Przed spotkaniem biało-czerwonych z Brazylią w ramach Pucharu Wielkich Mistrzów, jak zresztą zawsze, towarzyszyła polskim kibicom niepohamowana żądza zwycięstwa. Mecz z Canarinhos jednak miał identyczne oblicze jak ostatnie potyczki reprezentacji Polski z teamem Bernardo Rezende w World League. Mało przekonywująca gra Polaków, niewidoczni środkowi i wysoka ilość błędów własnych - tak można pokrótce scharakteryzować oblicze sobotniej batalii, która trwała zaledwie siedemdziesiąt minut.
Inauguracyjną akcję spotkania wygrali Brazylijczycy po skutecznym ataku Vissotto. Po podwójnym bloku atakującego Canarinhos i Lucasa na Marcelu Gromadowskim, na tablicy świetlnej widniał już wynik 4:1 na korzyść siatkarzy Rezende. As serwisowy Lucasa dodatkowo jeszcze pogrążył Polaków i o czas zmuszony był poprosić Daniel Castellani. Tuż po wznowieniu gry w szeregach biało-czerwonych widoczne były ponownie wyraźne problemy w przyjęciu. Precyzyjne uderzenie największej gwiazdy reprezentacji Brazylii, Giby, dało przeciwnikom Polaków prowadzenie 8:3. Po pierwszej przerwie technicznej coraz śmielej w ataku radził sobie Gromadowski, co jednak nie przekładało się bezpośrednio na wynik spotkania. Przy stanie 17:11 dla Brazylijczyków ponownie o czas poprosił zdenerwowany szkoleniowiec reprezentacji Polski. Na nic jednak zdawały się jego starania - Canarinhos dominowali już do końca ów partii, którą to Polacy przegrali 17:25. Warte podkreślania jest to, iż w otwierającym secie środkowi reprezentacji Polski nie zdołali zdobyć żadnego punktu. Zerowy dobytek Polacy mieli również w blokach punktowych przy trzech skutecznych "ścianach" siatkarzy Rezende.
Od początku drugiej partii na boisku pojawił się Grzegorz Łomacz za Pawła Woickiego. Otwarcie ów seta miało identyczne oblicze jak w inauguracyjna partia - już po ataku w aut Piotra Nowakowskiego (3:1), Daniel Castellani zdecydował się desygnować do gry Daniela Plińskiego. Po kolejnym nieskutecznym uderzeniu, tym razem przyjmującego reprezentacji Polski, Zbigniewa Bartmana, na boisku pojawił się Bartosz Kurek. Na pierwszej przerwie technicznej biało-czerwoni przegrywali już 5:8 i nic nie wskazywało, że styl gry Polaków miałby ulec znaczącej zmianie. Ową sytuację odzwierciedlał bezpośredni dorobek punktowy polskich zawodników - dziesięć oczek Gromadowskiego na tym etapie przy zaledwie dwóch punktach Bartmana, Ruciaka i jednym Woickiego, uwydatniał swoistą niemoc Polaków. Sam Gromadowski nie był w stanie przechylić szali zwycięstwa na korzyść biało-czerwonych. Przy stanie 8:5 dla Brazylijczyków dopiero pierwszy punkt zdobył polski środkowy, Marcin Możdżonek. Efektowna, a zarazem efektywna, gra Murilo i Giby pozwalała utrzymywać bezpieczną przewagę Canarinhos nad reprezentacją Polski. Potrójny blok siatkarzy Barnardo Rezende na Gromadowskim dał im aż siedmiopunktową przewagę, którą utrzymali już do końca tej partii. Zakończyła się ona takim samym wynikiem jak pierwsza (25:17).
W składzie z Plińskim, Kurkiem i Łomaczem Polacy rozpoczęli trzeciego seta. Tym razem od samego początku na boisku dominowali biało-czerwoni. Punktowy blok Bartosza Kurka na Vissotto i atak w aut Lucasa sprawił, że szybko przywołał do siebie swoich siatkarzy Bernardo Rezende (2:5). Zaraz po wznowieniu gry znakomitym pojedynczym blokiem na Gibie popisał się Grzegorz Łomacz. Skuteczny atak Ruciaka pozwolił Polakom wyjść na prowadzenie na pierwszej przerwie technicznej 8:4. Wydawało się, że Polacy złapali wiatr w żagle i nie pozwolą już Brazylijczykom odrobić strat. Po czasie jednak dwie kolejne akcje na swoim koncie zapisali Brazylijczycy i o czas poprosił nieco bezradny Daniel Castellani. Podopieczni Rezende szybko doprowadzili do remisu 10:10 i od tego momentu ponownie zaczęli rozdawać karty. Wzrastająca przewaga rywali kompletnie podcięła skrzydła polskim zawodnikom, którzy przestawali powoli wierzyć w wygraną. Ostatecznie efektowny atak Lucasa z przechodzącej piłki zakończył mecz, w którym bezdyskusyjnie dominowali Brazylijczycy, wygrywają zasłużenie 3:0. Biało-czerwoni zatem przegrali już trzecie spotkanie z rzędu i z Japonii wrócą w nienajlepszych humorach. Przed zawodnikami Daniela Castellaniego jeszcze potyczki z Iranem i Egiptem, których mistrzom Europy po prostu przegrać już nie przystoi, nawet nie grając najsilniejszym składem.
Brazylia - Polska 3:0 (25:17, 25:17, 25:18)
Brazylia: Bruno, Vissotto, Giba, Murilo, Rodrigao, Lucas, Sergio (libero) oraz Theo, Marlon.
Polska: Paweł Woicki, Marcel Gromadowski, Zbigniew Bartman, Michał Ruciak, Marcin Możdżonek, Piotr Nowakowski, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Daniel Pliński, Grzegorz Łomacz, Bartosz Kurek, Michał Bąkiewicz.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)