Kędzierzynianie jedynie w inauguracyjnym secie byli równorzędnym rywalem dla śląskiego zespołu. Później zdecydowanie dominowali już siatkarze Jastrzębskiego Węgla. - Nie zapomnieliśmy, jak się gra w siatkówkę, ale na tej sali naprawdę ciężko się gra. Myślę, że przede wszystkim spisaliśmy się bardzo słabo na zagrywce. Jastrzębie miało perfekcyjne przyjęcie i mogło skutecznie rozgrywać pierwszą akcję. Także w kontrataku wypadli lepiej od nas - podsumował Grzegorz Pilarz, rozgrywający ZAKSY.
Podopieczni Krzysztofa Stelmacha nie zrobili krzywdy przeciwnikowi zagrywką. W poprzednich spotkaniach element ten był ich silną stroną. - My potrafimy zagrywać, bo w pierwszych czterech kolejkach robiliśmy to naprawdę bardzo dobrze. Bez względu na to, czy graliśmy u siebie, czy na wyjeździe. W tym spotkaniu nie wychodził nam ten element. Mam nadzieję, że zdarzyło się to pierwszy i ostatni raz. Zagrywka jest nam bardzo potrzebna, ponieważ jesteśmy dość niskim zespołem. Jeśli nie odrzucimy przeciwnika od siatki, to będzie nam dużo ciężej na bloku. Potwierdzają to statystyki, bo w bloku zagraliśmy bardzo słabo - przyznał Pilarz.
ZAKSA już nie po raz pierwszy musiała uznać wyższość Jastrzębskiego Węgla. Zespół ze Śląska ma swoisty patent na ekipę z Kędzierzyna. - Są takie pary zespołów, które sobie po prostu nie leżą. Nam nie leży Jastrzębie i to widać od kilku lat. Z kolei z innymi zespołami gra nam się lepiej i od lat wygrywamy. To wszystko tkwi w podświadomości i już przed mecze każdy sobie myśli, że będzie ciężko. Myślę, że takich par jest więcej w naszej lidze i to naprawdę się sprawdza - dodał.
Pilarz nie szczędził także słów pochwały dla rywala. Przyznał, że w ekipie miejscowych nie było słabych punktów. - Wszyscy zagrali bardzo dobrze. Zastanawialiśmy się tylko, czy w pierwszym składzie wyjdzie Igor Yudin, bo wiedzieliśmy, że ostatnio spisał się słabiej. Grzesiu Łomacz bardzo dobrze na rozegraniu. Miał dobre przyjęcie, a w ataku miał wszystkich zawodników dysponowanych w 100 proc. - zakończył.