Katastrofa smoleńska, która miała miejsce 10 kwietnia 2010 roku, wpłynęła na odwołanie finałowego turnieju Ligi Mistrzów siatkarzy w Łodzi. O kulisach tamtych wydarzeń wspominają w rozmowie z "Faktem" Konrad Piechocki, ówczesny prezes PGE Skry Bełchatów, oraz siatkarz, reprezentant Polski, Daniel Pliński.
Jak pisze "Fakt", decyzja o odwołaniu turnieju Final Four Ligi Mistrzów zapadła po długich dyskusjach. Polski klub PGE Skra Bełchatów nie ugiął się wobec nacisków ze strony Europejskiej Konfederacji Piłki Siatkowej (CEV) oraz Rosjan i odmówił gry.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wybił piłkę na "uwolnienie". W taki sposób... zdobył gola!
W Łodzi oprócz Skry miały zagrać Itas Trentino, Volley Bled i Dynamo Moskwa. Jednak po informacji o katastrofie, w której zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński, sport zszedł na dalszy plan.
Pliński, obecny trener szkoleniowiec Indykpolu AZS Olsztyn, podkreślił, że po usłyszeniu o katastrofie, sport przestał być ważny. - Po śniadaniu poszedłem do Michała Winiarskiego. Graliśmy na PlayStation, gdy zadzwoniła jego mama. Powiedziała, że była katastrofa samolotu. Od razu sport zszedł na dalszy plan. Nie wyobrażaliśmy sobie, że możemy zagrać - przyznał były siatkarz Skry.
Pomimo nacisków ze strony CEV i Rosjan (Dynamo jako jedyny klub chciało koniecznie rozegrać mecze w zaplanowanym terminie), polska drużyna zaprezentowała twarde stanowisko i zrezygnowała z udziału w turnieju.
- Władze CEV i Rosjanie naciskali, by turniej się odbył. Philip Berben, wiceprezydent europejskiej federacji, chciał, by odbył się turniej bez muzyki, bez dopingu, ale to dla nas było nie do przyjęcia. (...) Nikt z nas sobie nie wyobrażał, by brać udział w sportowym świecie przy tak ogromnej tragedii narodowej. Byliśmy gotowi ponieść wszelkie konsekwencje, łącznie z karami finansowymi i wykluczeniami z pucharów na przyszłość - wyjawił Piechocki dla "Faktu".
Ostatecznie CEV przełożyła Final Four LM na początek maja - decyzję poparły Trentino i Bled. Najbardziej zdziwieni byli siatkarze Dynama, którzy twierdzili, że gdyby taka tragedia dotknęła Federację Rosyjską, to turniej w Moskwie na pewno odbyłby się zgodnie z planem.