Sobotnie spotkanie AZS-u UWM Olsztyn z Neckermann AZS Politechniką Warszawską toczyło się właściwie pod dyktando stołecznych siatkarzy. Niemałą rolę odegrała gra warszawian w obronie, ale zdaniem Rafała Buszka zadecydowała zagrywka. - Trochę odrzuciliśmy zespół z Olsztyna od siatki i to wystarczyło, by grało nam się dużo łatwiej. Nie był to też słaby mecz w wykonaniu olsztynian. Zagrali dobrze i jedna-dwie piłki, a wszystko mogłoby odwrócić się w drugą stronę. Ale cieszymy się, że potoczyło się właśnie tak, że to my wygraliśmy za trzy punkty i nie straciliśmy seta - podkreślał MVP spotkania.
A najmniejsze szanse na stratę seta Inżynierowie mieli na początku spotkania. W pierwszej partii wręcz rozbili AZS UWM 25:15. Skąd taki wynik na inaugurację pojedynku, którego faworytami nie byli? - Na pewno bardzo dobrze funkcjonowała zagrywka i dzięki temu praktycznie cały czas byliśmy "w gazie" - krótko ocenił warszawski przyjmujący. Ta dobrze funkcjonująca zagrywka opierała się przede wszystkim o ryzyko. Nie obyło się więc bez sporej liczby zepsutych serwisów: tym sposobem siatkarze Politechniki stracili 15 punktów (olsztynianie 7). Najwięcej, bo cztery błędy w tym elemencie popełnił właśnie Buszek. - Musimy wliczać to ryzyko, bo wiadomo: jak się ryzykuje, to i się psuje dużo piłek. Najważniejsze, że wygraliśmy i będziemy walczyć o punkty w następnych meczach.
Najwięcej emocji przyniósł set drugi, rozstrzygany grą na przewagi. Lepsi okazali się w niej, jak i w całym spotkaniu, zawodnicy stołecznego AZS-u. Ale olsztyńscy siatkarze nie pozwolili im na łatwe zwycięstwo w tej partii. - Na pewno troszeczkę krzywdy zrobili nam zawodnicy zagrywający flota i dlatego musieliśmy gonić rywali praktycznie przez całego seta. Za to końcówka była bardzo wyrównana, ale szczęśliwie przechyliliśmy szalę zwycięstwa na naszą stronę - podsumował Rafał Buszek.