Uśmiechnięci i radośni. Polacy całemu światu wmówili, że nikt z nimi nie wygra

Materiały prasowe / FIVB
Materiały prasowe / FIVB

- Pojawiła się nawet taka myśl, że i tak, cokolwiek się wydarzy, na końcu będzie ogromny zawód - mówi Zbigniew Zarzycki. Złoty medalistka igrzysk z 1976 roku opowiada, w jaki sposób Polacy wmówili całemu światu, że nikt ich nie pokona w piątym secie.

- Po dwóch turniejach na igrzyskach byliśmy wszyscy trochę zrezygnowani, ponieważ ciągle znajdowaliśmy się na szczycie, ale zawsze tak naprawdę zawodziliśmy. Po przyjściu Huberta Jerzego Wagnera i wspólnych rozmowach stwierdzaliśmy, że spróbujemy jeszcze raz i jeśli wyjdzie na mistrzostwach świata, to dociągniemy do Montrealu - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Zbigniew Zarzycki, złoty medalista IO z 1976 roku.

Przypomnijmy, że nasza siatkarska reprezentacja w 1968 roku w Meksyku oraz 1972 roku w Niemczech zakończyła swoje zmagania na fazie grupowej. Rok później kadrę przejął wcześniej wspomniany szkoleniowiec. Już w 1974 roku wywalczyliśmy pierwsze w historii naszego kraju złoto mistrzostw świata. Dwa lata później na igrzyskach Biało-Czerwoni założyli na szyję medale z najcenniejszego kruszcu.

- U mnie pojawiła się nawet taka myśl, że i tak, cokolwiek się wydarzy, na końcu będzie ogromny zawód - przyznaje nasz rozmówca. Ostatecznie nie było zawodu, a wielka euforia i jeden z największych sukcesów w historii polskiej siatkówki.

ZOBACZ WIDEO: "Pod siatką". Kolejne treningi Biało-Czerwonych. Czas na fazę pucharową igrzysk

Rywale patrzyli na uśmiechniętych Polaków

Zarzycki zdradza, że spora grupa z tamtego zespołu wmówiła sobie, że igrzyska w 1976 roku będą dla niej ostatnim turniejem. Razem ze swoimi kolegami zdołali przekonać cały świat, że z Polską nikt nie będzie w stanie wygrać 3:2. Jak przypomina, w ostatnich setach Biało-Czerwoni zawsze byli uśmiechnięci i zadowoleni. W pewnym sensie było to udawane, gdyż zawodnicy cierpieli, lecz rywale patrzyli na radosne twarze siatkarzy, którzy wyglądali, jakby chcieli zagrać jeszcze przynajmniej trzy partie.

To był klucz do sukcesu. Zresztą spoglądając na wyniki turnieju sprzed blisko 50 lat, można dostrzec, że Polacy nie tylko nie przegrali żadnego spotkania, ale z sześciu, aż w czterech tryumfowali 3:2. Co ciekawe, ostatnie partie kończyły się rezultatami 15:5, 20:18, 15:10 i 15:7. To może potwierdzać teorię, że przeciwnicy po prostu nie byli w stanie przeciwstawić się naszej reprezentacji.

Zawodnicy Związku Radzieckiego nie byli wrogami

W finale turnieju w Montrealu przyszło nam się zmierzyć ze Związkiem Radzieckim. Sytuacja polityczna naszego kraju z tamtego okresu jest oczywiście doskonale znana. Biało-Czerwoni ostatecznie zwyciężyli 3:2, choć przegrywali już 1:2. To właśnie w tie-breaku pokonali rywali 15:7 i sięgnęli po złoto. Obecnie pojedynki Polski z ZSRR wspomina się jako niezwykle istotne, wręcz pewnego rodzaju heroiczne. Jak się okazuje, nasi zawodnicy zupełnie inaczej podchodzili do tego meczu.

- Nie byliśmy do nich źle nastawieni. Tych chłopaków uznawaliśmy za normalnych ludzi. Kiedyś twierdzono, że siatkówka to gra dla inteligentnych. Większość moich kolegów ma wyższe wykształcenie. Nasza ekipa zdawała sobie sprawę, jak wygląda sytuacja na świecie, ale nas to nie dotyczy. Oczywiście mieliśmy we krwi, że Związku Radzieckiego nie lubimy, lecz tamta drużyna nie była naszym wrogiem - wspomina uczestnik wydarzeń z 1976 roku.

- Naturalnie mieliśmy całą halę za sobą. Większość kibiców z wiadomych przyczyn była przeciwna ZSRR - dodaje.

Czas na powtórkę z Montrealu

W sobotę 10 sierpnia 2024 roku ten sukces może zostać powtórzony. Po 48 latach polska reprezentacja ponownie stanie przed szansą wywalczenia złotego medalu olimpijskiego. Biało-Czerwoni pokonali w półfinale Stany Zjednoczone 3:2, a w finale zmierzą się z Francją.

- Myślę, że chłopacy sami sobie zdają sprawę, że są na wspaniałej drodze do złota. Teraz wszystko jest w głowie. Trzeba wierzyć, że nie jesteśmy gorsi. Pozostało to udowodnić kibicom. Trzymam za nich kciuki - podsumowuje Zbigniew Zarzycki.

Konfrontacja Polaków z Francuzami rozpocznie się o godzinie 13:00. Relację tekstową "na żywo" przeprowadzi portal WP SportoweFakty

Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Co oni zrobili?! Reprezentacja Polski w finale igrzysk olimpijskich!

Komentarze (3)
avatar
341941
10.08.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zloty medalistka...Ale się namieszało z tymi chłopobabami! 
avatar
Życie Luśnia
10.08.2024
Zgłoś do moderacji
7
4
Odpowiedz
Mecz o 13. Szkoda , że nie o 6 rano. Ale denni ci działacze, że pozwalają na coś takiego. Dziwić się, że dyscyplina niszowa. 
avatar
Szymon Jakubczak
10.08.2024
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
,,Myślę, że chłopacy sami sobie zdają sprawę, że są na wspaniałej drodze do złota. Teraz wszystko jest w głowie.''.