Środkowy z Jastrzębia miał po meczu powody do zadowolenia. Śląski zespół nie dość, że pokonał bez straty seta silną Delektę Bydgoszcz, to na dodatek zaprezentował bardzo dobrą dyspozycję, co ostatnio nie zdarzało się zbyt często. - Zagraliśmy dobre spotkanie. Popełnialiśmy mało błędów, szczególnie w zagrywce. Serwowaliśmy bardzo dobrze, co owocowało później w ustawieniu blok-obrona. Mieliśmy także dużo kontr. Myślę, że to były właśnie klucze do wygrania tego spotkania - analizował.
Jastrzębianie byli przed tym meczem podwójnie zmotywowani. Chcieli zwyciężyć przede wszystkim dla swojego trenera Roberto Santilliego, który przeżywa ciężkie chwile związane z rodzinną tragedią. - Chcieliśmy ten mecz zadedykować rodzinie trenera Santilliego, gdyż stała się w niej mała tragedia. Właśnie głównie dla niego dzisiaj graliśmy - dodał Czarnowski.
Jeszcze w środę brązowi medaliści poprzednich rozgrywek nie mieli nic do powiedzenia w starciu Ligi Mistrzów, przeciwko CoprAtlantide Piacenza, przegrywając na półwyspie Apenińskim 0:3. - Zespół z Piacenzy jest zbudowany po to, aby wygrywać Ligę Mistrzów. Oni nie mają tylko grać, ale ją wygrywać. Było dokładnie widać jakiej klasy są to zawodnicy. Jest to bez wątpienia klasa światowa i pokazali nam jak grać w siatkówkę. Była to dla nas bardzo dobra lekcja i każdemu przyda się takie doświadczenie - chwalił środkowy.
W szeregach gospodarzy punktowało tylko pięciu zawodników, ale każdy z nich zdobył co najmniej siedem oczek. Zbilansowana gra jastrzębian wyszła im na dobre. - Właśnie o to chodzi, żebyśmy grali zespołowo. Zagraliśmy jak starzy znajomi, każdy szedł w ciemno do piłek. Tak jak w prawdziwej drużynie. To na pewno będzie kluczem do wygranych w PlusLidze i Lidze Mistrzów - mówił.
Śląskiej drużynie nie przeszkodził nawet fakt, że w Delekcie zadebiutował Richard Lambourne. Amerykański libero nie był najmocniejszym ogniwem gości i popełnił kilka błędów, głównie w odbiorze zagrywki. - Ja miałem już przyjemność grać z Richem i wiem, że to jest bardzo dobry zawodnik. Szczególnie w obronie, gdzie jest "kozakiem". Tak jak przypuszczałem, w przyjęciu jeszcze się nie odnalazł. On jest w Polsce dopiero od kilku dni. Zmiana klubu, czasu i klimatu jeszcze pewnie siedzi mu w głowie. On na pewno będzie się z meczu na mecz rozkręcał, chociaż tak jak mówię, u niego najsilniejsza jest przede wszystkim obrona - powiedział Czarnowski.
Zdaniem wychowanka AZS-u Olsztyn, Jastrzębski Węgiel nie pokazał jeszcze pełni swoich możliwości. - Myślę, że możemy grać jeszcze lepiej. Przed nami dużo pracy i mam nadzieję, że będziemy zwyciężać w jeszcze lepszym stylu - dodał.
Sobotni pojedynek był ostatnim w pierwszej rundzie rozgrywek PlusLigi. Jastrzębianie z 18 punktami najprawdopodobniej zakończą 2009 rok na pozycji wicelidera. Jak ocenia postawę swojego klubu w tej części sezonu Czarnowski? - Liga bardzo się wzmocniła. Już nie ma 3-4 drużyn, tylko powiedzmy sześć bardzo mocnych zespołów. Wyniki meczów jest bardzo ciężko przewidzieć. Uważam, że dobrze wypadliśmy, mimo że mieliśmy kilka wpadek i słabszych meczów. Z teoretycznie słabszymi ekipami wygrywaliśmy w tie-breaku. Mówi się jednak, że tie-breaki gra się szkoleniowo, więc na pewno jakieś nowe doświadczenie złapaliśmy - zakończył.