Od kilku spotkań drużyna z Wielunia prezentuje się słabiej niż na początku sezonu, kiedy to ambitnie walczyła z każdym, napędzając strachu m.in.: Skrze, Delekcie czy Jastrzębskiemu. Siatkarze z Wielunia grają jakby z mniejszym animuszem, nie dążąc do wygranej za wszelką cenę.
Po ostatniej porażce z Jadarem Radom, która w Wieluniu odebrana została raczej jako zaskoczenie, w klubie zaczęło się robić nerwowo. Szczególnie, iż Pamapol, który zajmuje obecnie ósme miejsce, ma w rundzie rewanżowej dużo gorszy kalendarz spotkań. Spotka się bowiem na wyjazdach z drużynami, z którymi będzie walczyć bezpośrednio o utrzymanie w lidze.
W związku ze słabszą postawą siatkarzy z Wielunia w poniedziałek Dziennik Łódzki poinformował, że w kuluarach rozmawiano o zmianie trenera. Dziennikarze dotarli do nieoficjalnej informacji, jako że następcą Damiana Dacewicza miałby zostać Dariusz Luks.
Dzień później na łamach tej samej gazety zaprzeczył temu jednak wiceprezes klubu, Mariusz Grabczak. - Nie postępujemy nerwowo. Mowy nie ma o zmianie na stanowisku trenerów. Pierwszym szkoleniowcem nadal pozostaje Damian Dacewicz, a jego asystentem Robert Majtyka. Na razie wysyłamy trenerom czytelne sygnały. Przeprowadziliśmy z nimi męską rozmowę. Trenerzy muszą znaleźć przyczynę słabej gry drużyny. Nie może być tak, że nieźle gramy jedynie pierwszego seta, a potem nagle wszystko się wali. Zarząd klubu nie ma sobie nic do zarzucenia. Robimy dużo, aby siatkarze mogli się skoncentrować wyłącznie na grze - powiedział.
Podobno na poniedziałkowym spotkaniu działaczy z Wielunia ze sztabem szkoleniowym, Damian Dacewicz miał usłyszeć, że powinien dać szansę gry wszystkim, którzy są w dobrej formie, a nie tylko wybranej grupie zawodników. Mowa tu m.in. o Danielu Ferreirze, który w sobotę mógł już wystąpić, jednak nawet na chwilę nie pojawił się na parkiecie, Bartłomieju Matejczyku czy Mikołaju Sarneckiemu.