Polska po raz drugi z rzędu zorganizuje turniej finałowy Ligi Narodów. W ubiegłym roku w Gdańsku nasi siatkarze wywalczyli złoto, a teraz w dniach 27-30 czerwca powalczą w Łodzi. Dlaczego nasz kraj i PZPS po raz kolejny z rzędu będzie gospodarzem?
Wiele krajów w roku olimpijskim unika podjęcia się takiego zadania. Wszystko dlatego, że bardzo trudno przygotować dwa szczyty formy w odstępie zaledwie kilku tygodni, a przed własną publicznością zawodnicy, a także sam trener, nie mogą odpuścić. Dlaczego więc podejmujemy to ryzyko?
- Kiedy pytali mnie, czy chcę, by Polska zorganizowała turniej finałowy VNL, miałem w głowie tylko jedną odpowiedź: od razu byłem na tak. Nikt nie chciał być gospodarzem w roku olimpijskim - odpowiada Nikola Grbić.
ZOBACZ WIDEO: Jest w dziewiątym miesiącu ciąży. Zobacz, skąd "wrzuciła" nagranie
- Z tego powodu istniało ryzyko, że Filipiny przejmą organizację finałów i będziemy się męczyć z podróżami. Turniej w Łodzi daje nam to, że przynajmniej będziemy w domu. Zagramy, mam nadzieję, trzy mecze z silnymi przeciwnikami przed igrzyskami. Absolutnie wszystko robię po to, by jak najlepiej wypaść w Paryżu - dodaje.
Polacy będą mieli zapewniony awans do turnieju finałowego, nie muszą się martwić także walką o kwalifikację olimpijską, więc pierwszą część sezonu potraktują mocno treningowo. Najlepsi zawodnicy wejdą do gry dopiero od trzeciego, ostatniego turnieju fazy zasadniczej Ligi Narodów.
- To pozwoli nam zorganizować przygotowania w najlepszy możliwy sposób. Będę starał się dać tym najbardziej wyeksploatowanym zawodnikom trochę odpoczynku. Nie chodzi tylko o odpoczynek fizyczny. Oni są młodzi i 3-4 dni regeneracji im wystarczą. Ważne jest to, by się wyłączyć od siatkówki na parę tygodni, a później wrócić do trenowania przed igrzyskami - zapewnia trener.
Ponad połowa kadry z kontuzjami. Zaskakujące słowa
Jak na razie największym problemem Biało-Czerwonych pozostają kontuzje. Przeładowany terminarz w lidze i w kadrze sprawił, że ponad połowa naszych reprezentantów złapała urazy. W tym gronie są m.in. Bartosz Kurek, Wilfredo Leon, Marcin Janusz czy Bartosz Bednorz.
Ostatnio dołączyli do nich Aleksander Śliwka oraz Jakub Kochanowski, który wciąż czeka na diagnozę, jak długo będzie musiał pauzować. U Śliwki ta przerwa będzie wynosiła co najmniej dwa miesiące.
- Żartowałem ze Śliwką, że w końcu ma trochę odpoczynku od gry i będzie miał czas na powrót do dobrej formy na reprezentację - śmieje się Grbić. - Rozmawiałem z nim i doktorami o jego sytuacji. To jednak nie tylko Olek, dla przykładu Marcina Janusza nie było przez 1,5 miesiąca. Staram się patrzeć pozytywnie i dostaną trochę zasłużonego odpoczynku, a jednocześnie będą gotowi na kadrę - tłumaczy Serb.
Dodaje, że dla Polski urazy nie powinny być aż takim problemem, dlatego że mamy długą ławkę. Do czasu rozpoczęcia przygotowań przed igrzyskami wszyscy powinni być jednak zdrowi.
- Sam byłem zawodnikiem, więc wiem, jak ważne jest zdrowie, nawet najtrudniejszy terminarz jakoś przetrwasz, jeśli je masz. Jednak jeśli go zabraknie, to jesteś jak pies, który goni swój własny ogon. Nie możesz trenować, przez co nie grasz na swoim poziomie, jesteś przemęczony i ryzykujesz kontuzją - wyjaśnia selekcjoner.
Największe problemy w tym sezonie spotkały zawodników jego byłego klubu, Grupa Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. W pewnym momencie ponad połowa graczy nie mogła występować z powodu urazów.
- To było smutne oglądać takie problemy w ZAKSIE. Nie mieli za bardzo jak trenować, bo było ich tylko dziewięciu. Dobierali graczy z drugiej drużyny, ale oni są słabsi, więc wtedy jakość treningu spada. Pozytywem jest to, że takie trudności pozwalają się rozwijać tobie jako trenerowi - opowiada Grbić.
Absurdalny przepis reliktem siatkówki
Przed igrzyskami w Paryżu Nikola Grbić będzie miał najpewniej ogromny problem. Wszystko dlatego, że na IO może zabrać tylko 12 zawodników a nie 14, jak na wszystkie inne turnieje. Przy takiej klęsce urodzaju, jaka występuje w naszym kraju, niezwykle trudno będzie selekcjonerowi zawęzić skład.
- Siatkówka zmieniła tyle zasad i nie rozumiem, czemu tego nie zmodyfikowali. Od ponad dekady na wszystkie turnieje jedzie 14 zawodników, na treningach jest ich tyle, tak wygląda po prostu dzisiejsza siatkówka. Co zmieniłoby dwóch graczy więcej z każdej drużyny? Musieliby dobudować dodatkowy budynek, zwiększyłoby to radykalnie koszty? To szalone - grzmi Grbić.
Wiele wskazuje na to, że FIVB oraz MKOl wypracują rozwiązanie kompromisowe. Jak przekazał prezes PZPS Sebastian Świderski w "7 Strefie", na najbliższe igrzyska kadry najprawdopodobniej pojadą w składzie 12+1, a rezerwowy zawodnik będzie mógł uczestniczyć w treningach. To czy będzie przebywał w wiosce olimpijskiej czy poza zależy od ustaleń z narodowymi komitetami olimpijskimi. Według Grbicia to krok w dobrą stronę, ale sytuacja wciąż nie wygląda tak, jak powinna.
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Zespół Polaków znów się rozkręca. Semeniuk wśród liderów
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)