CSKA Sofia - Asseco Resovia Rzeszów 1:3 (19:25, 16:25, 25:22, 22:25)
CSKA: Iwanow (4 pkt), Todorow (13), Stefanow (7), Maiyo (21), Samunew (1), Aleksandrow (4), Pejew (libero) oraz Nikołow (7), Bonew (4), Manczew, Wasiliew, Mirczew
Resovia: Redwitz (1 pkt), Grzyb (7), Wika (10), Oivanen (21), Kosok (11), Akhrem (11), Ignaczak (libero) oraz Perłowski (2), Papke, Gierczyński (5)
Świetnie rozpoczęli rzeszowianie, którzy zdobyli dwa pierwsze oczka w meczu, a chwilę później prowadzili już 5:2. Przewaga Resovii mogła być jeszcze wyższa, ale najpierw Marcin Wika, a później Aleh Akhrem zmarnowali kontry, atakując w siatkę. Nie mylili się za to siatkarze wicemistrza Bułgarii i na pierwszej przerwie technicznej polski zespół przeważał tylko jednym oczkiem.
Przez dłuższą chwilę gra toczyła się punkt za punkt, ale po autowym ataku Stojana Samunewa Resovia odskoczyła na 12:9. Na drugiej przerwie technicznej Resovia prowadziła 16:14, ale po skończonej przez Iwajło Stefanowa kontrze CSKA doprowadził do remisu 17:17. Był to jednak jedyny nerwowy moment tego seta, bo szybko otrząsnęli się wicemistrzowie Polski, którzy zdobyli cztery punkty z rzędu i dzięki temu rozstrzygnęli losy partii, unikając nerwowej końcówki na trudnym bułgarskim terenie.
W drugim secie rywalizacja od początku do końca toczyła się pod dyktando Resovii, której przewaga była bezdyskusyjna. Chociaż CSKA zaczął agresywnie i przez dłuższą chwilę walczył z rzeszowskim zespołem punkt za punkt, na pierwszej przerwie technicznej ekipa Ljubo Travicy prowadziła już 8:5. Po autowym ataku Akhrema sofijski klub zbliżył się do Resovii na dwa oczka (8:10), ale pięć punktów z rzędu zdobył rzeszowski zespół i odskoczył na 8:15.
Przy chwilowej dekoncentracji Resovii gospodarze zdobyli oczka w serii, ale w tym secie nie mogli nawet marzyć o nawiązaniu wyrównanej walki z wicemistrzami Polski. Końcówka partii była już popisem gdy ekipy z Rzeszowa, która zdeklasowała rywala i wygrała 25:18.
W trzecim secie do głosu postanowili dojść bułgarscy "kibice", którzy odpalili race świetle, zasnuwając boisko tumanami dymu. Wyraźnie wybiło to z rytmu Resovię, która dała sobie odebrać inicjatywę i na pierwszej przerwie technicznej przegrywała 6:8. Po ponad półgodzinnej przerwie przeznaczonej na wietrzenie hali rzeszowski zespół wrócił na (wciąż zadymione) boisko z dużą mobilizacją. Wicemistrzowie Polski zdobyli trzy punkty z rzędu i wyszli na prowadzenie 9:8.
Okazało się to jednak tylko chwilowym zrywem, bo polska drużyna zepsuła trzy ataki z rzędu (na boisku nie mógł odnaleźć się Mikko Oivanen) i w rezultacie na drugiej przerwie technicznej to CSKA prowadził 16:14. Kiedy zablokowany został Aleh Akhrem, gospodarze odskoczyli już na 20:17. Rzeszowianie dwukrotnie zbliżali się do miejscowych na jedno oczko, ale w tej odsłonie spotkania, za sprawą licznych błędów własnych, nie byli już w stanie dogonić rywala.
W czwartej partii gra nadal nie układała się gościom, którzy na pierwszej przerwie technicznej przegrywali 6:8, a kilka minut później już 7:11. Na szczęście wicemistrzowie Polski otrząsnęli się z niemocy. Przy zagrywce Marcina Wiki zdobyli pięć oczek z rzędu i wyszli na prowadzenie 12:11. Mogli nawet przeważać 13:11, ale na kontrze pomylił się Grzegorz Kosok. Kolejny udany atak zaliczył za to Philip Maiyo i CSKA wygrywał jednym oczkiem na drugiej przerwie technicznej. Po bloku na Oivanenie sofijski klub odskoczył na dwa oczka, 19:17.
Na szczęście w końcówce udanie zafunkcjonował rzeszowski blok, którym powstrzymywany był przede wszystkim skuteczny w środowym pojedynku Maiyo. Dzięki temu wicemistrzowie Polski wyszli na prowadzenie 21:20, a po serii błędów bułgarskiej drużyny wygrali seta 25:22 i cały mecz 3:1. Była to pierwsza porażka CSKA we własnej hali w tegorocznej Lidze Mistrzów.