Bardzo złe wiadomości dla kadrowicza. Wiadomo, ile potrwa przerwa

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Mateusz Bieniek
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Mateusz Bieniek

Mateusz Bieniek półfinałowe zwycięstwo z Amerykanami oglądał z perspektywy trybun, bo z powodu kontuzji został wycofany ze składu naszej reprezentacji. - Za medal dałbym sobie urwać nie jedną, a dwie nogi - mówił tuż po meczu reprezentant Polski.

W tym artykule dowiesz się o:

Z Paryża - Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

We wtorek wyszło na jaw, że dalsze występy środkowego w turnieju olimpijskim nie będą możliwe. Wszystko to efekt urazu, którego nabawił się w trakcie meczu ze Słowenią. Sztab szkoleniowy długo ukrywał, co dokładnie stało się temu zawodnikowi.

- Na szczęście ze zdrowiem jest dużo lepiej niż rok temu, gdy miałem podobny uraz. Lekarze szacują, że potrzebuje około 1,5 miesiąca, by wrócić do gry. Znów mam uraz rozcięgna podeszwowego, ale tym razem w drugiej stopie - przyznał po meczu. Choć siatkarz nie był na ławce rezerwowych, to na meczu pojawił się w dresie reprezentacji i wyglądał, jakby był gotowy, by pełnić rolę rezerwowego.

Ostatecznie jego miejsce na boisku zajął Norbert Huber, ale akurat ten mecz nie wyszedł naszemu środkowemu. Brak Bieńka był szczególnie widoczny na zagrywce.

- Z boku ogląda się taki mecz dużo trudniej. Mam wrażenie, że podczas tego spotkania trzy razy miałem zawał. Ostatecznie jestem mega wdzięczny kolegom, bo medal igrzysk olimpijskich był moim gigantycznym marzeniem. Gdyby ktoś spytał mnie przed turniejem, to pewnie dałbym sobie urwać nie jedną, a dwie nogi, byle tylko mieć ten medal - dodał Mateusz Bieniek.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Stanęła w obronie polskich siatkarek. "Trudno było oczekiwać"

Nieobecność Bieńka to zresztą nie jedyny problem Nikoli Grbicia. Niestety po meczu z USA na kłopoty zdrowotne narzekają także Marcin Janusz i Paweł Zatorski. Pierwszy z nich doznał kontuzji pleców, a drugi ma problemy z barkiem. To wszystko dość mocno osłabia szanse naszego zespołu w finałowym meczu.

- Ten zespół jest tak mocny, że nic nas nie jest w stanie złamać. Najpierw była kontuzja Tomka Fornala, potem moja, a dzisiaj na dokładkę Pawła Zatorskiego i Marcina Janusza, a my mimo wszystko dalej jesteśmy w stanie wygrywać. Innych takie sytuacje były dobiły, a nas wzmocniły. Marzymy o złocie. Teraz na pewno zejdzie z nas ciśnienie, bo wiadomo już, że nie wrócimy z niczym. Chcemy jednak wrócić ze złotymi medalami - przyznaje, a po chwili dodaje: - Chciałbym, żebyśmy w finale trafili na Włochów, bo mamy z nimi rachunki do wyrównania i chciałbym się im odegrać.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty