80. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Andrzej Wrona: Dziadek zawsze będzie moim bohaterem

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko /  Na zdjęciu: Andrzej Wrona
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Andrzej Wrona

- Zatrzymanie się na chwilę 1 sierpnia o 17 to zwyczaj, który trzeba szanować. Ci, którzy w Powstaniu Warszawskim zginęli, zasłużyli na taki hołd - mówi Andrzej Wrona, siatkarski mistrz świata z 2014 roku, wnuk powstańca warszawskiego.

W tym artykule dowiesz się o:

Z okazji 80. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego przypominamy poruszający tekst z przeszłości - wywiad z Andrzejem Wroną, byłym reprezentantem Polski w siatkówce.

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jak dużą rolę w twoim wychowaniu odegrał dziadek ze strony mamy, powstaniec warszawski?

Andrzej Wrona, siatkarz PGE Projektu Warszawa, mistrz świata z 2014 roku: Myślę, że bardzo dużą. Jako dziecko spędzałem z nim dużo czasu. Cały młodzieńczy wiek dziadek był przy mnie, zabrakło go dopiero, jak byłem już pełnoletni. Był i nadal jest moim bohaterem.

Pytałeś go kiedyś, dlaczego poszedł do powstania?

Nigdy nie musiał mi tego tłumaczyć. Rozumiałem, że powstańcy nie godzili się na to, co się wtedy działo. I dlatego, choć były małe szanse na sukces, postanowili walczyć. Poza tym myślę, że w takim wieku, w jakim dziadek wtedy był, nie zastanawiasz się, czy warto, albo czy coś z tego będzie. A ja się nie zastanawiam, czy Powstanie Warszawskie miało sens, czy nie. Dla mnie jego uczestnicy są bohaterami i nic tego nie zmieni.

ZOBACZ WIDEO: "Pod Siatką". Nastroje dopisują. Zobacz ostatnie dni przed igrzyskami od kulis

Dużo wiesz o udziale dziadka w powstaniu?

Nie lubił o tym mówić, bo to były bolesne wspomnienia. Jednak czasami opowiadał mi powstańcze historie, najczęściej przy okazji świąt państwowych. Wiem najpotrzebniejsze rzeczy. Znam jego pseudonim, batalion, wiem, gdzie ten batalion ma swoje miejsce spotkań.

Jaki był jego pseudonim i w którym batalionie walczył?

Pseudonim to "Rębacz", ponieważ dziadek miał na nazwisko Rąbiński. Służył w batalionie "Miłosz", a skwer, przy którym spotykał się z towarzyszami broni, jest przy Placu Trzech Krzyży, obok hotelu Sheraton. Jest tam pomnik upamiętniający batalion.

W czasie powstania dziadek był jeszcze dzieckiem.

Miał 12 lat. Ale nosił broń. Zajmował się przenoszeniem meldunków. Na początku Niemcy nie strzelali do takich dzieci jak on, nie podejrzewali, że biorą udział w walkach. Jednak kiedy się zorientowali, zaczęli strzelać do nich jak do normalnych żołnierzy.

Jest jakaś historia opowiedziana przez dziadka, która zrobiła na tobie szczególne wrażenie?

Wielokrotnie musiał uciekać przed Niemcami. Na przykład przy Moście Poniatowskiego. Kilku jego kolegów tam zginęło, jemu udało się zbiec po skarpie, wskoczyć do wody i schować się. Gdyby tamtego dnia jeden z pocisków poleciał trochę inaczej, dziś byśmy nie rozmawiali.

Co dziadek robił po wojnie?

Służył w wojsku. A kiedy przestał, pracował jako kucharz w restauracji. Później zajmował się różnymi rzeczami. Za to babcia, jego żona, cały czas była wierna jednemu zajęciu. Pracowała w banku. Mieszkali przy Placu Piłsudskiego. Jak spędzałem u nich weekendy, w niedzielę zawsze chodziliśmy na honorową zmianę warty. Bardzo lubiłem jeździć do dziadków, oni lubili mnie gościć, więc bywałem u nich dosyć często.

Dobrze znasz historię Powstania Warszawskiego?

Myślę, że przyzwoicie. W latach szkolnych interesowałem się historią. Byłem dobry z tego przedmiotu, zdawałem z niego rozszerzoną maturę.

Czyli jak zakładasz koszulkę z wizerunkiem Jana Rodowicza "Anody", to dobrze wiesz, kim on był?

Tak. Choć akurat w stosunku do tego rodzaju manifestacji patriotyzmu mam mieszane uczucia. Naklejanie na samochody znaku "Polski Walczącej" to moim zdaniem przesadne eksponowanie symbolu. Pewne rzeczy powinny być na specjalne okazje. Uważam, że swój patriotyzm można pokazywać w inny sposób.

W jaki?

Dla mnie patriotyzm to obywatelska postawa. Udział w każdych wyborach, przestrzeganie prawa, płacenie podatków. Korzystanie z praw obywatelskich, ale też wypełnianie obowiązków wobec państwa. Nie rozumiem, kiedy ludzie mówią o wyborach "nie interesuje mnie to" albo "nie mam na kogo głosować". Na szczęście ostatnie wybory prezydenckie pokazały, że jest coraz lepiej. Frekwencja bardzo mi się podobała.

Jako reprezentant Polski lubię też ten rodzaj patriotyzmu, który objawia się przywiązaniem do barw narodowych. Polacy są z nich dumni, zwłaszcza za granicą bardzo lubią eksponować biało-czerwone barwy, pokazywać w ten sposób skąd pochodzą. Zawsze bardzo mi się to podobało. Kiedy jeździliśmy autokarem na mecze, uwielbiałem patrzeć na biało-czerwony tłum zmierzający na halę.

A co sądzisz o tak zwanej "odzieży patriotycznej", zakładaniu koszulek z wizerunkami Witolda Pileckiego, Jana Karskiego czy wspomnianego "Anody"?

Nie jestem od tego, żeby komuś mówić, jak ma chodzić ubrany. Jeśli ktoś uważa tych ludzi za swój wzór, to dlaczego miałby nie pokazywać tego poprzez koszulkę albo tatuaż? Dobrze by tylko było, gdyby ta osoba, zapytana o postać na koszulce na przykład przez jakieś dziecko, umiała o niej coś opowiedzieć. Gorzej, jeśli ktoś zakłada koszulkę z Pileckim albo Karskim nie wiedząc, kim oni byli, albo nie wie, co oznacza i skąd się wziął symbol "Polski Walczącej".

Znasz "zakazane piosenki"?

Nie wszystkie, ale znam i lubię. Dwa lata temu w rocznicę wybuchu powstania byłem na koncercie "zakazanych piosenek" na Placu Piłsudskiego. Uważam, że to świetny sposób na podtrzymywanie pamięci o powstaniu. W okolicach 1 sierpnia zdarza mi się też puszczać takie piosenki w aucie. Najbardziej podobają mi się "Warszawskie dzieci".

Dziadek nie jest jedynym powstańcem, jakiego poznałeś osobiście.

Ostatnio zostaliśmy razem z żoną zaproszeni do Domu Powstańca. Osobom, które tam spotkałem, powiedziałem to, o czym już wcześniej wspomniałem - że dla mnie zawsze będą bohaterami. Zapraszaliśmy też powstańców na niektóre mecze VERVY Warszawa, w czasie meczów oddawaliśmy im hołd. Na nasze spotkania zawsze mają darmowy wstęp.

Robi na tobie wrażenie, jak o 17 wyją syreny, a cała Warszawa staje?

Zawsze przechodzą mnie wtedy ciarki. Bardzo lubię oglądać filmy nagrywane z dronów, które pokazują, jak w jednej chwili zatrzymują się ludzie w całym mieście. Dla mnie to niesamowite.

A jak ktoś się nie zatrzymuje?

Nie lubię osądzać ludzi, może niektórzy nie uważają, że tak trzeba, ale moim zdaniem wypadałoby, choćby przez wzgląd na szacunek do własnego kraju. Moim zdaniem powinno się szanować kraj, w którym się przebywa, jego historię i tradycję. Niezależnie od tego, czy jest się jego obywatelem, czy mieszka się w nim na stałe, czy tylko na chwilę. Zatrzymanie się na chwilę 1 sierpnia o 17 to zwyczaj, który jest obecny w naszym życiu od wielu lat. Ja uważam, że tak trzeba. Ci, którzy w Powstaniu Warszawskim zginęli, zasłużyli na taki hołd.

Czytaj więcej:
Trzy miesiące temu przeszła operację. Teraz występuje w igrzyskach. "Czułam, jak uciekały mi kolejne tygodnie"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty