Obecny sezon jest dla polskiej siatkówki wybitnie udany. Do niedawna wydawało się, że nic nie jest w stanie przebić "polskiego finału" w Lidze Mistrzów z udziałem Jastrzębskiego Węgla i Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Druga ze wspomnianych ekip znalazła się tam po raz trzeci z rzędu i po raz trzeci sięgnęła po trofeum, co wcześniej udało się tylko nielicznym.
W trwającym sezonie polskie kluby podniosły jednak poprzeczkę. Projekt Warszawa sięgnął po drugi w historii polskiej siatkówki i pierwszy dla klubu Puchar Challenge, Asseco Resovia Rzeszów osiągnęła historyczny sukces w rywalizacji o Puchar CEV, a Jastrzębski Węgiel w wielkim stylu i po raz czwarty z rzędu zapewnił naszemu krajowi przedstawiciela w Superfinale Ligi Mistrzów. W czterech meczach finałowych nasze zespoły oddały rywalom zaledwie dwie partie.
Od sezonu 2022/2023 w rywalizacji międzynarodowej nie mogą brać rosyjskie zespoły. Rosja i Białoruś zostały wykluczone po agresji na Ukrainę. Część osób uważa, że pod nieobecność czołowych zespołów zmagania o europejskie trofea straciły na prestiżu. Piotr Graban nie zgadza się z takim postawieniem sprawy.
ZOBACZ WIDEO: Herosi WP. Jóźwik, Małysz, Świderski i Korzeniowski wybrali nominowanych
- Ja nie gloryfikowałbym rosyjskich zespołów. Wiadomo, że to są silne "zwierzaki" i mają potężną moc, ale teraz taką moc ma już prawie każdy. Obecnie najważniejsze jest połączenie techniki, sprytu i mocy i żeby wiedzieć, kiedy to zrobić. A rosyjskie drużyny w większości tego nie miały i nie mają - powiedział szkoleniowiec Projektu Warszawa w rozmowie z serwisem polsatsport.pl.
Szkoleniowiec triumfatorów tegorocznej edycji Pucharu Challenge nie zastanawia się nad tym, czy polskie zespoły sięgnęłyby po trofea, gdyby rosyjskie drużyny były dopuszczone do rywalizacji. W przeszłości Graban miał okazję do konfrontacji z Zenitem Kazań, w sezonie 2018/2019 był asystentem Andrei Anastasiego. Rosyjski gigant awansował do półfinału Ligi Mistrzów wygrywając "złotego seta". Nie zrobił jednak na szkoleniowcu wielkiego wrażenia.
- Ciężko gdybać. Ja z Treflem Gdańsk grałem przeciwko Zenitowi Kazań, gdzie oni byli w świetnej dyspozycji. My wtedy w lidze zajmowaliśmy siódme, ósme miejsce, a przegraliśmy z nimi dopiero po złotym secie. Oni grali taktycznie tak prostą siatkówkę... Pamiętam dokładnie, że przez te dwa mecze nie zmienili nic w swojej grze - nawet jak wiedzieli, że coś im nie działa, dalej robili ciągle to samo. I to tylko nasza dyspozycja i to, że nie trafiliśmy jednej czy dwóch piłek, sprawiło, że nie wygraliśmy - przyznał 37-letni szkoleniowiec.
Czytaj także:
Porównał siatkówkę w Polsce i we Włoszech. Doświadczony szkoleniowiec nie krył zachwytów
Polskie kluby z szansami na potrójną koronę. Sebastian Świderski komentuje