Energa Trefl Gdańsk na inaugurację sezonu pokonała u siebie Barkom Każany Lwów 3:2 po emocjonującym spotkaniu. W drugiej kolejce gdańszczan czekała długa podróż do Rzeszowa. Podopieczni Mariusza Sordyla do domu wrócą jednak niezadowoleni, gdyż Asseco Resovia Asseco Resovia okazała się lepszym zespołem. Drużyna Massimo Bottiego pokonała gdańszczan 3:2.
Początek pierwszego seta nie zwiastował, że będzie to krótkie spotkanie. Obie drużyny grały na podobnym poziomie. Mocno eksploatowany był Karol Butryn. W dużej mierze to dzięki atakującemu, Resovia wyszła na prowadzenie w połowie seta (18:16). Od tego momentu przewaga gospodarzy rosła, aż do sześciu oczek (25:19).
ZOBACZ WIDEO: Szymon Kołecki zrównał z ziemią freak fighty. "Nie chciałbym przynieść wstydu"
W drugim secie to Trefl wcześnie wypracował sobie trzypunktową przewagę (8:5), która jeszcze wzrosła przy okazji silnych zagrywek, jakimi raczył rywali Aliaksei Nasevich (17:12). Atakujący gości był ich najjaśniejszym punktem w tym spotkaniu. Rzeszowianie nie złożyli jednak broni i starali się wyszarpać zwycięstwo. Niesieni dopingiem gospodarze zdołali jednak zbliżyć na dwa punkty i ostatecznie przegrali tę partię (23:25).
Kiepsko radził sobie w tym spotkaniu Artur Szalpuk i został zmieniony przez Klemena Cebulja. Po raz pierwszy w tym sezonie byliśmy świadkami wymiany libero w poszczególnych ustawieniach po stronie rzeszowskiej. Trener Massimo Botti musiał brać poprawkę na limity obcokrajowców, dlatego w zależności od tego, który ze środkowych akurat był pod siatką grał albo Erik Shoji, albo Michał Potera.
Rzeszowianie nie potrafili jej jednak utrzymać szybko wypracowanej przewagi (7:4) i błyskawicznie na tablicy pojawił się wynik remisowy. Obie drużyny wymieniały się punktami, aż do połowy seta. Wówczas to gdańszczanie odskoczyli na trzy punkty (17:14). "Gdańskie lwy" zaczęły popełniać proste błędy, co sprawiło, że w decydujące fragmenty seta z prowadzeniem wkroczyła Resovia. Nie potrafiła jednak tego wykorzystać i ponownie przegrała (23:25).
Zmotywowana drużyna gości pełna animuszu rozpoczęła czwartą partię i - jak już miała w zwyczaju, natychmiast objęła trzypunktowe prowadzenie (8:5). Trener Botti nie czekał długo i poprosił o przerwę, by wybić rywali z rytmu. To się udało, bo chwilę później Resovia objęła pokaźne prowadzenie (16:12). Tym razem rzeszowianie nie wypuścili przewagi z rąk i doprowadzili do tie-breaka (25:23).
Od początku spotkania Aliaksei Nasevich swoimi potężnymi ciosami stwarzał problemy gospodarzom i nie było inaczej w piątym secie. Skuteczności zabrakło jednak u pozostałych zawodników. W emocjonującej końcówce, niesieni dopingiem wypełnionej Hali Podpromie rzeszowianie nie popełnili błędu i zamknęli ten mecz wygrywając tie-breaka 15:13.
Asseco Resovia Rzeszów - Energa Trefl Gdańsk 3:2 (25:19, 23:25, 23:25, 25:23, 15:13)
Resovia: Louati, Demyanenko, Butryn, Szalpuk, Poręba, Janusz, Shoji (libero) oraz Zatorski, Cebulj, Potera, Nowak, Bucki;
Trefl: M'Baye, Worsley, Brand, Pietraszko, Nasevich, Orczyk, Koykka (libero) oraz Stępień, Sobański, Schulz, Kogut.
MVP: Karol Butryn