Tego nikt się nie spodziewał! Polacy mieli kłopoty w meczu o brąz

Getty Images / Mark Fredesjed Cristino / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski siatkarzy
Getty Images / Mark Fredesjed Cristino / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski siatkarzy

W meczu o brąz mistrzostw świata siatkarzy reprezentacja Polski nie grała dobrze. W jednym z setów skórę uratował nam zmiennik. Na Czechów jednak to wystarczyło. Ekipa Nikoli Grbicia wygrała 3:1 i zdobyła pierwszy w historii brąz mistrzostw świata.

Korespondencja z Filipin - Arkadiusz Dudziak

Rozbici Polacy przystępowali w niedzielę do meczu o brąz mistrzostw świata. Mieli zaledwie 20 godzin na wyrzucenie z głowy przegranej w półfinale z Włochami (0:3). Najbardziej bolał styl tej porażki i niemoc drużyny. Italia prezentowała się kapitalnie w obronie i zagrywce, a my nie mieliśmy na to odpowiedzi. Graliśmy daleko od swojego normalnego poziomu i widać było, że nasza kadra jest podłamana straconą szansą na złoto.

Gdybyśmy mieli przeciwnika światowej klasy, to taka sytuacja stanowiłaby ogromne zagrożenie. Ale tak nie było. Czesi sprawili ogromną sensację na tych mistrzostwach świata, ale dostali się do najlepszej czwórki dzięki łatwej drabince po odpadnięciu Brazylii. W 1/8 finału ograli Tunezję (3:0), a w ćwierćfinale Iran (3:1). W półfinale walczyli z Bułgarami, ale byli wyraźnie słabsi. (1:3). Przegrana z takim przeciwnikiem byłaby największym szokiem w polskiej siatkówce ostatniej dekady.

ZOBACZ WIDEO: Pod siatką: Zobacz, co się działo na meczu Polaków. "Pomagają nam"

Tak jak po półfinale zapowiadał Nikola Grbić, Bartosz Kurek nie był gotowy do gry i został wpisany jako nominalny libero. Oznacza to, że jako przyjmujący zagrał libero Maksymilian Granieczny. Tomasz Fornal został zgłoszony jako przyjmujący, ale nie było wiadomo, jaki jest jego stan zdrowia.

Jedynym atakującym do dyspozycji Nikoli Grbicia był więc Kewin Sasak. Oprócz niego w podstawowym składzie wystąpili: rozgrywający Marcin Komenda, przyjmujący Kamil Semeniuk i Wilfredo Leon, środkowi Norbert Huber i Jakub Kochanowski oraz libero Jakub Popiwczak.

Początek spotkania był bardzo wyrównany, ale Polacy zaczęli odjeżdżać, gdy dołożyli obronę i pokazali moc w zagrywce. Po asie Kamila Semeniuka prowadzili już 11:7. Czechów dopadła niemoc w ofensywie z powodu coraz lepszego bloku Polaków, którzy odskoczyli już na siedem "oczek". Ekipa Nikoli Grbicia bez najmniejszego problemu kontrolowała tego seta, którego zakończyła popsuta zagrywka rywali (25:18). Warto zauważyć, że tylko w pierwszej partii Leon wywalczył aż 10 punktów.

Rozpędzeni Polacy kapitalnie otworzyli także drugą odsłonę. Za sprawą potężnych serwisów Kewina Sasaka i błędów rywali wygrywali już 6:1. Czesi próbowali się ratować zmianami na boisku pojawił się Martin Licek. Przyniosło to skutek, bowiem ustabilizowali grę, przez co zmniejszyli straty do dwóch "oczek".

Przeciwnicy zaczęli ryzykować zagrywką, a Polacy popełniali coraz więcej błędów (16:15). Po przyjęciu Semeniuka na drugą stronę i ataku Licka zrobiło się 19:19. Semeniuka zastąpił Fornal na poprawę przyjęcia. Nie przyniosło to skutku, bowiem kapitalnie serwujący Marek Sotola wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie (19:21). Biało-Czerwoni mieli szansę na doprowadzenie do remisu, ale jej nie wykorzystali i przeciwnicy mieli dwie piłki setowe. Drugą z nich wykorzystał atakiem Lukas Vasina (23:25).

Na trzecią partię Norberta Hubera zastąpił Szymon Jakubiszak, a Tomasz Fornal grał za Kamila Semeniuka. Dzięki błędom rywali Biało-Czerwoni odskoczyli na trzy punkty. Po ataku Leona po bloku (11:7) wydawało się już wszystko jest pod kontrolą, ale nasi kadrowicze znów zaczęli się mylić w ataku, przez co Czesi doszli nas na jeden punkt. Z wyjątkiem Leona nikt nie prezentował się dobrze. W końcówce znów powróciły problemy z przyjęciem. Niestety, Czesi to wykorzystali i wyrównali (20:20). Na szczęście uratował Polaków Szymon Jakubiszak, który dwoma blokami i atakiem dał Biało-Czerwonym zwycięstwo w tej partii (25:22).

Na początku czwartej partii znów uwidoczniły się problemy Biało-Czerwonych: błędy i brak organizacji gry (4:6). Wszystko zmieniło się, gdy Jakub Kochanowski i Tomasz Fornal zapunktowali blokiem, przez co tym razem to Polacy odskoczyli na dwa punkty. Czesi zaczęli czuć wagę nadchodzących akcji, przez co popełniali więcej błędów (11:7). Przeciwnicy poderwali się do walki i dzięki blokowi Antonina Klimesa zmniejszyli straty do dwóch punktów. Tym razem nasza kadra opanowała jednak sytuację. Brązowy medal nasza kadra zapewniła sobie po zepsutym ataku Lukasa Vasiny.

Warto zauważyć, że to szósty medal mistrzostw świata reprezentacji Polski siatkarzy, ale dopiero pierwszy brązowy. Wcześniej trzykrotnie zdobywali złoto (1974, 2014, 2018), a dwa razy srebro (2006, 2022). Następne mistrzostwa świata odbędą się za dwa lata w Polsce.

Czechy - Polska 1:3 (18:25, 25:23, 22:25, 21:25)

Czechy: Vasina, Indra, Klimes, Bartunek, Zajicek, Galabov, Monik (libero) oraz Licek, Srb, Sotola, Benda

Polska: Komenda, Leon, Kochanowski, Semeniuk, Sasak, Huber, Popiwczak (libero) oraz Granieczny, Fornal, Jakubiszak,

Komentarze (96)
avatar
FOXTOM
1.10.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mamy medal brązowy, także wielkie graty siatkarze! Polska!!! :) 
avatar
mike240179
28.09.2025
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Nie zapominajcie że nie graliśmy do końca 1 składem, a niektórzy zawodnicy byli pod formą bez wskazywania nazwisk.
Kolejny problem to pozycja libero - w ważnych meczach widać to jak na dłoni że
Czytaj całość
avatar
Zbigniew Rybak
28.09.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Jeden mecz zagrali z klasową drużyną i zostali zmieceni. Kurek więcej asystował niż grał. W tej drużynie nie było skutecznie atakujących i dlatego mimo dobrej postawy pozostałych zawodników naw Czytaj całość
avatar
SailorRipley39
28.09.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zdecydujcie się. Najpierw pialiście z zachwytu i przekonywaliście codziennie, jacy jesteśmy mocni i niezniszczalni, a dziś już brąz to równiez sukces xD A nie można tak było od razu? Więcej wyw Czytaj całość
avatar
Stanisław Przybyłowicz
28.09.2025
Zgłoś do moderacji
4
2
Odpowiedz
Widzę, że.chemia między.trenerem a.zawodnikami przestała działać. W takim układzie będzie stagnacja, a może I zjazd w dół. Zawdzięczamy Grbicowi bardzo wiele, ale chyba czas na zmiany. 
Zgłoś nielegalne treści