Koniec olimpijskich marzeń Polek. Amerykanki brutalnie przerwały piękny sen

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski w meczu zUSA
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski w meczu zUSA

Reprezentacja Polski siatkarek na ćwierćfinale zakończyła swój udział w igrzyskach w Paryżu. Amerykanki nie dały Polkom większych szans i wygrały 3:0. Szczególnie w oczy rzucała się nasza niemoc w ataku.

W tym artykule dowiesz się o:

To było spotkanie, które jeszcze niedawno pozostawało w sferze marzeń reprezentacji Polski siatkarek. Biało-Czerwone grały swój pierwszy od 56 lat mecz o wejście do strefy medalowej igrzysk olimpijskich. Ich rywalkami były obrończynie tytułu, Amerykanki.

Trener Stefano Lavarini posłał do boju sprawdzone wojowniczki, po raz czwarty na igrzyskach wystawił ten sam wyjściowy skład. Pozostawił na ławce znakomicie spisującą się Martynę Czyrniańską. Chciał, by ewentualnie weszła w roli jokera, jak znakomicie robiła to dotychczas.

Pierwsze akcje nie układały się po myśli Biało-Czerwonych. Magdalena Stysiak i Martyna Łukasik nie kończyły swoich akcji ofensywnych, a część z nich nasza atakująca wyrzucała w aut. Reprezentacja Stanów Zjednoczonych bardzo szybko zbudowała pokaźne prowadzenie (8:3). Po kolejnej skończonej kontrze powiększyła jeszcze przewagę do siedmiu punktów.

ZOBACZ WIDEO: "Pod siatką". Kolejne treningi Biało-Czerwonych. Czas na fazę pucharową igrzysk

Nadzieję w serca kibiców wlała seria kapitalnych zagrywek Agnieszki Korneluk (15:12). Blok Łukasik pozwolił nam się zbliżyć do dwóch punktów. Mieliśmy swoje okazje, ale po naszej stronie pojawiło się zbyt dużo niedokładności, przez co nie mogliśmy wyprowadzić skutecznej kontry. W konsekwencji to Amerykanki wygrały pierwszego seta 25:22.

Niestety, przełożyło się także na bardzo słaby początek drugiej odsłony. Natalia Mędrzyk nie skończyła kilku ataków, dalej zespół miał problemy z przyjęciem. As Jordyn Poulter oraz uderzenie Averyn Skinner dało przeciwniczkom prowadzenie (5:0). Na boisku pojawiła się Czyrniańska, ale ona także była zdecydowanie mniej skuteczna niż w poprzednich meczach. Po kolejnej kontrze Skinner było już 14:7. Nasze reprezentantki były bezradne, a trener nie sięgał po zmiany. W konsekwencji Amerykanki zdominowały seta i wygrały 25:14.

Stefano Lavarini postanowi zagrać na va banque i wprowadził rewolucyjne zmiany. Malwina Smarzek zastąpiła Stysiak, Klaudia Alagierska Magdalenę Jurczyk, a Czyrniańska zmieniła Mędrzyk. Wywarło to efekt, przynajmniej psychologiczny. Świetne zagrywała Joanna Wołosz, Amerykanki się myliły i to Polki miały czteropunktową przewagę (4:0). W ofensywie obudziła się Łukasik, co pozwoliło Polkom powiększyć zaliczkę do sześciu "oczek".

Biało-Czerwone znów straciły jednak skuteczność w ataku, a Amerykanki cierpliwie odrabiały straty, po kontrze Jordan Larsson przegrywały już tylko 10:12. Dodatkowo problemy z przyjęciem sprawiły, że wystawy Wołosz były czytelne. Dzięki blokowi Ogbogu doprowadziły do remisu 13:13. Polki wpadły w czarną dziurę i niemal nie kończyły swoich ataków. Pojawiły się też błędy i było 18:15 dla USA.

Wprawdzie podwójna zmiana zafunkcjonowała i po ataku Łukasik nasze siatkarki doprowadziły do remisu. Dwa asy z rzędu Kathryn Plummer pozwoliły USA wrócić do trzypunktowego prowadzenia. Problemy z przyjęciem po naszej stronie zadecydowały, że to Amerykanki ostatecznie wygrały 25:20 i 3:0. W półfinale zmierzą się z Brazylijkami.

USA - Polska 3:0 (25:22, 25:14, 25:20)

USA: Poulter, Skinner, Dews, Washington, Plummer, Ogbogu, Wong-Orantes (libero) oraz Carlini, Thompson, Robinson-Cook

Polska: Korneluk, Stysiak, Łukasik, Wołosz, Mędrzyk, Jurczyk, Szczygłowska (libero) oraz Stenzel, Smarzek, Wenerska, Czyrniańska, Alagierska

Czytaj więcej:
Prezes PKOl chciał zabłysnąć, a może zaszkodzić polskim siatkarzom [OPINIA]

Źródło artykułu: WP SportoweFakty