Jolanta Dolecka: Ktoś tu robi z nas wariata!

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- <I>Ktoś nas robi z nas wariata</i> - powiedziała portalowi SportoweFakty.pl prezes stołecznej Politechniki, Jolanta Dolecka, która uważa, że wtorkowa decyzja o odrzuceniu protestu "Inżynierów" dotyczącego meczu z Delectą Bydgoszcz, była niewłaściwa, a uzasadnienie bardzo pokrętne. - <I>Będziemy się odwoływać, bo regulamin jest jednoznaczny. I nie chodzi tu o punkty. Zależny nam, by przepisy były takie same dla wszystkich</i> - mówiła wzburzona prezes warszawskich Akademików.

W ostatni wtorek władze PLPS podjęły decyzję o nieuwzględnieniu protestu stołecznej Politechniki i tym samym nie przyznały warszawskiej drużynie walkowera za rozegrany w 5. kolejce PlusLigi mecz z Delektą Bydgoszcz.

Przypomnijmy. W bydgoskim spotkaniu, w drugim secie trener gospodarzy Waldemar Wspaniały desygnował do gry Dawida Konarskiego, który - jak się po chwili okazało - nie był wpisany do protokołu spotkania. Po jakimś czasie zorientował się sędzia zawodów i kazał zawodnikowi opuścić boisko, a grę wznowiono cofając wynik do stanu 12:11 dla Politechniki.

Goście przegrali spotkanie 1:3, ale tuż po meczu rozpętała się burza, której niestety nie uciszy rozstrzygnięcie przyjęte ostatnio przez władze ligi. - O kuriozalnej decyzji wiedziałam już wcześniej, ale nie wypowiadałam się na ten temat, dopóki nie otrzymałam uzasadnienia werdyktu podjętego przez PLPS. Według pisma, które dostaliśmy Konarski był uprawniony do gry ponieważ miał ważną licencję i nic nie szkodzi, że jego nazwisko nie było wpisane w protokół zawodów - powiedziała portalowi SportoweFakty.pl prezes warszawskiej drużyny Jolanta Dolecka. - Ktoś tu robi z nas wariata. Interpretacja regulaminu przez panów z zarządu PLPS jest bardzo pokrętna i moim zdaniem niewłaściwa. Pracuję na AWF, ze sportem mam do czynienia od wielu lat, sama byłam zawodniczką, ale nigdy nie spotkałam się z tym, że protokół z zawodów jest nieważny i nic nie znaczy. To po co w ogóle trenerzy go podpisują, skoro z ostatniej interpretacji regulaminu wynika, że uprawnieni do gry w konkretnym meczu są wszyscy zawodnicy zgłoszeni do rozgrywek? Bo przecież wszyscy mają licencje - pytała wzburzona Dolecka.

- Czyli co? Trener może teraz brać na mecz na przykład czternastu zawodników i nie wpisywać ich do protokołu, bo i tak mają uprawnienia? To przecież śmieszne - dodaje szefowa Politechniki i stanowczo twierdzi, że klub będzie się odwoływał. Gdzie? Najpierw do Sądu przy PLPS, bo tak jest napisane w uzasadnieniu decyzji. Szczerze mówiąc pierwszy raz słyszę o tym, że taka instancja w ogóle istnieje. Trudno powiedzieć co to jest - twierdzi Dolecka i zaraz informuje, że jeśli i tam nie zapadnie satysfakcjonująca klub decyzja, to odwoła się także do Trybunału Arbitrażowego przy Polskim Komitecie Olimpijskim, a nawet do sądu powszechnego.

- Nie może być tak, że ktoś sobie interpretuje regulaminy jak chce. Rozmawiałam dzisiaj z koszykarzami i byli zdziwieni, że w ogóle dyskutuje się o tak jednoznacznej sprawie. Nie ma cię w protokole zawodów, nie możesz grać. W koszykówce walkower byłby oczywisty i natychmiastowy - mówi wciąż zdenerwowana prezes. Zawodnicy i działacze Politechniki nie wierzą jednak w informacje o tym, iż na decyzję wpływał były wiceprezes PZPS, a dziś trener Delecty, Waldemar Wspaniały. - Ktoś tak napisał, ale to nieprawda. Sadzę, że dla Waldka to też jest nieprzyjemna sprawa i nie wierzę, że ma z tym coś wspólnego. Ja zresztą też wolałabym, aby wynik rozstrzygał się zawsze na boisku, Nie tyle, więc walczę o punkty, co chciałbym uzyskać potwierdzenie zasady, że regulaminy i przepisy muszą być przestrzegane. Inaczej rywalizacja traci sens. Stąd nasz upór w dochodzeniu do racji, o której jesteśmy przekonani - twierdzi prezes Politechniki.

Jej zdanie popiera także prezes kędzierzyńskiej ZAKSY i wiceprzewodniczący Rady Nadzorczej PLPS, Kazimierz Pietrzyk. - Jestem legalistą i uważam, że regulaminy muszą być przestrzegane i nie należy kombinować jakby tu je troszeczkę obejść. Jeśli coś nam nie pasuje, to zmieńmy regulamin, a nie posuwajmy się do dziwnych i niejasnych interpretacji - powiedział Pietrzyk i zastrzegł, że nie zna oficjalnego uzasadnienia decyzji, a w posiedzeniu nie brał udziału. - Za błędy trzeba odpowiadać i dlatego przyznałbym rację Politechnice. Ktoś zaraz powie, że jestem zainteresowany, aby Delekta straciła punkty. Nie, to nie o to chodzi! Ja po prostu chciałbym, aby regulamin był dla wszystkich taki sam.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)