Świąteczne odświeżanie wydarzeń roku: Pech Sebastiana Świderskiego i Dawida Murka
Miniony rok obfitował w wiele sukcesów polskiej siatkówki. Niestety, nie dla wszystkich był on w pełni udany. O ogromnym pechu mogą mówić w szczególności Sebastian Świderski oraz Dawid Murek, którzy tegoroczny sezon zakończyli groźnymi kontuzjami. Obaj mimo swojego wieku są podporami swoich drużyn, a ich makabryczne urazy wstrząsnęły całym siatkarskim środowiskiem. W obu przypadkach można dostrzec spore analogie.
Adrian Heluszka
Pech "Świdra" tuż przed Mistrzostwami Europy
Po raz pierwszy siatkarskie środowisko wstrzymało oddech 31 lipca, gdy podopieczni Daniela Castellaniego w Bełchatowie rozgrywali sparing z reprezentacją Bułgarii w ramach przygotowań do zbliżającego się turnieju kwalifikacyjnego do Mistrzostw Świata w Gdyni. W końcówce trzeciej partii po jednym z ataków niefortunnie na parkiet upadł Sebastian Świderski. Zwijającego się z bólu zawodnika włoskiej Lube Banca Macerata z boiska znieśli koledzy. Diagnoza okazała się dramatyczna. Doświadczony przyjmujący doznał zerwania ścięgna Achillesa, co wiązało się z szeregiem operacji oraz długotrwałej rehabilitacji. W rezultacie "Świder" mógł zapomnieć o występie na Mistrzostwach Europy oraz turnieju kwalifikacyjnym do Mistrzostw Świata. Poważny uraz rzucił również cień na dalszą karierę doświadczonego zawodnika.
- To może być już koniec mojej kariery. Nie znam siatkarzy, którzy po całkowitym zerwaniu ścięgna wrócili do gry. Pierwsze badania nie pozostawiają nadziei. Ścięgno jest zerwane. W Łodzi przejdę specjalistyczne badania i prawdopodobnie operację. Jestem załamany - mówił tuż po pierwszych badaniach sam zawodnik.
Kontuzja Swiderskiego bez którego trudno było wyobrazić sobie reprezentacje Polski, znacznie pokrzyżowała szyki reprezentacji Daniela Castellaniego, której wówczas nie brakowało zresztą problemów, w głównej mierze zdrowotnych. Wcześniej bowiem urazy zmogły Mariusza Wlazłego oraz Michała Winiarskiego, wobec czego "biało-czerwoni" nad Bosfor udali się w okrojonym i eksperymentalnym składzie. Wszyscy skończyło się jednak "happy endem" i nasi zawodnicy z Turcji powrócili z medalami z najcenniejszego kruszcu na szyjach, który zadedykowali zresztą Swiderskiemu, który powoli małymi kroczkami wraca do pełni sił i już niedługo znów zobaczymy go na parkiecie.
"Mikołajkowy" dramat Murka
Podobny pech tuż pod koniec roku spotkał Dawida Murka, kolejnego zasłużonego dla polskiej siatkówki zawodnika. 32-letni przyjmujący, co prawda od pewnego czasu nie znajduje się już w orbicie zainteresowań narodowej reprezentacji, jednak na krajowym podwórku wciąż ma solidną markę. Po okresie długiej rozłąki i banicji po różnych klubach, Murek powrócił wreszcie do częstochowskiego AZS-u, w którym stawiał pierwsze profesjonalne siatkarskie kroki i skąd wypłynął na szerokie wody. Jego powrót pod Jasną Górę odbył się z wielką pompą, a kibice niemal od razu wiązali z powrotem ikony klubu wielkie nadzieje. Murek szybko przejął kapitańską opaskę od odchodzącego do Siatkarza Wieluń, Andrzeja Stelmacha i miał za zadanie poprowadzić ekipę Grzegorza Wagnera do jak najlepszych występów. 32-latek już u progu sezonu stał się pierwszoplanową postacią w ekipie "Akademików" i w wielu spotkaniach grał "pierwsze skrzypce".
Wtedy przyszło nieszczęsne spotkanie w Kędzierzynie-Koźlu, które odbyło się 6 grudnia. W połowie trzeciego seta wypełniona po brzegi Hala Azoty zamarła. Po jednym z bloków Dawid Murek spadł na nogę kolegi z drużyny, Łukasza Wiśniewskiego i zwijając się z bólu upadł na parkiet. Początkowo wszystko wskazywało na to, że 32-latek doznał otwartego złamania nogi, co miała potwierdzać krew na skarpetce zawodnika. Po przewiezieniu do szpitala na całe szczęście wykluczono najgorsze, niemniej uraz siatkarza jest równie skomplikowany i poważny, wymagający długotrwałego leczenia.
Jak wykazały badania, 32-letni siatkarz doznał otwartego zwichnięcia stawu skokowego lewej nogi wraz z długotrwałym przemieszczeniem skóry i tkanek miękkich do wnętrza stawu. Jednocześnie doszło do wieloodłamowego złamania kostki bocznej i tylnej krawędzi piszczela, jak również rozerwania więzadła trójgraniastego z uszkodzeniem więzadeł. Zawodnik został przewieziony do szpitala Zakonu Bonifratrów w Katowicach.