Michał Rudnik: Meczbol: Gwiezdne Wojny - Czas zjednoczyć siły

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Pamiętacie zapowiedź rychłej wojny, która miała odmienić losy naszej galaktyki? Wojna była i przeminęła z wiatrem, nie pozostawiając po sobie żadnych zniszczeń, śladów. O przepraszam, pozostawiła zniszczenia… w sercach kibiców, którzy na początku XXI wieku próbowali wyznawać zasadę „Pieniądze to nie wszystko”. Oj głupi byli, głupi… zresztą co ja się będę rozwodził, też dałem się zwieść sercu, które podpowiadało, że liczy się ambicja, wola walki… To jednak nie koniec, czas zjednoczyć siły i walczyć wspólnie! Strzeżcie się wrogowie naszej galaktyki!

W uszach wielu kibiców siatkówki musi teraz rozbrzmiewać smętna część piosenki, powszechnie znanej z siatkarskich hal:

Jaki tu spokój… lalalala

Nic się nie dzieje… lalalala

Pszczoły się bawią… lalalala

Czewa sprzedana… lalalala

Długo, bardzo długo zwodziliśmy się, że przepełniona gwiazdami PGE Skrax_001 zostanie zdetronizowana przez AZS_Domexis. Pieniądze, czy ambicja, pyszny Wielki P., czy pełen woli walki Pakox. Wygrała kasa, przegrały rycerskie ideały. Cóż… w średniowieczu przecież już nie żyjemy. Kto ma pieniądze ten rządzi, czy chcemy czy nie, musimy to zaakceptować. W ostatnim czasie byliśmy świadkami strasznego procesu, jaki rozgrywał się na planecie Domexis. Z ludzi, którzy niespodziewanie zawojowali Międzyplanetarną Ligę Siatkówki kompletnie spompowano powietrze. Zatracili to, co było ich siłą, a więc wolę walki, ambicje. Kuszeni ogromnymi pieniędzmi z różnych klubów, zamiast skupić się na wojnie o tytuły, skupili się na negocjowaniu kontraktów na nowych planetach. Można by rzec… przegrali, bo się sprzedali.

Od razu pragnę zaznaczyć, że nie oskarżam, ani nie ganię w żaden sposób podopiecznych Panxisa, choć nie ukrywam, że zawiedli mnie. Mało kto bowiem potrafiłby się skupić na wojnie, gdyby dookoła otrzymywał wspaniałe oferty pracy z innych planet, wysokie kontrakty, jakich Domexis byłby mu w stanie zapewnić. To już nie te czasy, gdy zawodnik potrafił oddać serce i całe zdrowie dla swojej planety. Teraz już nie ma takiego oddania dla barw, siatkarze przychodzą i odchodzą, zmieniając planety jak rękawiczki. Po prostu zarabiają. Tylko kibice pozostają ci sami, wierni i oddani…

Nie ma co jednak płakać nad rozlanym mlekiem, bowiem zbliża się już wielkimi krokami kolejna wojna, a nawet kilka wojen, na kilku frontach. Kontynentalna, Światowa i Olimpijska – międzygalaktyczne potyczki, które pokażą nam nasze miejsce w szeregu. Odpowiedzą, czy wysokie mniemanie o sobie, o naszej sile, nie jest przypadkiem zdecydowanie zawyżone. Przełkniemy gorycz porażki, czy będziemy świętować w glorii chwały. Wszystko zależy od jednego, malutkiego, ale za to jakże ważnego człowieczka – Lorda Argentina, który od dłuższego czasu na dobre zadomowił się w naszej galaktyce.

O Lordzie nie muszę Wam chyba opowiadać, wszyscy go znają i wiedzą, na co go stać. Wiedzą również, że jak każdy popełnia błędy. Niestety, a może raczej stety, wszyscy sobie zdają doskonale sprawę: teraz na błędy nie będzie miejsca. Wóz albo przewóz.

Lord Argentina rozpoczął swoje działanie od zgromadzenia reprezentantów, ponoć najlepszych z najlepszych. Graczy z różnych planet, którzy bez w względu na podziały i przynależności planetarne mają stanowić o sile naszej galaktyki. Obecnie wszyscy zgromadzeni są na niewielkiej, mało zaludnionej planetce – Spalle. Wbrew pozorom to właśnie od pobytu tam będzie w dużej mierze zależeć powodzenie naszej armii. Sposób przygotowań, jaki obierze Lord Argentina zadecyduje o przyszłości. Drugim niezwykle ważnym czynnikiem, który musimy spełnić, aby zwyciężać jest stworzenie prawdziwej drużyny. Armii, która będzie się składała z ludzi oddanych i w pełni poświęconych dla swojej galaktyki. Ludzi, którzy bez względu na wszystko będą w stanie zostawić na parkiecie całe zdrowie. Ludzi, o których ostatnio coraz ciężej.

Naszym reprezentantom, którzy chcą nabrać ducha walki polecam sienkiewiczowski „Potop”, który wypełniony jest rycerskimi ideałami. Jeżeli nasi żołnierze chcą zwyciężyć, muszą być jak Michał Wołodyjowski – świetni technicznie, w pełni oddani ojczyźnie, jak Andrzej Kmicic – pełni fantazji, czy jak Onfury Zagłoba – sprytni i przebiegli. Połączenie tych cech pozwoli im stworzyć mieszankę wybuchową i zabójczą.

Niestety wygląda na to, że mój pomysł z lekturą „Potopu” nie jest najbardziej oryginalny, bowiem jeden z naszych reprezentantów wyraźnie zdążył się już z lekturą zapoznać już przeszło rok temu i co gorsza wyciągnął z tego nie najlepsze wnioski. Mówię oczywiście o Szamponixie, z PGE_Skrax_001, zwanym popularnie Mariuszkiem Auuua. Historia jego różnych chorób i tłumaczeń przypomina coraz bardziej operę mydlaną. Szamponix, jak wspomniałem, wyraźnie zdążył już przeczytać „Potop”. Jednak o dziwo, nie zaimponował mu żaden z rycerzy patriotów, ale Bogusław Radziwiłł. Pamiętacie sfrancuszczałego księcia? Technicznie świetny, mało kto był mu w stanie dorównać w walce, jednak ponad ojczyznę zdecydowanie bardziej cenił prywatę, dbanie o własny nos i interesy. Podczas gdy jedni byli w stanie walczyć dla naszej galaktyki z ciężkimi ranami, on rozglądał się, jak wypocząć, pobawić się i zagarnąć jak najwięcej dla siebie. Szamponix zgrupowanie tradycyjnie zaczął od choroby, a właściwie nie zaczął, bo został w domu. Oby się nie okazało, że ten sezon będzie przypominał poprzedni. Telenoweli „Mariuszek Auuua” nasza galaktyka mówi stanowczo nie! Dlatego czekamy, aż nasza gwiazda nabierze wreszcie hartu ducha i woli walki, bo bez tego, „nie będzie niczego” – jakby powiedział jeden z polityków zwany Kononem.

Gwiezdne Wojny trwają! Strzeżcie się wrogowie naszej galaktyki! Mocy przybywaj!

*Wszystkie opisane sytuacje są wytworami fantazji autora. Zbieżność osób, miejsc i zdarzeń jest przypadkowa.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)