Siatkarska rywalizacja z udziałem mężczyzn na igrzyskach olimpijskich w Paryżu była chyba najbardziej emocjonującą w historii turnieju. Dla Biało-Czerwonych, zmagania w stolicy Francji zakończyły się niedosytem, ale również olbrzymim sukcesem. Po raz pierwszy od 48 lat nasz zespół dotarł do finału.
I chociaż siatkarskie środowisko od początku marzyło o krążku z najcenniejszego kruszcu, to biorąc pod uwagę okoliczności towarzyszące Polakom na drodze do batalii o złoto, plagę kontuzji i niewygodną Słowenię w "przeklętym" dla nas ćwierćfinale igrzysk olimpijskich, srebrny medal należy uznać za sukces reprezentacji Polski.
- Chłopaki w finale byli wycieńczeni. Grali na środkach przeciwbólowych, zastrzykach itd. Dlatego ja ten medal bardzo szanuję. Szczególnie że my go nie wygraliśmy umiejętnościami, tylko charakterem i wolą walki. Uważam, że nie ma co rozdzierać szat, ten srebrny medal jeszcze długo będziemy wspominać. Trudno powiedzieć, jak będzie za cztery lata - powiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet" Radosław Panas, trener Trefla Gdańsk, który na igrzyskach olimpijskich w Paryżu pełnił funkcję komentatora stacji TVP Sport.
ZOBACZ WIDEO: Muzyka z Harry'ego Pottera i miotła. Kabaret, jak przywitali gwiazdora
Zdaniem doświadczonego szkoleniowca, pod względem emocjonalnym turniej z udziałem siatkarzy kosztował wszystkich ćwierćfinalistów bardzo wiele zdrowia. Dość powiedzieć, że z czterech spotkań, dwa rozstrzygały się po tie-breaku. W czterosetowych potyczkach z udziałem reprezentacji USA i Brazylii oraz Polski i Słowenii, trzy z ośmiu partii kończyły się na przewagi. Późniejszy półfinał z udziałem Biało-Czerwonych i Amerykanów, wielu uznało natomiast za jedno z najbardziej dramatycznych siatkarskich starć w XXI wieku.
- Siatkówka jest bardzo brutalna. To nie jest piłka nożna, gdzie strzelisz gola, możesz się zamurować i jest duże prawdopodobieństwo, że wygrasz. W siatkówce musisz ten ostatni punkt zdobyć sam. Nikt ci go nie wyłoży na tacy. Amerykanie przez dwa i pół seta mieli 70 proc. skuteczności w ataku i 100 proc. w kontrataku. Z takimi cyframi nie da się przegrać. Oni podświadomie już pewnie wiedzieli, że my się nie podniesiemy, a później widziałem trenera Johna Sperawa, który po meczu szedł wzdłuż boiska i nie wierzył w to, co się wydarzyło - powiedział Panas, który na żywo miał również okazję obserwować dramat podopiecznych Philippe'a Blaina.
- Japończycy nie wiedzieli, jak przegrali z Włochami (prowadzili 2:0 w setach i 24:21 - przyp. red.). Widziałem, jak stali po porażce i dopiero po 10 minutach się rozpłakali. Do nich dopiero wtedy dotarło to, co się stało. Już byli praktycznie w "czwórce" i mogli mieć medal. Po meczu stanęli w kółku, przyszedł trener Philipp Blain, który się z nimi pożegnał i dopiero wtedy zrozumieli, że byli o włos od awansu - powiedział Radosław Panas.
Czytaj także:
Wow. Akcja Polaków najlepsza w całych igrzyskach
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)