- Co się stało z naszym zespołem? - Takie pytanie zadawali sobie w niedzielę kibice w Bydgoszczy. Mecz trwał nieco ponad godzinę i nie dostarczył zbyt wielu emocji. Obserwatorzy wprost o taką sytuację obwiniali Richarda Lambourne. Czy warto było ściągać Amerykanina w miejsce solidnego Michała Dębca? - Nie chcę oceniać graczy. Na przemyślenia mamy cały najbliższy tydzień. Nigdy nie wystawiam laurek i tego robić nie będę - mówił trener Waldemar Wspaniały.
W czwartek na przedmeczowej konferencji opiekun Delekty jednak przestrzegał przed wyolbrzymianiem znaczenia własnego parkietu. To szybko zrozumiał Jakub Jarosz, który w pierwszym secie aż cztery razy skutecznie zaskoczył bydgoskich przyjmujących. - Zagrałem dobre spotkanie - mówił skromnie sam zainteresowany. - Świetnie spisała się cała drużyna. Jeśli jest asekuracja w zespole, to wszystko układa się w jedną całość. Biliśmy gospodarzy z uśmiechem na twarzy. Dla nas to był bardzo ważny pojedynek w kontekście dalszego układu sił w czołówce PlusLigi. Odskoczyliśmy Delekcie na trzy punkty, bo w sobotę patrzyłem na tabelę i byłem trochę przerażony - stwierdził Jarosz.
Gospodarze mają jeszcze jeden kłopot. Głośno powiedział o tym Stanisław Pieczonka. - Trudno mówić o przewadze własnego parkietu, jeśli na dzień przed meczem organizuje się tutaj jakiś turniej piłkarski, a my musimy włóczyć się po innych halach. W podobnym tonie wcześniej skarżył się również Waldemar Wspaniały. - W lutym w rozgrywkach znów szykuje się długa przerwa. W Bydgoszczy czujemy się nieco bezdomni, bo często musimy trenować w innych miejscach. Na Chemiku ćwiczą również koszykarki Artego oraz grupy młodzieżowe Chemika. W tej sytuacji pozostaje nam jedynie zgrupowanie w Koronowie, gdzie są naprawdę godziwe warunki dla naszego zespołu - potwierdził miejscowy szkoleniowiec.
Czy po meczu w Częstochowie sytuacja w Delekcie znów zmieni się o 180 stopni? Bardzo możliwe, bo na wyjazdach bydgoszczanie spisują się o niebo lepiej. To do zajęcia miejsca w pierwszej czwórce nie wystarczy, bo w "Łuczniczce" podopieczni Waldemara Wspaniałego mają jeszcze do rozegrania aż pięć spotkań. - Nie tędy droga. Musimy ten mecz przeanalizować dokładnie, gdyż ZAKSA całkowicie nas zaskoczyła swoją zagrywką. To był bardzo widoczny element, ale nie tylko to zadecydowało o takim wyniku - podsumował Piotr Gruszka.