Takich tłumów witających polskich sportowców nie było na warszawskim lotnisku imienia Fryderyka Chopina od dawna. Gdy do anonsowanej godziny przylotu samolotu z mistrzami Europy w siatkówce pozostawała jeszcze ponad godzina, wokół drzwi wyjściowych terminalu 2 już stało kilkaset osób. A im bliżej było 17:15, tym więcej w hali przylotów pojawiało się tych, którzy chcieli wyrazić swoją wdzięczność za chwile radości, jakich dostarczyła im w ostatnich dniach drużyna trenera Nikoli Grbicia.
Przyszli w reprezentacyjnych koszulkach, wysokich kibicowskich kapeluszach, z narodowymi flagami, balonami w biało-czerwonych barwach. Z transparentami, na których wypisali prośby o autografy i koszulki skierowane do ulubionych graczy.
Przeważała młodzież, ale byli i starsi. Niektórzy przyszli całymi rodzinami. Wszyscy pogodni, czekali na swoich bohaterów cierpliwie i z uśmiechem, jakby wciąż byli naładowani pozytywnymi emocjami, które przeżyli w sobotni wieczór.
Kilkanaście minut przed godziną przylotu mistrzów Europy w tłumie zapanowało poruszenie. Wywołała je informacja, że siatkarze wejdą do hali przylotów nie przez drzwi terminalu drugiego, a pierwszego. Wszyscy pospiesznie ruszyli w jego kierunku, w nadziei na zajęcie miejsca, które pozwoli znaleźć się tak blisko ukochanej drużyny, jak to tylko możliwe.
Już w terminalu pierwszym kibice szczelnym kordonem otoczyli barierki wyznaczające korytarz, którym mieli wyjść Polacy. Kilkukrotnie, żeby umilić sobie oczekiwanie, zaintonowali przyśpiewkę "Polska, Biało-Czerwoni". W tłumie można było rozpoznać choćby Piotra Nowakowskiego, mistrza świata z 2014 i 2018 roku, który razem z rodziną też postanowił przywitać na Okęciu kolegów z lotniska.
Wreszcie, po kilku fałszywych alarmach, nadszedł ten moment, na który wszyscy czekali. Zza rozsuwanych drzwi terminalu jako pierwszy wyłonił się Bartosz Kurek. Momentalnie setki telefonów powędrowało w górę, by uwiecznić te chwile. Rozległa się głośna, radosna wrzawa, która szybko zmieniła się w chóralny, ogłuszający okrzyk "Dziękujemy!".
Kurek trzymał w rękach okazały puchar za mistrzostwo Europy. Z szerokim uśmiechem na ustach prezentował go zgromadzonym kibicom, tak jakby chciał im pokazać, że oni też byli w czasie turnieju częścią biało-czerwonej drużyny.
Za swoim kapitanem podążała reszta drużyny. Były pierwsze autografy - w zeszytach, na piłkach, na koszulkach, były zbijane z fanami piątki przy akompaniamencie powracających raz po raz okrzykach "Polska Biało-Czerwoni" i "dziękujemy". Jednak jeszcze wtedy siatkarze nie mogli poświęcić swoim kibicom tyle czasu, ile by chcieli. Z hali przylotów od razu przeszli do pobliskiego hotelu Courtyard by Marriott, by wziąć udział w konferencji prasowej.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: Zostaliśmy mistrzami Europy! Zobacz kulisy finału z Włochami
Na konferencji kadrowicze byli w znakomitych humorach, a show skradł Kurek. Najpierw podkreślił, że być kapitanem takiej ekipy to wielka duma i honor, a grę jego kolegów oglądało mu się fantastycznie. A kiedy przyszedł czas na pytania z sali, nie widząc chętnych Kurek zgłosił się sam. Przedstawił się jako przedstawiciel gazety "Pies i kot" i zadał pytanie Aleksandrowi Śliwce.
- Olek, powiedz mi, jakie to uczucie skończyć ostatnią piłkę finału mistrzostw Europy będąc pod taką presją? 24:23, wiedziałeś, że ta piłka pójdzie do ciebie? Dałeś sobie jakiś znak z Marcinem (Januszem - przyp. WP SportoweFakty)? Kiwnąłeś mu: dawaj do mnie, jestem pewien, że to skończę?
Śliwka na początek podkreślił, że on i jego koledzy są w szoku widząc tyle osób chcących ich przywitać, że jest to dla nich niesamowita sprawa i powód do dumy. A na pytanie Kurka odpowiedział: - Pamiętam, co było w mojej głowie przy przedostatniej piłce. Trzy razy atakowaliśmy, Włosi cudem podbijali, przebijali na naszą stronę, wreszcie nie skończyliśmy tej akcji. Ale przypomnieliśmy sobie, że mamy jeszcze jednego meczbola. Szczęśliwie się udało, piłka gdzieś między rękami blokujących wyszła w aut i mogliśmy zacząć celebrować ten sukces.
Gdy Śliwka skończył swoją wypowiedź, po mikrofon sięgnął jeszcze Nikola Grbić i dorzucił od siebie: - Było łatwo, bo Fornal był na lewym ataku i wszyscy Włosi przesunęli się, żeby go blokować.
To był żart ze strony selekcjonera, ponieważ Tomasz Fornal przy wyniku 24:23 dopiero co wszedł na boisko, żeby poprawić przyjęcie i Włosi absolutnie nie zakładali, że w tak ważnym momencie piłkę dostanie zawodnik, który wcześniej w finale nie atakował ani razu. Do Śliwki skoczyło dwóch graczy "Azzurrich", ale ten zdołał sobie poradzić z ich blokiem.
Po tej wypowiedzi Grbicia raz jeszcze głos zabrał Kurek i też odpowiedział z humorem. Oznajmił: - Właśnie wydarzyła się historyczna chwila. Piekło zamarzło. Trener pierwszy raz pochwalił Tomka za cokolwiek!
Po tych słowach śmiał się on, śmiali się jego koledzy i dziennikarze zgromadzeni na konferencji. Ci ostatni zadawali siatkarzom pytania już w kolejnej części spotkania, rozmowach indywidualnych.
- Kluczowy moment finału? Trzeci set, gdy odrobiliśmy cztery punkty straty, a potem sami wyszliśmy na dwupunktowe prowadzenie - mówił w rozmowie z WP SportoweFakty Wilfredo Leon. - A że wyszliśmy na nie po moim asie serwisowym? Super, że w takim momencie trafiłem i pomogłem drużynie.
- Co poczułem, gdy Olek Śliwka skończył piłkę meczową? Najpierw pojawiła się myśl, że już na pewno mamy to złoto i nikt go nam nie zabierze. A potem się ucieszyłem, że zamknęliśmy mecz w trzech setach - zdradził MVP mistrzostw Europy 2023.
O ogromnym znaczeniu wygranej przez Polaków zaciętej końcówki trzeciej partii finałowego starcia z Włochami mówił też Kamil Semeniuk. - Super, że Olek skończył tę piłkę. Gdybyśmy nie wygrali trzeciej partii, trudno byłoby się dalej bić z Włochami przy ich publiczności, która ich niosła.
Semeniuk podkreślał też, że choć Biało-Czerwoni odnieśli już w tym sezonie reprezentacyjnym dwa wielkie sukcesy - wygrali Ligę Narodów i mistrzostwa Europy, to główna impreza sezonu, kwalifikacje do igrzysk olimpijskich, wciąż przed nimi.
- Cele na ten sezon reprezentacyjny zostały jasno przedstawione. Turniej kwalifikacyjny do igrzysk jest priorytetem. Mamy teraz chwilę wolnego, żeby odpocząć fizycznie i mentalnie po turnieju, który dużo nas kosztował. Każdy z nas w stu procentach wykorzysta ten czas i za kilka dni wrócimy do Spały doładowani pozytywną energią.
Po konferencji swoimi ulubieńcami wreszcie nacieszyli się kibice. Mogli chwilę porozmawiać z Kurkiem czy zrobić sobie selfie z Leonem. A wytrwałych, którzy do tego momentu wciąż czekali w hotelowym lobby i jego okolicach, było naprawdę dużo. Pokazał to w swoim instastory Fornal, który nagranie z fetującymi go w hotelowym lobby fanami opatrzył podpisem "jesteście najlepsi".
Wcześniej, gdy wychodząc do hali przylotów lotniska Okęcie Biało-Czerwoni widzieli już tłumy kibiców i słyszeli głośną wrzawę witała, Fornal z szerokim uśmiechem powiedział Karolowi Kłosowi, że takie przywitanie ma po raz pierwszy.
Chyba wszyscy jesteśmy przekonani, że nie po raz ostatni.
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
Czytaj także:
"Kolejne spotkanie w Paryżu". Tak włoskie media napisały o finale ME siatkarzy
Rok temu uczył się na nowo chodzić. Dziś jest bohaterem narodowym
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)