[b]
Korespondencja z Rzymu - Arkadiusz Dudziak[/b]
To właśnie Wilfredo Leon był bohaterem najważniejszych meczów reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy siatkarzy. Poprowadził Polskę do zwycięstwa nad Słowenią (3:1), a w finale z Włochami popisywał się potężnymi zagrywkami i dobrymi atakami. Posłał aż 4 asy i zdobył 13 punktów - najwięcej z całej drużyny. A przy tym jeszcze zmagał się z bólem.
- Nie myślałem, że będzie 3:0, lecz 3:1 lub 3:2. Jestem zadowolony, bo poszło krótko i nie jesteśmy bardzo zmęczeni. Zwłaszcza dla mnie to była dobra wiadomość, bo miałem malutki ból w kolanie - opowiada po meczu przyjmujący reprezentacji Polski.
Wilfredo Leon czuł się jednak w pełni sił od pierwszego meczu na turnieju. Jednak, jak przyznaje, w trakcie przygotowań były trudne momenty.
ZOBACZ WIDEO: Kamil Semeniuk: Na boisku czuję się jak ryba w wodzie. Na nowo złapałem siatkarskiego bakcyla
- Od początku mistrzostw czułem, że jestem w gazie. Pracowaliśmy bardzo ciężko. Mieliśmy taki moment, gdzie mówiliśmy sobie: "Kurde, ciężka jest ta siłownia, po co my trenujemy tyle godzin". Robiliśmy to, by w sobotę zdobyć taki medal - ocenia siatkarzy.
Rola Grbicia? Niebagatelna
Wilfredo Leon mocno podkreśla także rolę Nikoli Grbicia w końcowym sukcesie. Zwraca uwagę na jeden aspekt.
- Wszyscy wiedzą, jak on trzyma całą drużynę. Naprawdę to nie jest taka praca, że sobie usiądzie i pomyśli: "Oni sami będą grali, ja nic nie muszę robić". Mierzy się z dużą presją i ją wytrzymuje. Jestem zadowolony, że nie pęka i mówi nam, co trzeba robić, na czym się skoncentrować. W tym roku zdobyliśmy dwa złote medale - tłumaczy Leon.
Tłumaczy również, co jego zdaniem zadecydowało o końcowym sukcesie.
- Siłą Polski jest to, że jesteśmy jedną drużyną. Jeśli są słabe momenty, to nadal jesteśmy razem, tak jakby nam wszystko wychodziło - ocenia Wilfredo Leon.
Brązowe medale denerwowały Leona
W ostatnich dwóch mistrzostwach Europy Biało-Czerwoni zdobywali "tylko" brązowe medale. Leon mówi o tym jednak w sposób, jakby to nie był żaden sukces. - Tak było. Mnie denerwował już ten brązowy medal. No i teraz jestem zadowolony, bo mam złoty - opowiada.
- Najpierw dedykuję złoto panu Bogu, bo to jego praca. Na drugim miejscu rodzinie, bo cały czas byli ze mną i mówili: "Dasz radę, jesteś wielki!". Po trzecie każdej osobie, która nas wspierała, trzymała kciuki za mnie i drużynę - dodaje Leon.
Jednak, jak dodaje, główny cel jeszcze przed nim. - Do tej pory to najważniejsze złoto, które zdobyłem. Jedyne, które może wyprzedzić, to złoto mistrzostw Europy w tym rankingu to złoto olimpijskie - mówi.
Swój cel będzie mógł zrealizować za niecały rok podczas igrzysk w Paryżu. Najpierw jednak odbędą się kwalifikacje olimpijskie. Te wystartują 30 września w Chinach.
Na koniec odpowiada jeszcze o niecodziennej sytuacji z fanką. Po jednym z meczów w Macedonii Wilfredo chciał podziękować polskim kibicom i każdemu uścisnąć dłoń. W pewnym momencie jedna z fanek poprosiła go o koszulkę, bo tego dnia miała urodziny. A przyjmujący... podał jej swój numer telefonu i powiedział, że po mistrzostwach jej ją przekaże.
- Mam nadzieję, że się ucieszy. Ta koszulka jest ze złota - kończy Wilfredo Leon.
Czytaj więcej:
Tłum rozpoznał, kto pojawił się na Okęciu wśród zwykłych kibiców
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)