Nadszedł czas na decydujące rozstrzygnięcia podczas Mistrzostw świata siatkarzy. Polscy kibice z podekscytowaniem oczekują na to, co wydarzy się w starciu Biało-Czerwonych z Włochami. Ależ to będzie danie główne!
Sobotnie zmagania rozpoczęły się jednak od przystawki w postaci meczu Bułgarów z Czechami. Oba zespoły napisały już na Filipinach kapitalną historię. Ekipy te pokazały znakomitą siatkówkę przez ostatnie dwa tygodnie. Wykorzystały słabość faworytów i stworzyły zupełnie nieoczekiwany skład meczu o finał czempionatu.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: szaleństwo wokół Leona. Oto kulisy meczu Polski z Turcją
Nasi południowi sąsiedzi pokonali w fazie pucharowej Tunezję oraz Iran. Podopieczni Gianlorenzo Blenginiego z kolei rozprawili się z Portugalczykami i Amerykanami. Szczególnie zaimponowali w spotkaniu przeciwko USA, bo powrócili ze stanu 0:2 w setach.
Zapowiadało się na wyborne starcie braci Nikołow z duetem czeskich skrzydłowych: Patrikiem Indrą i Lukasem Vasiną. Zdecydowanie lepiej na początku tego pojedynku wyglądali Simeon i Aleksandar. 18-letni rozgrywający błyskawicznie przetestował na siatce rywali. Dwukrotnie skutecznie zaatakował z drugiej piłki.
Po stronie obu zespołów widoczne były jednak duże nerwy. Oglądaliśmy rwane akcje. Od stanu 9:9 jako pierwsi przewagę zbudowali Bułgarzy dzięki świetnej współpracy młodych braci. Zawodnicy Jiri Novaka szybko odpowiedzieli przy zagrywce Jana Galabova. Ich rywale popełniali błędy w ataku, a oni to wykorzystali (15:14).
W drugiej połowie premierowej partii ogromną różnicę na korzyść Bułgarów zrobiły dwa elementy. Pierwszy to bardzo mocna zagrywka, druga - wyśmienita dyspozycja Nikołowów. A po stronie czeskiej niezwykle brakowało liderów, którzy tak dobrze spisali się w ćwierćfinale.
Vasina bronił się w ofensywie, ale miał spore problemy w przyjęciu. Indra za to był zupełnie nieskuteczny w ataku. Wyglądał na mocno spiętego, nie potrafił skończyć żadnej akcji. Rywale z dużym spokojem objęli prowadzenie w meczu.
Czesi nie zwiesili głów po nieudanym secie. Drugi rozpoczęli w dobrym stylu. Solidnie prezentowali się lewoskrzydłowi: Jan Galabov i przede wszystkim Lukas Vasina, który wszedł na naprawdę wysoki poziom. Przy stanie 10:9 pierwszy punkt w akcji ofensywnej zdobył Patrik Indra. Jego koledzy wyjątkowo ucieszyli się z tego powodu. Z pewnością liczyli na odblokowanie się ich lidera.
Poziom spotkania wciąż bardzo mocno falował. Można było dalej zachwycać się nad bardzo dojrzałą grą braci Nikołow, ale i u Bułgarów nie brakowało słabych punktów. Czesi utrzymywali przewagę dwóch-trzech punktów do stanu 20:18. Wtedy dwóch ataków z rzędu nie skończył Galabow. Wydawało się, że to może być moment zwrotny w tym secie.
Indra postanowił inaczej. Przy wyniku 22:21 posłał pierwszą dobrą zagrywkę w meczu - od razu asa serwisowego. I to był właśnie kluczowy punkt dla rozstrzygnięć drugiej partii. Reprezentacja Czech doprowadziła do remisu.
Trzeci set rozpoczął się tak jak wcześniejsze, od wyrównanej rywalizacji. Żadna z ekip nie była w stanie wywalczyć przewagi większej niż dwupunktowej. Nasi południowi sąsiedzi mogli jedynie martwić się tym, że wciąż problemy ze skutecznością miał Indra.
Jego w końcówce zabrakło. Podobnie jak Vasiny, który miał mały kryzys w ofensywie. Bułgarzy świetnie rozegrali najważniejsze punkty tej części spotkania. Oczywiście w roli głównej w ataku zaprezentował się Alex Nikołow. To on też po długiej wymianie zakończył trzecią partię blokiem.
Niezwykle ciekawie zapowiadał się czwarty set. Lepszy start zanotowali reprezentanci Czech (7:5). Ich rywale z Bułgarii mieli chwilowy problem ze skończeniem pierwszej akcji. Popełnili też kilka prostych błędów, takich jak dotknięcie siatki.
Nerwy były bardzo mocno odczuwalne ze strony obu ekip, które walczyły punkt za punkt. Po stronie Czechów na ataku nie grał już Indra. Zastąpił go Marek Sotola. Dał on niezłą zmianę, choć nie robił takiego wrażenia jak lider ekipy trenera Blengieniego.
Aleksandar Nikołow. Co ten chłopak wyprawiał w ataku! W przyjęciu Czesi znaleźli na niego sposób, ale nie potrafili skutecznie zablokować go w akcjach na siatce. W końcowej fazie seta młody przyjmujący nie zawiódł. Zaprowadził bułgarską ekipę do finału mistrzostw świata! On i brat "Moni" po raz kolejny udowodnili, że są przyszłością siatkówki. A może i teraźniejszością?
Czechy - Bułgaria 1:3 (20:25, 25:23, 21:25, 22:25)
Czechy: Bartunek, Indra, Galabov, Vasina, Zajicek, Klimes, Monik (libero) oraz Sotola, Srb, Licek;
Bułgaria: S. Nikołow, Asparuchow, Grozdanow, I. Petkow, A. Nikołow, Atanasow, Kolew (libero) oraz P. Petkow.