać, że oglądaliśmy trochę długich, efektownych akcji. Nie miało to jednak żadnego przełożenia na końcowy rezultat premierowej partii. Zakończyła się ona po autowym ataku rywali (25:16). I taki wynik nasi siatkarze osiągnęli przy bardzo słabej grze w ofensywie, Tomasz Fornal skończył w secie zaledwie 1 z 10 ataków, a Łukasz Kaczmarek 1 z 5. Aż strach myśleć, co by było, jakby wykorzystali choćby połowę swoich okazji.

Drugą partię Polacy otworzyli znakomicie. Po prostu chcieli rywalom wybić z głowy, że mają jakąkolwiek szansę. Postawili taką ścianę na siatce, że zdobyli pięć pierwszych punktów w secie. Trochę ich jednak to rozkojarzyło, bo przeciwnicy zaczęli wykorzystywać swoje kontry, a także coraz lepiej spisywali się w bloku (12:10). Belgowie się rozmarzyli, że być może będą prowadzić wyrównaną walkę, ale się mylili. Wszystko załatwili Kochanowski zagrywkami oraz Aleksander Śliwka blokami (21:13). Wicemistrzowie świata dowieźli zaliczkę tych rozmiarów do końca seta.

Na trzecią odsłonę słabo spisującego się w ataku Fornala zastąpił Kamil Semeniuk. I nie wpłynęło to na grę zespołu, który dominował od samego początku (5:1). Wydaje się, że Grbić traktował już ten mecz coraz bardziej szkoleniowo i wpuścił na boisko Karola Kłosa i Bartosza Kurka. Chwilowe rozprężenie w naszej ekipie wykorzystali jednak Belgowie, którzy w kilka minut doprowadzili do remisu. Po ataku Semeniuka w aut Nikola Grbić po raz pierwszy w meczu musiał wziąć przerwę na żądanie.

Wynik przez długi czas oscylował wokół remisu. Nie najlepiej spisującego się Kurka musiał zmienić Kaczmarek. Niestety, nasza gra wyglądała coraz gorzej, a za sprawą bloku rywale odskoczyli na dwa punkty (17:19). Nasza ekipa nie była w stanie znaleźć odpowiedzi na kapitalną grę rywali i zdobyć punktu przy własnej zagrywce. Set niespodziewanie powędrował na konto Belgów.

Biało-Czerwoni chcieli zmazać plamę z poprzedniego seta i odpowiedzieli elementami, które w niedzielę funkcjonowały u nich najlepiej - blokiem i zagrywką. Od czasu do czasu wykorzystywali też swoje kontry i po ataku Aleksandra Śliwki wygrywali już 7:2. Ale znów podopieczni Nikoli Grbicia kompletnie siedli. Mieli problemy w przyjęciu, co przekładało się na niemoc w ataku. Belgowie to wykorzystywali i doprowadzili do remisu.

W końcówce Biało-Czerwoni zaczęli jednak odskakiwać. Popisali się blokiem, a szczęśliwego asa dołożył Wilfredo Leon (19:16). I gdy wydawało się, że wszystko zmierza w dobrą stronę, to Polacy znów zaczęli mieć kłopoty z przyjęciem i Belgowie doprowadzili do remisu. Nie zabrakło ogromnych nerwów, ale na szczęście udało się rozstrzygnąć sprawę blokiem. A konkretnie trzema z rzędu. Spotkanie zakończyła autowa zagrywka rywali.

Polska - Belgia 3:1 (25:16, 25:17, 23:25, 25:22)

Polska: Janusz, Kaczmarek, Huber, Kochanowski, Fornal, Śliwka, Zatorski (libero) oraz Kurek, Łomacz, Kłos, Semeniuk

Belgia: Deroo, Reggers, D'Hulst, D'Heer, Desmet, Thys, Perin (libero) oraz Verhanneman, Cox, Van Hoyweghen, Fransen, Ribbens (libero)

Czytaj więcej:
Śliwka ma jedną wiadomość do polskich piłkarzy. Ważne słowa przed kluczowym meczem

Źródło artykułu: WP SportoweFakty