Od początku spotkania ton rywalizacji nadawali gospodarze. Mimo że prowadzili 5:2, to w połowie seta przyjezdni wykorzystali ich słabszą grę. W efekcie Skra odskoczyła na trzy punkty (12:9).
Mimo że zawiercianie złapali kontakt, to od razu rywale zaczęli seryjnie punktować (15:11). To samo było przy wyniku 19:18 dla Skry, która od tego momentu skończyła dwie kolejne akcje. Ostatecznie trzypunktowa przewaga utrzymała się do końca.
W drugiej partii oba zespoły nie były w stanie złapać odpowiedniego rytmu. Jednak w momencie, gdy Warta prowadziła 8:6, cztery punkty z rzędu zdobyli rywale. Niewiele to jednak zmieniło, bo i tak oglądaliśmy zaciętą rywalizację.
ZOBACZ WIDEO: Herosi WP. Jóźwik, Małysz, Świderski i Korzeniowski wybrali nominowanych
W końcowym fragmencie gospodarze odskoczyli na trzy "oczka" (21:18), co było ich największą przewagą w tym secie. Jednak mimo że mieli dwie piłki setowe, to żadnej nie wykorzystali. Rywalizacja trwała w nieskończoność, ale w końcu zawiercianom udało się zdobyć dwa punkty z rzędu, co przerodziło się w zwycięstwo 32:30.
Równie wyrównana była kolejna odsłona tej rywalizacji. Mimo że w późniejszej fazie zawiercianie prowadzili 16:13, to rywale gonili i w końcu dopięli swego, doprowadzając do remisu 20:20.
Mimo że Skra prowadziła nawet 22:21, to w końcówce się nie popisała. To rywale od tego momentu dopisali do swojego dorobku trzy punkty i przy drugiej piłce setowej zwieńczyli dzieła. Dzięki temu wyszli na prowadzenie w meczu.
Większej historii nie miał kolejny set. Gdy Warta złapała odpowiedni rytm, była klasą samą dla siebie. Dość powiedzieć, że w połowie miejscowi prowadzili 15:9, a wcześniej nie zdarzyło im się to w żadnej partii. Ostatecznie do końca zmieniło się niewiele i gospodarze zwyciężyli do 18., a całe spotkanie 3:1.
PlusLiga, 27. kolejka
Aluron CMC Warta Zawiercie - PGE GiEK Skra Bełchatów 3:1 (22:25, 32:30, 25:23, 25:18)
Zobacz także:
Znana siatkarka kończy karierę. To dobra znajoma Wołosz
Polskie kluby dominują w Europie. Trener mówi o Rosjanach