MVP ME 2005 kończy z kadrą
Kiedy w 2005 r. polskie siatkarki sięgnęły po złoto mistrzostw Europy, a Dorota Świeniewicz została wybrana najlepszą siatkarką czempionatu, wydawało się, że przyjmująca jest u szczytu swojej kariery. Wtedy zawodniczka powiedziała jednak stop, pożegnała kadrę Andrzeja Niemczyka i zrobiła sobie przerwę od siatkówki, w czasie której urodziła syna Julka.
Kiedy szkoleniowcem kadry został Marco Bonitta, Świeniewicz dała się namówić na powrót do reprezentacji. Jako mama 7-miesięcznego dziecka pojechała na mistrzostwa Europy w 2007 r. w Belgii i Luksemburgu i wydawało się, że może liczyć na miejsce w kadrze Bonitty. Dzień przed turniejem w Halle w styczniu 2008 r., gdzie Polki miały walczyć o olimpijską kwalifikację, Bonitta poinformował jednak Świeniewicz, że zabrakło dla niej miejsca w turniejowej 12-stce.
Niedługo później siatkarka ogłosiła, że kończy reprezentacyjną karierę. Jej zdaniem miejsca w kadrze na turniej nie przegrała w sportowej rywalizacji. Podczas zgrupowania była w formie, jedynie ostatniego dnia, zmartwiona chorobą syna, nie mogła skupić się na treningu. - Bonitta te troski lekceważył. Powiedział, że dzieci zawsze chorują, że to nic wielkiego. I to mówi człowiek, który z Pucharu Świata uciekł do domu do chorej żony, zostawił zespół na cztery mecze... Jego rodzina była wtedy ważna. A teraz moja wcale - tłumaczyła zawodniczka w rozmowie z Głosem Wielkopolskim.
Powrót dla Matlaka
Przywiązanie do biało-czerwonych barw było jednak silniejsze. Kiedy kadrę objął Jerzy Matlak, Świeniewicz najpierw pojawiła się na treningach prowadzonego przez niego Farmutilu Piła, a później po raz drugi dała się namówić na powrót do reprezentacji, której została kapitanem. Siatkarka chciała wrześniowymi mistrzostwami Europy, które były rozgrywane w Polsce, pożegnać się z kibicami z naszego kraju i zakończyć swoje występy w kadrze. W połowie lipca podpisała kontrakt z BKS-em ALuprof Bielsko-Biała.
Dwa tygodnie później, na konferencji prasowej po ostatnim spotkaniu biało-czerwonych w ramach kieleckiego World Grand Prix, Świeniewicz przez łzy odczytywała swoje oświadczenie. - Często powtarzałam, że dopóki gra w siatkówkę będzie dawała mi radość, będę grała. Ciągle jest dla mnie bardzo ważna, co więcej, nie potrafię normalnie żyć bez niej, ale przyszedł moment, w którym przynajmniej w pewnym wymiarze muszę powiedzieć "dość" - mówiła siatkarka.
Defintywny koniec
- Ogromna szkoda, że właśnie teraz, kiedy zapanowała w kadrze właściwa atmosfera i naprawdę odrodził się duch zespołu, grupa wytrawnych znawców materii wzięła w ogień krytyki nasze poczynania i wytworzyła nieznaną nam do tej pory presję. Owszem, zdarzały się w przeszłości opinie krytyczne ze strony dziennikarzy i tzw. ludzi z branży, ale dzisiaj, w dobie pozornej anonimowości, kilka osób z licznej rzeszy sympatyków siatkówki postanowiło wziąć sprawy mojej kariery w swoje ręce - wyjaśniała zawodniczka, podkreślając, że chociaż fizycznie czuje się na siłach, by grać, to jej psychika przestała już być w wystarczającym stopniu odporna na stres.
- Oświadczam zatem, że definitywnie kończę reprezentacyjną karierę - oznajmiła Świeniewicz, dziękując za wsparcie koleżankom z drużyny, trenerowi, rodzinie i kibicom. Szkoda, że siatkarce nie było dane zakończyć kariery w kadrze tak, jak to sobie wymarzyła.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)