Ełkaesianki uchodziły za faworyta grupy, ale w pierwszej serii gier przegrały u siebie z Volei Alba Blaj 1:3. Po tym spotkaniu padły mocne słowa prezesa klubu Huberta Hoffmana i... poskutkowały, bo od tego czasu łodzianki wygrywają wszystko w lidze, a do tego zanotowały wyjazdowe zwycięstwo z SC Prometey Dnipro w drugiej serii zmagań Champions League.
- Volero to na pewno zespół dysponujący umiejętnościami fizycznymi, z dobrym rozgrywającym, który potrafi wykorzystać dużo akcji z środka, a także zmieniać taktykę mecz po meczu. Musimy sprawić, żeby miały problemy w przyjęciu, aby nie pozwolić im grać w ich systemie. To będzie główny cel. Następnie musimy pracować dobrze technicznie, aby jak najlepiej kontrolować ich skrzydłowe - zapowiadał w rozmowie z klubowymi mediami trener Łódzkich Wiewiór Alessandro Chiappini.
Jego drużyna borykała się jednak z ogromną niemocą w ataku. W pierwszym secie jako tako w tym elemencie wypadała jedynie Valentina Diouf. Po drugiej stronie siatki było nieco lepiej, a przede wszystkim bardziej różnorodnie. Drużyna Danilo Pejovicia lepiej przyjmowała i korzystała z większej liczby możliwości ataku. Lecz mistrzynie Polski zdołały odwrócić losy rywalizacji w premierowej odsłonie dzięki świetnej serii na zagrywce Kamili Witkowskiej i wygrały 25:23.
ZOBACZ WIDEO: 16-latek z Polski jak Messi. Tego gola można oglądać w
nieskończoność
Ale to nie rozwiązało problemów biało-czerwono-białych. W dalszym ciągu łodzianki kiepsko przyjmowały, co przekładało się na mierną skuteczność w ofensywie. A gospodynie coraz więcej piłek w obronie podbijały, dzięki czemu miały więcej okazji do kontr, które mogły zamieniać na punkty. I to właśnie robiły, co zaowocowało wygraną 25:18.
Set trzeci zawierał w sobie dość dużą kontrowersję sędziowską, która z pewnością wpłynęła na wynik. Przy stanie 13:12 dla miejscowych arbiter odgwizdał błąd podwójnego odbicia Aleksandry Gryki, choć wiele innych dużo bardziej nieczystych zagrań puszczał. Na nic zdały się protesty, a wideoweryfikacja tego typu błędów nie obejmuje. Od tego momentu posypała się gra ŁKS-u Commercecon. Łódzki zespół do końca seta wygrał zaledwie trzy akcje.
I już wtedy było wiadomo, że z Lazurowego Wybrzeża ełkaesianki nie wywiozą pełnej puli. Na szczęście w Lidze Mistrzyń w pierwszej kolejności o zajętym miejscu decyduje liczba wygranych meczów, więc było o co grać. I choć początkowo losy seta nie układały się po myśli łodzianek, w dalszej części ważne piłki kończyła już nie tylko Diouf, ale też Julita Piasecka i to pozwoliło zwyciężyć 25:20 oraz doprowadzić do tie-breaka.
Piąta partia rozpoczęła się z kilkuminutowym opóźnieniem, ponieważ system, na którym oparty jest protokół elektroniczny, zawiesił się i nie można było wznowić grania. A do tego już w drugiej akcji tego seta trener Chiappini poprosił o challenge, bo jego zdaniem piłka dotknęła podłoża po ataku jego zawodniczki, a obraz na wideo został zasłonięty przez... nogę jednej z siatkarek Volero.
ŁKS Commercecon nie potrafił jednak nawiązać walki z drużyną z Le Cannet. W dalszym ciągu ełkaesianki borykały się z kłopotami w przyjęciu i przewidywalnym atakiem. Przy zmianie stron było 8:2 dla gospodyń. Tej przewagi miejscowe już nie roztrwoniły i wygrały 15:7.
W czwartej kolejce łodzianki podejmą SC Prometey Dnipro we wtorek o 20:30. A wcześniej, bo już w niedzielę o 19:00 w Kaliszu czeka je starcie 9. kolejki Tauron Ligi z Energą MKS-em.
Volero Le Cannet - ŁKS Commercecon Łódź 3:2 (23:25, 25:18, 25:15, 20:25, 15:7)
Volero: Lee, Popowa, Ljaszko, Russu, Kotikowa, Koczurina, Stimac (libero) oraz Janewa, Dekeukelaire (libero).
ŁKS Commercecon: Ratzke, Piasecka, Witkowska, Diouf, Campos, Gryka, Maj-Erwardt (libero) oraz Drabek, Hryszczuk, Zaborowska, Dudek.
Czytaj również: Puchar CEV kobiet: Grupa Azoty Chemik Police bliżej awansu. Włoszki kolejnym rywalem?