Aluron CMC Warta Zawiercie w finałowym turnieju Tauron Pucharu Polski zagrała po raz czwarty. W ubiegłych edycjach ich przygoda w rozgrywkach kończyła się najdalej w półfinałach, gdzie trzykrotnie z kwitkiem odprawiała ich Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.
Tym razem było inaczej. Do Krakowa Jurajscy Rycerze przyjechali fantastycznie przygotowani, co udowodnili na boisku, najpierw w wygranym 3:0 półfinale z Projektem Warszawa, a potem w bezpośrednim pojedynku o triumf z Jastrzębskim Węglem.
- Nasza gra zdecydowała o tym, że dzisiaj cieszymy się z tego ogromnego trofeum, chyba także największego w historii klubu. Wcześniej był oczywiście brąz w PlusLidze, ale myślę, że Puchar Polski jest jednak cenniejszy. Bardzo się cieszę, bo ten zespół na to zasługuje. Naprawdę bardzo ciężko pracujemy, żeby grać właśnie takie mecze jak dziś. Przy pełnej hali z niesamowitym przeciwnikiem. Super, że potrafiliśmy ten finał wygrać - mówił po triumfie do dziennikarzy Mateusz Bieniek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ on to zrobił. Stadiony świata!
Finałowe starcie było pokazem świetnej siatkówki. Nic dziwnego skoro zmierzyły się w nim obecnie dwie najlepsze drużyny PlusLigi. W tabeli wyżej plasuje się Jastrzębski Węgiel, ale w walce o puchar, to wicelider okazał lepszy. Warta triumfowała 3:1 po bardzo wyrównanym i stojącym na wysokim poziomie pojedynku. - Spodziewaliśmy się tego, że Jastrzębie da z siebie wszystko, że będzie ciężko. Było bardzo ciężko. Dzisiaj to my jesteśmy lepsi, ale coś czuję, że z Jastrzębiem jeszcze spotkamy się w tym sezonie - zaznaczył środkowy Warty.
Jurajscy Rycerze w finale od początku grali pewnie i konsekwentnie. Z równowagi nie wytrąciła ich nawet zdominowana przez rywali druga partia. - Fajnie zareagowaliśmy w trzecim secie. Po tym teoretycznie łatwo przegranym drugim udało nam się wrócić do swojej gry. Nawet gdy mieliśmy trudniejsze momenty, gdzieś Jastrzębie zdobyło dwa, trzy punkty, trzymaliśmy się razem i cały czas przypominaliśmy sobie, żeby być skupionym na tym, co mamy do zrobienia. Udało się - dodał Bieniek.
Co okazało się decydującym elementem, który otworzył Warcie drzwi do trofeum? - Ciężko mi teraz na gorąco powiedzieć. Wydaje mi się, że bardzo dobrze zagraliśmy w przyjęciu. Zneutralizowaliśmy zagrywkę Jastrzębia i to było jednym z kluczy - przyznał. Odczucia środkowego potwierdzają statystyki. W przyjęciu zawiercianie trzymali równy poziom przez cały mecz, to dało swobodę rozgrywania i efekt w postaci fantastycznych ataków.
Liderem ofensywy na skrzydłach był Bartosz Kwolek. Również Bieniek, który przyzwyczaił do świetnych występów w tym sezonie, nie zawiódł, łącznie zdobywając w meczu 11 "oczek". W niedzielę show skradł jednak inny środkowy Warty - Miłosz Zniszczoł. Dorobek doświadczonego zawodnika to 13 punktów, z czego sześć zdobytych blokiem i 78% skuteczności w ataku. To wszystko złożyło się na zdecydowanie zasłużoną statuetkę MVP finału. - Bardzo dobre spotkanie Miłosza, naprawdę świetna historia. To jest chyba jego pierwszy Puchar Polski, więc gratulacje dla niego, chapeau bas - pochwalił kolegę Bieniek.
Warta może otwierać szampana, jednak czasu na fetowanie nie będzie dużo. Świeżo upieczeni triumfatorzy Pucharu Polski już w środę wracają do gry w PlusLidze, gdzie na wyjeździe zmierzą się z Treflem Gdańsk.
Kinga Filipek, WP Sportowe Fakty
Zobacz także:
Niesamowita historia! Wygrał MŚ, kiedy ostatni polski trener sięgnął po Puchar Polski
Siatkarski spektakl w Tauron Arenie. Zawiercianie triumfatorami Pucharu Polski