W poprzednich dwóch sezonach o AL-KO Superpuchar Polski rywalizowały Grupa Azoty ZAKSA i Jastrzębski Węgiel. Za każdym razem wygrywał drugi z wymienionych zespołów. Tym razem w roli faworyta do tego spotkania przystąpili kędzierzynianie, którzy nie poczynili żadnych zmian w mocnym składzie.
Z kolei jastrzębianie stracili takich graczy jak Stephen Boyer czy Trevor Clevenot. Pierwszego z wymienionych zastąpił rodak Jean Patry, natomiast na przyjęcie sprowadzono Marko Sedlacka. Hitem transferowym było przyjście Norberta Hubera, który zdecydował się odejść z ZAKSY.
Początek meczu był znakomity dla jastrzębian. Od razu błyszczał Norbert Huber, a kędzierzynianie popełniali mnóstwo błędów, przez co przegrywali 0:6. Szybko reagować musiał Tuomas Sammelvuo, ale gra ZAKSY nadal się nie układała.
ZOBACZ WIDEO: W trybie pilnym Polka zawiesza karierę. Jest w ciąży
Kolejne problemy kędzierzynian zarówno w ataku, jak i w przyjęciu sprawiły, że przeciwnicy odjechali jeszcze bardziej (6:15). Aż trudno było sobie wyobrażać, jak w to spotkanie wszedł wicemistrz Polski. Zawodzili praktycznie wszyscy na czele z Aleksandrem Śliwką.
Mały zryw ZAKSY sprawił, że udało im się zniwelować stratę do czterech "oczek" (18:22). Pomocną rękę wyciągnęli do nich jastrzębianie, bo to ich błędy obudziły rywali. W końcówce mistrz kraju opanował jednak sytuację, a na prowadzenie w meczu wyprowadził ich Ryan Sclater.
Triumfator Ligi Mistrzów tym razem był czujny na początku partii. Nie pozwolił rywalom na ucieczkę, ale sam nie był w stanie odskoczyć na więcej niż dwa punkty. ZAKSA sporo zawdzięczała Bartoszowi Bednorzowi, który kończył nawet bardzo trudne piłki.
Jastrzębianie na prowadzeniu w drugim secie byli tylko na początku. Wrócili do niego dopiero przed końcowym fragmentem, gdy asa serwisowego posłał Tomasz Fornal (18:17). Nieudane ataki ze strony Sedlacka sprawiły, że ZAKSA odskoczyła 22:20 i była o krok od triumfu.
Mistrz Polski ponownie był w stanie wznieść się na wyżyny. Nie dość, że dwukrotnie doprowadzili do remisu, to po bloku Hubera na Bednorzu mieli nawet piłkę setową. Pierwszą z nich kędzierzynianie obronili, ale as serwisowy Sclatera sprawił, że Kanadyjczyk po raz drugi zakończyła seta na korzyść swojego zespołu.
W kolejnej odsłonie tej rywalizacji jastrzębianie poszli za ciosem i po bloku Fornala na Łukaszu Kaczmarku odskoczyli na 9:6. Chwilę później przyjmujący posłał dwa asy serwisowe i zrobiło się 12:7, a ZAKSA nie miała na niego sposobu.
Gdy w kontrze nie pomylił się Patry i Jastrzębski Węgiel prowadził 19:13, wydawało się, że mecz jest zakończony. Jednak kędzierzynianie przypomnieli, że w starciach z nimi nie można tak myśleć nigdy.
Jastrzębianie kompletnie stanęli, a ZAKSA zaczęła grać jak z nut. Udało im się odrobić stratę i złapać kontakt (18:19). Mógł być nawet remis, ale Śliwka nie skończył kontry. Po asie serwisowym Fornala mistrz Polski ponownie odskoczył (21:18), ale momentalnie z ich przewagi nie zostało nic.
Po wielkich emocjach w końcówce as serwisowy Bednorza sprawił, że ZAKSA miała okazję na zakończenie seta. Ostatecznie doszło do gry na przewagi, podczas której jastrzębianie mieli jednego meczbola, ale podczas niego Sedlacek zepsuł serwis, mimo że chwilę wcześniej zapunktował zagrywką. ZAKSA w końcu zwyciężyła 31:29, gdy atak zepsuł Patry.
Rozpędzeni kędzierzynianie poszli za ciosem na początku kolejnej odsłony gry (3:0). Rywale co prawda dużo nie tracili, ale przez cały czas byli z tyłu. Po tym, gdy Fornal nie skończył ataku, sytuacja mistrza kraju była nie do pozazdroszczenia (11:16).
Jastrzębski Węgiel stać było na zryw, który zniwelował stratę do dwóch "oczek" (16:18). W końcówce jednak na wyższy poziom wskoczył Bednorz, a rywale nie byli w stanie znaleźć na niego sposobu. Jego atak i as serwisowy sprawiły, że ZAKSA miała setbole na tie-breaka. Już przy pierwszym Śliwka sprawił, że doszło do decydującej partii.
Ta była idealnym podsumowaniem kolejnego zaciętego starcia między tymi ekipami. W ostatnim secie tego pojedynku przez cały czas oglądaliśmy wyrównaną walkę. Dopiero skończona kontra przez Bednorza sprawiła, że ZAKSA odskoczyła na dwa punkty (11:9).
Kędzierzynianie byli już o krok od trofeum, gdy dwa razy z rzędu zablokowany został Sedlacek. Piłki meczowe zapewnił im Bednorz, który zdołał przebić się przez potrójny blok. Ostatecznie kropkę nad "i" postawił Śliwka i po jego ataku ZAKSA rozpoczęła świętowanie tytułu.
To był kolejny kosmiczny mecz w wykonaniu Jastrzębskiego Węgla i Grupa Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, czyli dwóch najlepszych klubów zarówno w Polsce, jak i w Europie. Mistrz Polski prowadził 2:0 i 19:13, by ostatecznie nie wygrać Superpucharu po raz trzeci z rzędu. Podopieczni Sammelvuo ponownie pokazali swoją wielkość i mogą się cieszyć z pierwszego trofeum w sezonie 2023/24.
Jastrzębski Węgiel - Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3 (25:20, 26:24, 29:31, 19:25, 12:15)
Jastrzębski Węgiel: Huber, Toniutti, Gładyr, Patry, Fornal, Sedlacek, Popiwczak (libero) oraz Skruders, Sclater, Szymura, M'Baye;
ZAKSA: Bednorz, Śliwka, Paszycki, Smith, Janusz, Kaczmarek, Shoji (libero) oraz Takvam, Stępień, Chitigoi.
MVP: Bartosz Bednorz (ZAKSA)
Przeczytaj także:
Kto zatrzyma Chemika? "Plan jest taki, żeby nikt tego nie zrobił"
Duże problemy Skry na start kolejki. Mistrz świata wrócił do gry