Nie tylko umacniał wały. Były reprezentant Polski dalej pomaga w Nysie

Twitter / Na zdjęciu: Robert Prygiel
Twitter / Na zdjęciu: Robert Prygiel

Nysa prawdopodobnie najgorsze ma za sobą, ale wciąż potrzebne są ręce do pracy. Znowu rękawy zakasał Robert Prygiel, który na co dzień jest prezesem siatkarskiego klubu.

W tym artykule dowiesz się o:

W południowej Polsce walka z powodzią cały czas trwa. W niektórych miastach trwa usuwanie skutków niszczycielskiego żywiołu, a w innych wciąż najgorsze może dopiero nadejść. Przed nami jeszcze wiele niespokojnych dni.

Dramatycznie było m.in. w Nysie (województwo opolskie). Na medal spisali się mieszkańcy, którzy zmobilizowali się, aby ratować swoje miasto. Wszyscy ciężko pracowali przy umacnianiu przeciekającego wału. Rękawy zakasali nawet zawodnicy klubu siatkarskiego PSG Stal Nysa.

Głośno było o filmie, w którym widzieliśmy m.in. Daniela Plińskiego, pomagającego przy sypaniu worków z piaskiem. W akcji brał udział także Robert Prygiel, który w klubie pełni funkcję prezesa. W przeszłości sam grał i przez wiele lat był ważną postacią reprezentacji Polski.

ZOBACZ WIDEO: Tego gola można oglądać w nieskończoność. Rośnie kolejna gwiazda FC Barcelony?

Sytuacja w Nysie trochę się uspokoiła, ale to nie oznacza, że już nie ma co robić. Obecnie priorytetem jest pomoc dla poszkodowanych w trakcie powodzi. Prygiel znowu zakasał rękawy i aktywnie uczestniczy w działaniach.

"Prezes PSG Stali Nysa Robert Prygiel nie zwalnia tempa i tym razem pomaga własnoręcznie wyładowywać dostarczoną pomoc humanitarną dla osób, które ucierpiały wskutek powodzi. Zwykły Wielki Prezes!" - pisze użytkownik portalu X Tomek Siwiec.

W Nysie obecnie siatkówka zeszła na daleki plan. Najważniejsza jest pomoc w walce ze skutkami powodzi. Przedstawiciele Stali do swoich działań podchodzą z dużą pokorą.

- Zostaliśmy w mieście, więc pojawiła się okazja, żeby pomóc. Nie dorabiałbym do tego żadnej ideologii, na pewno nie robiłbym ze mnie żadnego bohatera. To był normalny odruch pomocy - mówił WP SportoweFakty Daniel Pliński.

Komentarze (0)