CEV Cup: Powrót jak najbardziej udany - relacja ze spotkania Marchiol Vodi Prvacina - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle

Powrót na europejskie parkiety siatkarze ZAKSY mogą uznać za udany. Nie bez problemów, ale jednak podopieczni Krzysztofa Stelmacha uporali się z ekipą Marchiol Vodi Prvacina. Sympatyków kędzierzyńskiej drużyny na pewno cieszyć może, że mimo kłopotów ich zespół uporał się z przeciwnikiem i zrobił pierwszy krok na drodze do kolejnej rundy Pucharu CEV.

Początek spotkania ze słoweńską drużyną Marchiol Vodi Prvacina był popisem gry Roberta Szczerbaniuka. Środkowy kędzierzyńskiej drużyny zapisał na swoim koncie dwa skuteczne ataki i asa serwisowego (4:6). Po pierwszej przerwie technicznej obraz gry nie uległ większej zmianie. Świetnie grali siatkarze ZAKSY, natomiast ich rywale popełniali wiele błędów. Po asie serwisowym Michała Ruciaka było już 8:12. Wydawało się, że kędzierzynianie pewnie kroczą po wygraną w pierwszej partii, tym bardziej, że grali o niebo lepiej od swoich przeciwników. Okazało się jednak, że Słoweńcy nie zamierzali łatwo odpuścić. Przy stanie 19:13 dla ZAKSY nagle ich postawa uległa znaczącej poprawie. W ataku nie do zatrzymania był Milan Pepic. Gdy różnica punktowa zmalała do dwóch oczek, o czas poprosił Krzysztof Stelmach. Po powrocie na parkiet wszystko "wróciło do normy". ZAKSA zdobywała kolejne punkty, a Słoweńcy pod presją zaczęli ponownie się mylić. To właśnie jedna z pomyłek gospodarzy dała kędzierzynianom piłkę setową (19:24). Na nieszczęście dla polskiej drużyny, na zagrywkę udał się lider Marchiolu Vodi, Milan Pepic, który zdobył dwa oczka bezpośrednio serwisem. Końcówka stała się bardzo nerwowa, jednak szybko zawodnicy ZAKSY przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść (22:25).

Druga partia była podobna do poprzedniej z tą różnicą, że to zawodnicy Marchiol Vodi Prvacina byli stroną dominującą. Mimo skutecznych akcji Jakuba Jarosza, wynik był dla kędzierzynian niekorzystny (8:11). Rozgrywający ZAKSY opierał grę swojej drużyny na młodym atakującym, więc w pewnym momencie rywale odczytali tę taktykę. Wtedy też Jakub Jarosz nie był już nie do zatrzymania, coraz częściej musiał zmagać się z blokiem, który kilka razy go zatrzymał. Krzysztof Stelmach zdecydował się na zmianę. Na parkiet wszedł Dominik Witczak. Należy przyznać, że grał on poprawie, jednak było to za mało na świetnych w tym fragmencie meczu Słoweńców. Wyróżniającą się postacią był Andrej Grut, którego kędzierzynianie nie umieli powstrzymać. Co prawda Michał Ruciak popisał się dwoma asami serwisowymi i różnica zmniejszyła się do jednego oczka (17:18), jednak zawodnicy Marchiolu poczuli możliwość zwycięstwa i nie zamierzali z niego rezygnować. Ostatecznie to właśnie Słoweńcy jako pierwsi zdobyli 25. oczko w tym secie i cieszyć się mogli z wygranej (25:22).

Kolejna odsłona była najmniej zaciętą ze wszystkich. Już na samym początku ZAKSA wypracowała sobie przewagę. Było to możliwe dzięki bardzo dobrej grze wszystkich, szczególnie jednak Jakuba Jarosza i Michała Ruciaka. W środkowej części seta przypomniał o sobie środkowy, Jurij Gladyr, który dwukrotnie punktował bezpośrednio zagrywką (5:12). Siedem oczek przewagi to strata nie do odrobienia, tym bardziej, że słoweńscy zawodnicy stracili wiarę w możliwość wygrania w tej partii. Michał Masny zdecydowanie częściej korzystał ze swoich środkowych, co spowodowało, że rywale nie byli w stanie ustawić skutecznego bloku. Po ataku Roberta Szczerbaniuka było już 17:10 dla ZAKSY. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha nie pozwolili sobie na dekoncentrację, dzięki czemu zwyciężyli pewnie 25:15.

Czwarta partia mogła wyłonić zwycięzcę lub przedłużyć spotkanie o tie-breaka. Niewątpliwie był to najciekawszy set całego meczu, gra toczyła się punkt za punkt, a żaden z zespołów nie zamierzał odpuścić. Bostjan Krivec rozłożył atak pomiędzy wszystkich graczy, przez co kędzierzynianie mieli utrudnione blokowanie rywali. Na nieszczęście dla polskich kibiców, Słoweńcy lepiej radzili sobie w tym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Po tym jak zatrzymany został Tuomas Sammelvuo, zespół Marchiolu Vodi odskoczył kędzierzynianom na dwa oczka (12:10). Przy drugiej przerwie technicznej nadal prowadzili gospodarze. Mimo że autowy atak Jakuba Jarosza doprowadził do stanu 18:15, ekipa ZAKSY nie zwątpiła w możliwość wygrania w czterech setach. Zapewne wiara w sukces oraz wsparcie kibiców (na Słowenię udało się 24. sympatyków kędzierzyńskiej drużyny) umożliwiła podopiecznym Krzysztofa Stelmacha na doprowadzenie do wyrównania (21:21). Wtedy też polski zespół nabrał wiatru w żagle. Jakub Jarosz zdobył asa serwisowego i to ZAKSA była w lepszej sytuacji (22:23). Mimo prób słoweńskich zawodników, set zakończył się wygraną kędzierzynian. Na koniec dwoma skutecznymi atakami popisał się Jurij Gladyr (23:25).

Był to pierwszy mecz ZAKSY na arenie międzynarodowej od siedmiu lat. Niewątpliwie podopieczni Krzysztofa Stelmacha mogą uznać spotkanie z zespołem Marchiolu Vodi za udane. Mecz nie był porywający, ale jak mówi piosenka "najtrudniejszy pierwszy krok". Kędzierzynianie mają go już za sobą. Czy kolejne pojedynki zakończą się równie szczęśliwie dla ZAKSY? Przekonamy się już niedługo, ponieważ rewanż odbędzie się w najbliższy czwartek o godzinie 18 w Hali Azoty. Tym razem kędzierzynianie będą mogli liczyć na wsparcie zdecydowanie większej ilości kibiców, co zapewne wpłynie na nich pozytywnie.

Marchiol Vodi Prvacina - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 1:3 (22:25, 25:22, 15:25, 23:25)

Marchiol Vodi Prvacina: Milan Pepic, Dejan Cabarkapa, Gregor Basaneze, Andrej Grut, Zoran Gjorgjewski, Bostjan Krivec, Gregor Sirk (libero) oraz Igor Orel, Luka Krivec, Janko Bregant.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Michał Masny, Jakub Jarosz, Michał Ruciak, Tuomas Sammelvuo, Jurij Gladyr, Robert Szczerbaniuk, Marcin Mierzejewski (libero) oraz Dominik Witczak, Wojciech Kaźmierczak, Terence Martin.

Sędziowie: Michail Themelis (pierwszy), Lajos Mocsnik (drugi).

Źródło artykułu: