Faworytem nie byli, ale zagrali na miarę mistrzów. "Od początku czułem, że jesteśmy w grze"

Materiały prasowe / Plusliga / Bartosz Kwolek
Materiały prasowe / Plusliga / Bartosz Kwolek

Mało kto przed Tauron Pucharem Polski stawiał, że to zawiercianie wzniosą trofeum na koniec turnieju. Aluron CMC Warta po raz pierwszy zameldowała się w finale i od razu zgarnęła pełną pulę ogrywając faworyzowany Jastrzębski Węgiel 3:1.

- Od początku meczu czułem, że jesteśmy w grze. Może w tym drugim secie rzeczywiście był moment kiedy spadliśmy  fizycznie i psychicznie, ale dalej potrafiliśmy zrobić jakieś zmiany i podnieść swoją jakość. Czułem to od początku, że jesteśmy w grze i nie byłem jedynie pewny czy wygramy, ale będziemy walczyć do końca - mówił chwilę po finałowym starciu Tauron Pucharu Polski świeży triumfator - Bartosz Kwolek.

Aluron CMC Warta Zawiercie po raz pierwszy w historii zameldowała się w finale turnieju, co więcej wcześniej zaledwie trzy razy była w final four. Teraz przyszedł pierwszy finał i od razu wygrany, a pokonali obecnego mistrza - Jastrzębski Węgiel 3:1. Poza drugim setem całkowicie zdominowanym przez liderów ligi, wykazali się lepszym przyjęciem, zagrywką i ofensywą w kluczowych momentach seta.

Wspomniany Kwolek był jednym z liderów, Miłosz Zniszczoł zagrał kapitalne zawody, a zagrywka Mateusza Bieńka choć mało dała bezpośrednio, to właśnie przy niej zawiercianie zdobywali punkty w serii. To sprawiło, że ograli faworyzowanych Jastrzębian, a mało kto stawiał, że to właśnie zawiercianie wzniosą tegoroczne trofeum w górę. Mimo tego, że w tabeli PlusLigi zajmują drugie miejsce zaraz po Jastrzębskim.

ZOBACZ WIDEO: "Cudowna dziewczyna". Tymi zdjęciami Brodnicka zachwyciła

Wszystko za sprawą przegranego wcześniej ćwierćfinału Pucharu CEV z Asseco Resovią Rzeszów w nienajlepszym stylu. Wygranym efektownie meczu 3:0, ale i przegranym złotym secie. - Musieliśmy wyciągnąć jak najwięcej z tego, że odpadliśmy z Pucharu CEV. (...) Przez te dwa tygodnie od kiedy odpadliśmy, wiedzieliśmy do czego przygotowujemy się przez resztę sezonu - mówił dziennikarzom po finale.

Turniej pokazał, że śladu po przegranej europejskiej potyczce w szeregach zawiercian nie ma, a ich dyspozycja stawia pytanie na jak dużo ich stać w mistrzostwach Polski, które niebawem wejdą w decydującą fazę play-off. - Nasza drużyna jest tak skonstruowana, że nie wiem gdzie jest jej limit. Mamy Bienia (Mateusz Bieniek - przyp. red.), który jest ofensywną bestią, do tego dwóch przyjmujących i libero… Tak to się kręci, że mamy niezłe przyjęcie i gramy wszystko. Nawet teraz gdy Karol Butryn się na chwilę zablokował, ktoś inny pomógł i on mógł na spokojnie wrócić do spotkania. Jesteśmy zadowoleni, że tak to wygląda i coraz lepiej się rozumiemy - przyznał Kwolek.

Potwierdzić dyspozycję świeżo upieczeni triumfatorzy będą mogli już za trzy dni podczas 24. kolejki PlusLigi. Zagrają wtedy z Treflem Gdańsk, 6 marca w Trójmieście.

- Mieliśmy ciężkie dwa dni i jakoś musimy się teraz zregenerować w miarę możliwości. Napewno teraz mamy większą motywację na drugą część sezonu, ale co "w nogach to w nogach" - powiedział na koniec Kwolek.

Czytaj także: Japonia ściąga największe gwiazdy. Kolejny Polak zagra w V-League

Komentarze (0)