Leon opowiada o powrocie na Kubę. Wiadomo, jak został przyjęty

Getty Images / Na zdjęciu: Wilfredo Leon
Getty Images / Na zdjęciu: Wilfredo Leon

Wilfredo Leon miał w tym sezonie problemy z kontuzjami, ale w pierwszych meczach igrzysk spisał się bez zarzutu. W dniu meczu z Brazylią obchodził 31. urodziny. Specjalnie dla nas wraca do decyzji o wyjeździe z Kuby.

Z Paryża - Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Zaledwie kilka dni temu minęła piąta rocznica twojego debiutu w barwach reprezentacji Polski. Jak po latach oceniasz tę decyzję?

Wilfredo Leon, reprezentant Polski w siatkówkę: To była bardzo dobra decyzja i niczego nie żałuję. Jestem szczęśliwy i cieszę się, że mogę grać dla Polski.

Czy od momentu przyznania polskiego obywatelstwa miałeś okazję odwiedzić Kubę?

W ostatnich latach byłem przynajmniej kilka razy na Kubie i każdą taką wizytę wspominam bardzo dobrze. Ja nigdy nic złego nie zrobiłem w stosunku do Kuby i nie ma na mnie nałożonego żadnego zakazu. Wiem, że wcześniej nie wszyscy moi koledzy mieli taki przywilej, ale to ze względu na to, że oni musieli uciekać z Kuby. Wtedy rzeczywiście trudno jest później wrócić do ojczyzny. U mnie było inaczej, bo ja dostałem paszport, potem wizę i na końcu polski paszport.

Jak twoi znajomi z Kuby traktują cię po zmianie barw narodowych? Mają żal, że nie reprezentujesz Kuby?

Przede wszystkim należy zacząć, że moi znajomi doskonale znają powody, dla których podjąłem taką decyzję. Chciałem grać w Europie i rozwijać tutaj swoją karierę. Przecież to nie było tak, że nie chciałem reprezentować Kuby. Nie byłem zresztą sam, bo podobną decyzję podjęli niemal wszyscy zawodnicy tamtej drużyny.

ZOBACZ WIDEO: "Pod siatką": Tomasz Fornal pokazał sześciopak. "Masz ostatnią szansę"

Nie żałujesz czasami, że nie mogliście dłużej kontynuować wspólnej gry dla Kuby? Tamta reprezentacja była jedną z najlepszych na świecie.

Dzisiaj już prawie nikogo z tych chłopaków nie ma na Kubie. Jako jedyny pozostał Robertlandy Simon. Rozmawiałem z nim ostatnio i sam przyznał, że dobrze zrobiłem decydując się na wyjazd. Ja zresztą też nie żałuję. W Polsce jestem szczęśliwy.

A koledzy z lat szkolnych jak reagują na twoją decyzję?

Naprawdę nigdy nie spotkałem się na Kubie z wrogim nastawieniem. Wszyscy cieszą się z moich sukcesów i mi kibicują. Przyznam nawet, że wciąż jestem tam dość popularny, a ludzie poznają mnie na ulicach. Nigdy nie zdarzyła mi się żadna nieprzyjemna sytuacja. Oczywiście czasem zdarzają się kibice, którzy przyznają, że żałują, że nie ma mnie w reprezentacji Kuby, ale nawet takie rozmowy odbywają się w przyjaznej atmosferze.

Zastanawiasz się czasami, dlaczego po wyjeździe większości waszej drużyny do Europy, reprezentacja Kuby wciąż nie wróciła do gry o najwyższe cele?

Dzisiaj jestem Polakiem i gram dla Polski. Nie wiem, co dzieje się na Kubie i nie wnikam, dlaczego nie są w stanie zbudować mocnej drużyny. To już zresztą nie mój problem. Ja koncentruje się na rozwoju siatkówki w Polsce.

W dniu meczu z Brazylią obchodziłeś 31. urodziny. Czy po zwycięstwie świętowałeś w jakiś szczególny sposób ten wyjątkowy dzień? 

Świętowałem go na parkiecie, a jedyny prezent, jaki chciałem dostać tego dnia, to zwycięstwo z Brazylią. Nic innego mnie nie interesowało. Już wcześniej poinformowałem kolegów, że nie mają co liczyć na zaproszenie na kolację. Odrobimy sobie to dopiero po zakończeniu igrzysk. Wtedy będzie czas, by wrzucić na luz i wtedy - mam nadzieję - zrobimy wielką imprezę. Na razie interesuje mnie kolejny mecz.

Na igrzyskach z bliska oglądają cię bliscy? Rodzice przyjechali do Europy z Kuby?

Wszyscy najbliżsi oglądają igrzyska w Polsce. To zbyt ważna impreza, a ja w takich chwilach muszę skupić się tylko na siatkówce. Ewentualnie o ich przyjeździe można pomyśleć, gdybyśmy awansowali do finału. Teraz jednak nie zaprzątam sobie tym głowy.

Jak na standardy siatkarskie macie bardzo długie przerwy pomiędzy kolejnymi spotkaniami. Jak spędzacie czas pomiędzy meczami?

Przyznam szczerze, że gdy odwiedzam jakiś kraj, to lubię wyjść na godzinę do jakiegoś muzeum, czy na spacer, zobaczyć miasto. Uważam, że czasami trzeba wyjść z wioski, bo to też pomaga. Myślałem nawet o odwiedzeniu jakiegoś paryskiego muzeum, ale na razie nie było na to czasu. 

Czy dla ciebie igrzyska to wciąż coś szczególnego?

Nie ma znaczenia, ile razy było się wcześniej na igrzyskach, to i tak ta impreza robi gigantyczne wrażenie. Zawsze pojawia się coś nowego, a poza tym musimy sobie zdawać sprawę, że bardzo niewielu sportowców jest w stanie dostąpić zaszczytu startu w tej imprezie. Dla mnie igrzyska są wyjątkowe i w ostatnich latach robiłem wiele, by pojawić się tutaj w jak najwyżej formie i walczyć o najwyższe cele.

Czytaj więcej:
Bała się, że skończy pod mostem. trafiła do Disneylandu
Glinka: Dawno tak nie wierzyłam w medal

Źródło artykułu: WP SportoweFakty