Wszyscy zadają sobie pytanie jak długo ten romans potrwa- II część rozmowy ze Zdzisławem Stankiewiczem, prezesem Gedanii

W drugiej części rozmowy z portalem SportoweFakty.pl, prezes Gedanii S.A. - Zdzisław Stankiewicz, opowiada między innymi o aktualnej sytuacji klubu i współpracy z Gminą Żukowo, gdzie tymczasowo gra ten klub PlusLigi kobiet.

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Gałęzewski: Przejdźmy do bieżącej działalności klubu. Jeżeli nie ma on zaległości wobec zawodniczek, to planujecie jakoś wzmocnić zespół, aby uratować PlusLigę w tym roku?

Zdzisław Stankiewicz: Nie ma takiej możliwości, gdyż zakończyło się okienko transferowe. Nieistotne, czy mamy środki, bo nie ma możliwości formalnych. Jeżeli chodzi o proces treningowy, to była z tym związana zmiana trenera. Ma to na celu przygotowanie tego zespołu do gry w play-out. Dobrze by się stało, gdybyśmy się utrzymali, jednak nie robilibyśmy wielkiej tragedii z powodu spadku z ligi. Zobaczymy jak potoczą się dyskusje na temat powiększenia ligi. Póki co mówi się o PlusLidze mężczyzn, będziemy rozmawiać, czy nie postąpić tak z PlusLigą kobiet. Zdania są podzielone, czy Gedania Żukowo w tym młodym składzie dzisiaj jako dostarczyciel punktów, powinna grać w najwyższej klasie rozgrywkowej, czy powinniśmy sobie odpuścić. Moje zdanie jest takie, że dobrze się dzieje, że te młode zawodniczki mają możliwość grania z bardziej doświadczonymi zawodniczkami. Te, które mają talent, zrobią postęp dwukrotnie szybciej. Zawodniczki utalentowane stać na to i nastąpi szybsza selekcja.

Czy po spadku będziecie chcieli od razu wrócić do ligi, czy budować to drobnymi kroczkami?

- Na pewno nie zaniechamy szkolenia młodzieży na najwyższym poziomie. Czy dobrym rozwiązaniem będzie ciągłe ogrywanie tych młodych zawodniczek w I lidze, czy będziemy starali się grać o ponowne szybkie wejście do PlusLigi kobiet, zdecydują możliwości finansowe. Sądzę, że w momencie rozpoczęcia inwestycji w sensie fizycznym, czyli po wbiciu pierwszej łopaty, jeżeli potencjalni sponsorzy upewnią się i potwierdzą moje słowa, że ten klub zmierza w prawidłowym kierunku, rozwija się, buduje klub profesjonalny z określonym celem i aspiracjami, to sponsorów powinno przybywać.

A na tą chwilę jak wygląda sytuacja sponsorska?

- Nie wygląda ona zbyt różowo. Chciałbym mocno podkreślić, że dzięki Enerdze S.A. stworzyliśmy najsilniejszy od kilku ładnych lat klub, szkolący siatkarską młodzież. Dzięki Enerdze wychowaliśmy co najmniej kilkanaście siatkarek, które zasiliły kluby naszej najwyższej klasy rozgrywkowej, czy I ligi i z powodzeniem te kluby reprezentują. Takich ośrodków szkolenia młodzieży powinno być więcej i powinno być więcej firm tak znających się na sporcie, jaką jest Energa.

Co wam daje aktualnie współpraca z Gminą Żukowo?

- Jesteśmy bardzo zadowoleni, że trafiliśmy do Gminy Żukowo. Oprócz wymiernych korzyści finansowych, jesteśmy wspierani poprzez inne wydatki, które byśmy ponosili, a ponosi je gmina. Jest to bardzo znacząca pomoc ekonomiczna. Cieszymy się też z tego, że mogliśmy tą gminę wypromować. Jest ona zadowolona ze współpracy z nami i jest to dobre, nowatorskie rozwiązanie na czas kryzysu. W naszym przypadku były to problemy bazy sportowej, związane z brakiem finansów. To rozwiązane przyniosło oczekiwany, pozytywny skutek.

Czy w Żukowie nie mają jakichś pretensji o to, że Gedania w najbliższym czasie powróci do Gdańska?

- Wszyscy zadają sobie pytanie jak długo ten romans potrwa. Jesteśmy jednak wobec siebie uczciwi i stawiamy sprawę w ten sposób, że Gedania jak najbardziej powróci do swojego macierzystego miasta, do miejsca gdzie powinna występować. Rozpoczęły się jednak działania w Żukowie, gdzie powstają klasy sportowe i w niedalekiej przyszłości ma powstać klub sportowy, który będzie kontynuował rozpoczętą tradycję siatkarską. Jak to zorganizujemy z włodarzami Gminy Żukowo? Czas pokaże, mamy na to jeszcze trzy lata. Będzie to albo nowy klub, albo filia lub druga drużyna Gedanii w Żukowie. Jakie będzie ostateczne rozwiązanie i na jaki poziom siatkówki w Żukowie, zadecydują finanse.

Nie ma obaw, że przez stagnację poziomu seniorskiej drużyny, inne kluby z regionu przeskoczą Gedanię? Patrząc na wygrane sety, czy punkty w lidze, wartość seniorskiej drużyny Trefla Sopot i TPS-u Rumia jest na tą chwilę wyższa, niż Gedanii...

- Każdy ma swoje cele i zadania do zrealizowania. Jeszcze nie tak dawno w Trójmieście i okolicach w najwyższej klasie rozgrywkowej i I lidze występowało co najmniej kilka klubów, takich jak Start Gdynia, AZS Gdańsk, Spójnia Gdańsk, Gedania, dzisiaj jest TPS Rumia, czy Trefl Sopot. To nikomu nie przeszkadzało. Ja wychodzę z założenia, że występy w najwyższej klasie rozgrywkowej co najmniej dwóch klubów powodują tylko większe zainteresowanie dyscypliną, a każde derby przyciągają nie tylko większą ilość kibiców, ale poprzez aspekt rywalizacji podnoszą ogólne zainteresowanie siatkówką. Jest to pozytywne, że siatkówka jest nie tylko w Gedanii, ale i w Treflu, czy w Rumi, jak jest w koszykówce, gdzie Pomorze, to najsilniejszy ośrodek w kraju.

Nie było rozmów z działaczami TPS-u, czy Trefla, aby zbudować drużynę walczącą o najwyższe cele, a nie kilka klubów z pogranicza lig?

- Takich rozmów nie było. To chyba nie o to chodzi. TPS Rumia na dzisiaj jest mocną drużyną, walczy o miejsce w najwyższej lidze i serdecznie jej życzę powodzenia. To, że Trefl jest jedną nogą w PlusLidze kobiet, to również pozytyw. My mamy swoje określone cele. To, że dzisiaj jesteśmy słabszym zespołem nie oznacza, że samodzielnie nie zaatakujemy najwyższych celów i odbierzemy palmę pierwszeństwa Rumi, czy Treflowi.

Nie obawiacie się, że przez aktualną stagnację, kibice na stałe odwrócą się od Gedanii? Wiadomo, że kibice często utożsamiają się z zawodniczkami, a te odchodzą do innych klubów...

- Sądzę, że nie jest tak do końca. Kibice często chcą oglądać sport na najwyższym poziomie. Gedania to klub z tradycjami. Ze względów innych, jak sportowe, sportowo jest to klub słabszy. Jeżeli jednak będą stworzone dobre warunki do oglądania meczów Gedanii na hali na wysokim poziomie i drużyna będzie grała o wysokie cele, to powrócą ci wszyscy kibice, którzy dopingowali Gedanię, a ich grono znacząco się powiększy.

Na czym polega w tym momencie fenomen polskiej siatkówki? Po pierwsze w innych państwach siatkówka nie jest tak popularna, po drugie Polska nie jest finansowym mocarzem na świecie, a po trzecie inne sporty w Polsce, nawet mające sukcesy jak piłka ręczna, sobie tak dobrze nie radzą...

- Ten sukces polskiej siatkówki należy zawdzięczać przede wszystkim działaczom sportowym, którzy potrafili wykorzystać po pierwsze sukcesy siatkówki, po drugie możliwości organizacyjne w Polsce przy dekoniunkturze innych dyscyplin i braku w nich sukcesów. Mam tu na myśli przede wszystkim polską koszykówkę. Do tego w ostatnim okresie była negatywna opinia o piłce nożnej. Dobrze spisują się też działacze zarówno w szczeblu centralnym, jak i na szczeblach okręgowych, gdzie podwyższono poziom organizacyjny rozgrywanych meczów na różnych poziomach ligowych. Tym tokiem myślenia, dążąc do stworzenia dobrych warunków organizacyjnych w Gedanii, chcemy również dołączyć do tych klubów, które posiadają dużą ilość kibiców, dobre kluby kibica i mają drużyny, które cieszą się popularnością nie tylko w Polsce, ale też w Europie, a przede wszystkim wśród Polonii na świecie.

Nie planujecie jakiegoś nawiązania współpracy jeśli chodzi o szkolenie z innymi gdańskimi klubami sportowymi, aby inne dyscypliny, jak hokej, żużel, piłka nożna, koszykówka mogły korzystać z podstaw organizacyjnych Gedanii poprzez choćby wspólne szkoły sportowe?

- Na dzisiaj nie rozmawialiśmy na ten temat, bo w Gdańsku brakuje bazy sportowej, w której moglibyśmy takie słuszne projekty wspólnie organizować. Wspólne klasy sportowe, gdzie w jednej klasie byliby zawodnicy różnych dyscyplin, to byłby dobry pomysł. Często jest tak, że nie można skompletować klasy stricte sportowej z zawodniczek, czy zawodników jednej dyscypliny. Ta współpraca byłaby korzystna dla sportu, ale nie da się zrealizować kolejnego etapu szkolenia, ponieważ brakuje sal przyszkolnych, hal sportowych średnich wymiarów, w których poszczególne dyscypliny mogłyby trenować za niewielkie pieniądze.

Czyli podsumowując całą rozmowę można powiedzieć tak: Rozgoryczeni kibice gdańskiej siatkówki muszą poczekać jeszcze 3 lata i wtedy ich gorycz porażki zostanie wynagrodzona?

- Przede wszystkim z myślą o kibicach gdańskiej siatkówki to wszystko staramy się jak najszybciej realizować. Będzie to nie mała inwestycja, ale ma na celu zbudowanie godnych warunków do trenowania, grania i realizacji takich celów gry o takie pozycje, których życzyliby sobie kibice gdańskiej siatkówki.

Komentarze (0)